Henryk Bista: To była niespodziewana śmierć, która wstrząsnęła Polską

Henryk Bista: To była niespodziewana śmierć, która wstrząsnęła Polską
Źródło zdjęć: © EastNews
Grzegorz Kłos

08.10.2014 | aktual.: 22.03.2017 17:55

Młodzi widzowie znają go przede wszystkim dzięki roli geniusza zła z ekranizacji prozy Jana Brzechwy. Jednak Wielki Elektronik z filmów o Panu Kleksie to nie wszystko. Zdaniem znawców polskiego kina i teatru Henryk Bista był jednym z najwybitniejszych aktorów w historii Polski. Gdyby żył, w tym roku skończyłby 78 lat.

Młodzi widzowie znają go przede wszystkim dzięki roli geniusza zła z ekranizacji prozy Jana Brzechwy. Jednak Wielki Elektronik z filmów o Panu Kleksie to nie wszystko. Zdaniem znawców polskiego kina i teatru Henryk Bista był jednym z najwybitniejszych aktorów w historii Polski. Gdyby żył, w tym roku skończyłby 79 lat.

Jako aktor określany był często mianem mistrza epizodu. Bo choć na deskach teatrów odgrywał pierwsze skrzypce, widzowie zapamiętali go przede wszystkim dzięki wyrazistym kreacjom drugoplanowym.


1 / 6

Zerwał kontakty z bratem

Obraz
© Film polski

Przedwczesną śmierć Henryka Bisty nazwano ogromną, niepowetowaną stratą dla polskiej kultury.

Przyjaciele i współpracownicy mówili o nim, że był człowiekiem pogodnym, ciepłym i życzliwym, choć starał się nie dzielić z innymi swoim życiem prywatnym.

Mało kto wiedział, że Bista miał brata księdza, z którym zerwał wszelkie kontakty. Powodem były różnice światopoglądowe nie do przeskoczenia.

Ale Bista dał się przede wszystkim poznać jako niezmordowany tytan pracy. W ciągu swojej kariery wykreował ponad 100 ról filmowych i 150 teatralnych, co jest wynikiem wprost imponującym.

2 / 6

Nie grał postaci, on się nią stawał!

Obraz
© Film polski

Urodzony 12 marca 1934 roku w Rudzie Śląskiej Kochłowicach niepozorny Henryk Bista słynął z porażającego emploi.

Zarówno na scenie jak i przed kamerą był prawdziwym kameleonem, potrafiącym zagrać dosłownie wszystko.

- Pisano o nim, nie bezpodstawnie, że był mistrzem szczegółu dopracowanego do perfekcji. Jego intonacje, pauzy, mimika i sposób poruszania się na scenie sprawiały wrażenie precyzyjnie wystudiowanych. A równocześnie zachowywał pełną naturalność, wedle sformułowania Stanisławskiego nie grał postaci, lecz się nią stawał– tak o Biście pisała Lidia Górska na łamachDialogu.

3 / 6

Związał się z Trójmiastem

Obraz
© AKPA

W 1958 r. ukończył Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie.

W tym samym roku zapoczątkował występy na deskach Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Z Trójmiastem był związany aż do 1992 roku, również jako nieoceniony pedagog.

Za swoją przełomową rolę Henryk Bista uważał Jagona ze sztuki Williama Szekspira.

Ostatnie lata życia spędził w Warszawie, gdzie pracował w Teatrze Współczesnym.

4 / 6

Przede wszystkim role filmowe

Obraz
© Film polski

Jednak dla przeciętnego widza Henryk Bista był przede wszystkim aktorem filmowym i telewizyjnym.

Wprawdzie już pod koniec lat 50. pojawił się w obsadzie słynnego „Orła” Leonarda Buczkowskiego, jednak za pełnokrwisty debiut Bisty uważa się jego rolę w „Ostatnim po Bogu”, filmie sensacyjno-psychologicznym Pawła Komorowskiego.

Od tamtego czasu wcielał się przeważnie w role drugoplanowe, często kreując postacie równie wyraziste, co aktorzy obsadzeni w głównych rolach.

5 / 6

Był mistrzem epizodu

Obraz
© AKPA

Największą popularność przyniosły mu filmy z lat 80. W ciągu zaledwie dekady stworzył niezapomniane kreacje w kilkudziesięciu produkcjach.

Nie liczyło się, czy Bista pojawiał się na chwilę czy przewijał się przez cały film gdzieś na drugim planie. Zawsze wspinał się na wyżyny aktorstwa.

Swobodnie wcielał się w przerysowanych satrapów, żałosnych komediantów czy naiwniaków szarpiących się z życiem. Był mistrzem epizodu.

6 / 6

''Poszedł na operację i już nie wrócił''

Obraz
© Film polski

Henryk Bista zmarł 8 października 1997 r. w Warszawie. Miał zaledwie 63 lata. Choć od dłuższego czasu zmagał się z ciężką chorobą, jego śmierć była dla wszystkich szokiem.

- Nie mogę jeszcze ochłonąć. Ta wieść o niespodziewanej śmierci wstrząsnęła mną do głębi. Jeszcze przed urlopem rozmawiałem z Nim i z Jego żoną Urszulą o ich nowym mieszkaniu, na które czekali z takim utęsknieniem. Snuli plany, jak je urządzą. Dziś mieszkanie jest gotowe, mogliby się wprowadzić. I oto nagle zabrakło Henryka. Poszedł na operację i już nie wrócił - tak 15 lat temu pisał wstrząśnięty Witold Sadowy, aktor i wieloletni przyjaciel artysty.

Aktor został pochowany na stołecznych Powązkach, jednak jego ciało ekshumowano i artysta spoczął koło żony na cmentarzu komunalnym we Włocławku. (gk/mn)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (240)