Jak zwalczyć nieśmiałość?
Henryk Machalica zaczynał karierę w 1952 r. w teatrze lalek w Bielsku-Białej. Jego problemem był jednak wzrost. Narzekał, że musi się ciągle garbić, żeby widownia nie widziała go zza parawanu. Trzy lata później dostał angaż w Jeleniej Górze i zaczął występować w klasycznych przedstawieniach, ale krępowała go wrodzona nieśmiałość.
- Myślałem, że wychodząc na scenę, stając przed publicznością, wyleczę się z moich kompleksów. Ale, tak naprawdę, dziś jestem tak samo chorobliwie nieśmiały, jak przed 40 laty - mówił.
Żeby zwalczyć swoją słabość, Machalica sięgnął pewnego razu po "lekarstwo", które artystycznie omal go nie zabiło.
- Jego pierwsza rola to było zastępstwo [...]. Pojechali z tym spektaklem w teren. No i była afera, bo Henryk był lekko "na gazie". Ówczesny dyrektor teatru wezwał go na rozmowę przed wszystkimi aktorami i zaproponował dwa wyjścia: potrącenie całej miesięcznej gaży albo odejście z teatru. Dał mu pięć minut na zastanowienie. Po tym czasie Henryk zdecydował, że całą gażę oddaje na PCK - opowiadał w "Gazecie Lubelskiej" przyjaciel aktora, Zdzisław Grudzień.