Henryk Gołębiewski: wspaniały gest oddanego przyjaciela
15.06.2016 | aktual.: 22.03.2017 21:27
Pomoc przyszła z najmniej oczekiwanej strony. To może być jego rola życia
Choć wydaje się, że Henryk Gołębiewski jest ostatnio na ustach wszystkich – pojawia się na ekranie, a niedawno ukazał się z nim wywiad rzeka – to aktorowi, który w czerwcu skończył 60 lat, nadal ledwo starcza do pierwszego. Dlatego wziął sprawy w swoje ręce.
Kiedy w 2002 roku na ekrany wszedł Edi” Piotra Trzaskalskiego, polscy widzowie i media zachwycili się Henrykiem Gołębiewskim. Upadła gwiazda minionej epoki znowu rozbłysła, a historię życia aktora porównywano do scenariusza hollywoodzkiego filmu.
Od tamtego czasu minęło kilka lat, kariera Gołębiewskiego nabrała tempa, jednak od pewnego czasu aktor znów znajduje się w finansowych tarapatach.
Na szczęście los się ponownie do niego uśmiechnął i dużo wskazuje na to, że były dziecięcy aktor jednak jest urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. Wszystko za sprawą oddanego przyjaciela.
Złote dziecko PRL-u
Karierę zaczynał jako młody chłopak. W pierwszym filmie zagrał mając 13 lat.
Dzięki udziałowi w "Podróży za jeden uśmiech", "Wakacjach z duchami" czy "Stawiam na Tolka Banana" Gołębiewski niemal w mgnieniu oka stał się jedną z najpopularniejszych dziecięcych gwiazd PRL-u.
Aktor został odkryty przez Janusza Nasfetera w czasie castingu do filmu „Abel, twój brat” (więcej tutaj). Stamtąd trafił na plan seriali Stanisława Jędryki.
Dopadła go proza życia
- Kumple z podwórka traktowali to bardzo normalnie: Heńka nie ma, bo gra. Potem chodzili, oglądali te filmy i mówili: "W dechę wypadłeś". Nikomu nie przyszło do głowy nękać mnie za to, że robię coś innego niż oni - wspominał swe początki na łamach "Vivy!".
Niestety, choć twórcy i publika byli nim zachwyceni, karierę Gołębiewskiego przerwały najpierw służba wojskowa, a następnie pociąg do alkoholu.
Kiedy w 1977 roku po roli w filmie „Nie zaznasz spokoju” Mieczysława Waśkowskiego przestały napływać propozycje, Gołębiewskiego dopadła proza życia. Nie mogąc zarabiać jako aktor, zaczął szukać innych źródeł dochodu .
Imał się najróżniejszych zajęć
- Pracowałem jako ślusarz, ale to mi się nie podobało, bo robiłem w jednym miejscu. Natychmiast to zmieniłem. Poszedłem do grupy remontowo-budowlanej, pracowałem jako malarz, później jako stolarz, szklarz - wyliczał w rozmowie z Anną Kempys.
Los Gołębiewskiego odmienił się w połowie lat 90. dzięki agencji artystycznej Gudejko. Aktor zagrał w „Bożej podszewce”, „Sarze” czy „Długu”. Były to epizody, jednak na tyle wyraziste, że Gołębiewski zaczął dostawać coraz więcej ofert.
Przełomem okazał się oczywiście „Edi” Trzaskalskiego (na zdjęciu), który przyniósł mu nominację do Orła w 2003 roku i wielki rozgłos.
Złośliwe plotki
Dalej bywało różnie – albo grał w kilku filmach i serialach rocznie, pojawiał się w programach telewizyjnych oraz na łamach prasy, albo występował w jednej-dwóch produkcjach.
W 2014 roku aktor udzielił wywiadu „Super Expressowi”, w którym narzekał na brak aktorskich ofert. Winą obarczał złośliwą plotkę, wedle której miał ciągle mieć problemy z alkoholem.
- Nie piję! Byłbym ostatnim głupcem, gdybym pił. Mam rodzinę, małą córeczkę... - zapewniał Gołębiewski w rozmowie z „Super Expressem”.
- To złośliwe plotki z tym piciem. Może ktoś chciał mi dać rolę, ale od drugiej osoby usłyszał: „Heniowi nie dawaj, bo pije”. A ja byłem nawet ostatnio na premierze filmu i na bankiecie, ale alkoholu nie tknąłem.
Los znowu się do niego uśmiechnął
Od tamtego czasu aktor migną w kilku produkcjach, jednak w dalszym ciągu zmagał się z brakiem środków, z których mógłby utrzymać swoją rodzinę – żonę Marzenę (na zdjęciu, para pobrała się w 2007 roku) oraz córeczkę Różę.
Gołębiewski ponownie imał się różnych zajęć, aż – jak informuje magazyn „Dobry Tydzień” – trafił w końcu do firmy, która zajmuje się instalacją klimatyzacji.
I jak się okazało, los znowu się do niego uśmiechnął. Właściciel firmy, pan Roman Szczeblewski, nie tylko go zatrudnił, ale został też jego serdecznym przyjacielem. A wszystko wskazuje, że teraz również sponsorem jego filmu.
Taki szef to skarb
Na łamach „Vivy!” Gołębiewski ostatnio opowiedział o scenariuszu filmu, który napisał wraz ze swoim przyjacielem, zmarłym w lipcu tego roku, Tomaszem Solarewiczem (m.in. „Złotopolscy”).
Film nosi tytuł „Odkupienie”, a Gołębiewski ma zagrać bohatera poruszającego się na wózku. Kiedy o nieśmiałych planach swojego pracownika dowiedział się pan Roman, postanowił mu pomóc i zaangażował się w szukanie środków na produkcję obrazu.
- Naprawdę szkoda byłoby nie nakręcić tego filmu, zmarnować taki scenariusz. Heńka znam wiele lat. To świetny kolega, a przede wszystkim bardzo dobry aktor - tłumaczy Szczeblewski (na zdjęciu) na łamach „Dobrego Tygodnia”, dodając że w ten sposób spełni swoje młodzieńcze marzenia.
Szef Gołębiewskiego szuka obecnie innych współproducentów. Nie pozostaje nam nic innego, jak mocno trzymać kciuki! (gk/mn)