Gerard Butler: Współczesny gladiator w grze
O czym jest „Gamer”?
Akcja filmu rozgrywa się w niedalekiej przyszłości; właśnie powstała nowa forma rozrywki. Stworzono serię gier, które pozwalają na wcielanie się w innego człowieka, umożliwiając graczom kontrolowanie żywej istoty ludzkiej. Mój bohater, Kable, jest kultową postacią bardzo popularnej gry on-line zwanej „Slayers”, rozgrywanej w trybie multiplayer (wielu graczy z licznych komputerów wchodzi na jedną wirtualną planszę, aby ze sobą grać). Daje ona milionom ludzi szansę realizowania swoich fantazji przed globalną publicznością. Kable walczy o przetrwanie, aby móc opuścić grę i powrócić do rodziny.
16.10.2009 15:23
Co zachęciło cię do przyjęcia tej roli?
Bardzo spodobał mi się zarówno pomysł na film, jak i scenariusz autorstwa Marka Neveldine’a i Briana Taylora. Środowisko, w którym toczy się akcja, jest według mnie fascynujące. Wiedziałem również, że film będzie zmuszał do refleksji – owszem, miał to być wciągający film akcji, ale z głębszym przesłaniem i poruszający tematy, które są bardzo istotne dla świata, w którym obecnie żyjemy. Taka kombinacja jest darem dla każdego aktora. Znam Marka i Briana od dłuższego czasu – to filmowcy nowatorscy i obdarzeni wrodzonym talentem do opowiadania. Chciałem wykorzystać szansę pracy z nimi. Nie miałem wątpliwości, że stworzą odjazdowy, a jednocześnie niegłupi film akcji.
Co zafascynowało cię w postaci Kable’a?
Kable jest współczesnym gladiatorem. Podziwiam jego spokojną męskość; władzę, wiążącą się z jego tajemniczością. Wejście w tę postać – oddanie jej bólu i smutku, było naprawdę ekscytujące.
Mam wrażenie, że musiałeś pracować na zwiększonych obrotach…
Pracą na zwiększonych obrotach był dla mnie intensywny trening: ćwiczenia z komandosami, a także nauka żołnierskiej mowy i mentalności, przydatnej mojemu bohaterowi podczas gry. Przez pozostały czas Kable myśli jak niezależny człowiek, a nie jak postać z gry. To złożony bohater, bo pomimo że fizycznie jest pod kontrolą, emocjonalnie czuje się wolny. To czyni tę rolę bardzo interesującą dla aktora.
Czy aby przygotować się do roli, wniknąłeś w świat gier? Podobno dostałeś od twórców filmu Xboxa…
Zgadza się. Już wcześniej próbowałem grać w Halo i inne gry, ale nie byłem w tym zbyt dobry, więc rzadko do nich siadałem. Ale przed zdjęciami zainstalowano Xboxa u mnie w domu, a także w mojej przyczepie – czyli właściwie wszędzie, gdzie przebywałem. Tak więc rozumiem, na czym polegają niektóre najpopularniejsze gry na rynku.
Czy to prawda, że grając w Call of Duty natychmiast ginąłeś?
Tak, to było straszne. Najgorsze jest to, że nie pierwszy raz próbowałem się podciągnąć w tej grze. Grałem w nią także podczas realizacji „300” i też nic mi się nie udawało... Mam jednak w domu stary automat do gier. Jest ich 60 – a wśród nich Space Invaders, Defender, Asteroids... Ale potrzebuję wprawy w nowych grach.
Wolisz grać w greenscreenie (technika obróbki obrazu polegająca na zamianie tła o jednolitym kolorze na dowolny obraz, która pozwala na umieszczanie aktorów w środowisku wygenerowanym komputerowo) czy występować w realnym świecie?
Wolę realny świat. Co prawda „300” było wspaniałym projektem, ale greenscreen nie jest aż tak kręcący jak wtedy, gdy występujesz w prawdziwym otoczeniu. Różnica między „Gamerem” a innymi filmami akcji jest taka, że wizualnie film zapiera dech w piersiach, ale prawie wszystko było realizowane w realnym świecie.
Jakie było najbardziej niebezpieczne wydarzenie podczas pracy na planie ?
Miałem jako zmienników tylko dwóch kaskaderów, co było bardzo dużym wyzwaniem. Mark i Brian zawsze kręcą z różnych ujęć, po to, aby wszystko wyglądało tak autentycznie, jak tylko to możliwe. Wymagało to od nas, aktorów, ogromnego wysiłku… Praca na planie była dzień w dzień prawdziwą przygodą!