Franciszek Pieczka: niewinny żart mógł go wiele kosztować
13.05.2016 | aktual.: 22.03.2017 17:21
Jednak na ich idealnym pożyciu pewnego dnia pojawiła się rysa. Wszystko przez niewinny żart, który, jak dziś wspomina Pieczka, omal nie doprowadził do rozpadu małżeństwa.
Jest ostatnim z wielkich polskich aktorów. O Franciszku Pieczce bez cienia przesady można powiedzieć, że przez kilkadziesiąt lat był filarem filmu i sceny, a jego role zdefiniowały polską kinematografię.
Artyście układało się zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym. Pieczka poznał przyszłą żonę w Warszawie, niedługo po ukończeniu szkoły aktorskiej. Młodsza o pięć lat Henryka zaczynała właśnie studia dziennikarskie. Para przeżyła ze sobą niemal pół wieku, doczekała się dwójki dzieci oraz gromadki wnucząt.
Jednak na ich idealnym pożyciu pewnego dnia pojawiła się rysa. Wszystko przez niewinny żart, który, jak dziś wspomina Pieczka, omal nie doprowadził do rozpadu małżeństwa.
Harówa na przodku
- To były dziecięce marzenia, ponieważ wydedukowałem, że dzięki temu nie będę musiał ciągle myć rąk - wspominał na łamach „Rewii” pytany, czy to prawda, że w dzieciństwie chciał zostać kominiarzem.
Z wiekiem młody Franciszek zmienił priorytety i zapragnął zostać aktorem. Jednak zanim przestąpił próg PWST, fedrował na przodku.
- Była taka choroba zawodowa, pylica. I trzej moi koledzy, z którymi wówczas pracowałem, potem na nią zmarli. Gdyby więc moje życie potoczyło się inaczej i zostałbym na stałe w kopalni, to pewnie dziś już by mnie nie było - wspominał na łamach „Faktu”.
- Poszedłem na studia na Politechnikę Gliwicką, ale po miesiącu uciekłem do Warszawy, do szkoły teatralnej - tłumaczył aktor. Oczywiście zaskakująca decyzja Pieczki początkowo nie spotkała się ze zrozumiem rodziców.
''Toć, dyć to je moja krew przeca''
W rozmowie z redakcją „Rewii” aktor przyznał, że ojciec był wściekły.
- Czyś ty zwariował?! Przecież aktor to nie jest żaden zawód! Zostań najpierw inżynierem, a potem możesz od czasu do czasu gdzieś sobie pograć! - przytacza słowa ojca Pieczka.
Wszystko zmieniło się, kiedy młody aktor zaczął odnosić sukcesy na scenie i przed kamerą.
- Toć, dyć to je moja krew przeca - komplementował później ojciec swojego syna.
Studenckie życie
Zanim jednak widzowie pokochali go za Gustlika w „Czterech pancernych i psie” czy Matisa z „Żywota Mateusza”, Pieczka zdobywał zawodowe szlify pod okiem surowych profesorów na stołecznej PWST.
Mimo natłoku zajęć aktor ciepło wspomina tamte lata, zwłaszcza, że jego towarzyszami niedoli byli Mieczysław Czechowicz, Wiesław Gołas oraz Zdzisław Leśniak.
Studenci aktorstwa, których kilka lat później pokochali polscy widzowie, mieszkali razem w willi zlokalizowanej na Bielanach. Jak wspomina dzisiaj Pieczka, koledzy imprezowali i często robili sobie żarty.
Jeden z niewinnych wygłupów „wypłynął” wiele lat później i jak przyznał Pieczka, omal nie zniszczył jego małżeństwa.
''Jeżeli nie wypije ćwiartki, to nie może zasnąć''
- Któregoś dnia pani sprzątająca znalazła pod moim łóżkiem butelkę po wódce. Koledzy zwalili winę na mnie, a Zdzisław uroczo dodał: „On jest już takim alkoholikiem, że jeżeli nie wypije ćwiartki, to nie może zasnąć” - wspomina dziś Pieczka.
W 1954 roku aktor ukończył PWST i zaczął robić karierę. W międzyczasie ożenił się z miłością swojego życia - Henryką (na zdjęciu). Sielankę przerwało wspomniane wydarzenie z przeszłości.
- Któregoś dnia moja żona przyszła wściekła z pracy i z pretensją do mnie: „Wiesz, mogłeś powiedzieć, że jesteś alkoholikiem, może byśmy temu zaradzili […]” - zdradził „Rewii” aktor.
Okazało się, że któryś z jego kolegów przytoczył sytuację ze sprzątaczką i butelką w towarzystwie, gdzie była znajoma pani Henryki. Wyrwane z kontekstu słowa musiały brzmieć bardzo poważnie.
- Niewiele brakowało, a moje małżeństwo by się rozleciało - wspomina Pieczka.
''To ja chciałem umrzeć pierwszy''
Dowcip kolegów nie zniszczył jednak harmonii w rodzinie Pieczki. Para przeżyła razem niemal pół wieku, doczekała się także dwójki dzieci – Ilony i Piotra. Małżonków rozdzieliła dopiero śmierć pani Henryki.
- Po tak długim wspólnym życiu to kataklizm. Na każdym kroku widzę jej rękę. Że tutaj to zrobiła. Że tu coś położyła. […] żona była młodsza o pięć lat, a odeszła wcześniej. To ja chciałem umrzeć pierwszy - zwierzał się nie tak dawno na łamach tygodnika „Na żywo”. Na szczęście aktor nie został sam – może liczyć na swoją oddaną rodzinę.
Sam Pieczka, choć właśnie skończył 88 lat, nie zamierza jeszcze iść na emeryturę. Ostatnio zagrał u Jana Jakuba Kolskiego w „Serce, serduszko”, a w czerwcu mają ruszyć zdjęcia do filmu z jego udziałem pt. „Syn Królowej Śniegu” w reżyserii Roberta Wichrowskiego. (gk/mn)