Film z kluczem
Co może mieć wspólnego Anglia z początków XIX wieku i Kalifornia z początków XXI wieku? Co może łączyć bohaterki powieści Jane Austen i współczesne Amerykanki? Wydawałoby się, że niewiele. A jednak! W filmie Robin Swicord sześć osób spotyka się co miesiąc, by dyskutować o książkach Jane Austen, i odkrywa, że można w nich znaleźć lekarstwo na niemal wszystkie współczesne bolączki i problemy.
„Rozważni i romantyczni“ to film z kluczem. Liczba bohaterów nie jest więc przypadkowa – Austen wydała sześć powieści. W losach każdej z filmowych postaci pobrzmiewają mniej lub bardziej czytelne nawiązania do książek Austen. Sam film został zaś podzielony na rozdziały, których tytuły zostały zapożyczone z twórczości Austen.
07.01.2008 16:37
Dla wielbicielki pisarki wyłapywanie tych wszystkich nawiązań i cytatów będzie na pewno sporą gratką, ale znajomość powieści nie jest niezbędna, by nieźle bawić się na filmie.
„Rozważni i romantyczni“ to całkiem zgrabna, wielowątkowa komedia obyczajowa. Członków tytułowego klubu dzieli wiele... wiek, pochodzenie społeczne, stosunek do świata, życia i mężczyzn, hierarchia wartości, styl bycia, artystyczny gust i oczywiście miłosne doświadczenie.
Najstarsza w tym gronie Bernadette ma na koncie sześć małżeństw (znowu szóstka!) i tyle samo rozwodów. Prudie myśli o skoku w bok. Allegra nie wyrosła jeszcze z młodzieńczego buntu. Jocelyn jest snobką, a Sylvia próbuje dojść do ładu ze sobą i ze swoim nieudanym związkiem. Jest jeszcze Grigg – jedyny facet w tym gronie.
Całą tą szóstkę coś jednak łączy – poza zamiłowaniem do XIX-wiecznej angielskiej literatury rzecz jasna. Wszyscy oni tęsknią za miłością idealną. Nie zawsze tą tęsknotę sobie uświadamiają. Ale to przecież ona przyciąga ich do książek Austen.
„Rozważni i romantyczni“ przypominają w swojej wielowątkowej strukturze i podejmowanej tematyce „Skrawki życia“ Australijki Jocelyn Moorhouse. Sporo tu humoru obyczajowego, jeszcze więcej romantycznych chwytów z hollywoodzkiego kanonu, ale stanowczo za dużo lukru.
Zabrakło mi w tym filmie natomiast satyrycznego zacięcia, który był przecież jednym ze znaków firmowych Austen. „Klub wielbicieli“ powinien był o tym pamiętać…