Horyzont zdarzeń
Agnes Varda, pierwsza dama Francuskiej Nowej Fali, przypomina o sobie prawdziwie odświeżającym dokumentem autobiograficznym. "Plaże Agnes" to zbiór wspomnień i refleksji nieograniczony formą ani wyobraźnią, emanujący przy tym pięknem i szczerością. Jeśli z jej dwugodzinnego kolażu wyłania się jakaś prawda, to właśnie ta o otaczającym nas świecie. Samą Vardę, dziś osiemdziesięcioletnią, poznajemy po tym, jak traktuje swoich rozmówców. Agnes jest sentymentalna. Empatyczna. Potrafi słuchać. Kochała i wciąż kocha. Ludzi, kino, krajobrazy. To jej dom. Dom, który przez kolejne lata z mozołem budowała. Dziś zaprasza do jego wnętrza.
14.04.2010 17:40
Dokument Agnes jest tak samo odległy filmowej sztampie, jak jej debiutancki "La pointe courte" czy "Cleo od piątej do ósmej". Varda wciąż ma szalone pomysły: potrafi rozstawić na plaży instalację luster, ale też stworzyć piaszczystą scenerię pośrodku ruchliwej ulicy. "Mam w sobie plaże" wyznaje z nieskrywaną radością, by po chwili dodać szczerze: "Jestem małą, przyjemnie pulchną staruszką". Francuzka mówi chętnie i bez skrępowania, ale nie skupia na sobie całej uwagi. Kolejne wspomnienia i pojedyncze obrazy odtworzone z jej pamięci, miast składać się na typowy autoportret, stanowią raczej cudownie zakrzywiony obraz świata widzianego jej oczyma. A krajobraz to nie byle jaki.
Spoglądając na otoczenie, Varda uśmiecha się do nas i siebie samej, przyjmując życie takie jakim jest. Z otchłani pamięci wyciąga swoje dzieciństwo, a z głębi serca wspomnienie o zmarłym mężu, nowofalowcu Jacqesu Demy. Nie jest przy tym ani nostalgiczna, ani rozgoryczona. Pielęgnuje te cudowne chwile, pozwalając by ponownie ożyły w zagospodarowanych przez nią filmowych płaszczyznach. Ale "Plaże Agnes" nie są żadnym rozliczeniem czy podsumowaniem. To wyznanie miłości. Do sztuki, do ludzi, do życia. Wyznanie ciepłe, szczere i nieskończenie optymistyczne. Warto żyć każdą chwilą.