"Wszystkie nasze strachy". Idź do kina. W TVP tego filmu raczej nie zobaczysz
Do kin w całej Polsce wchodzi właśnie film "Wszystkie nasze strachy". Autorzy chcieli, aby pokazała go TVP, ale stacja nie jest tym zainteresowana. Nieoficjalnie: dlatego, że prezes Jacek Kurski byłby niezadowolony.
"Wszystkie nasze strachy" to dzieło Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta. To oparta na faktach z życia artysty Daniela Rycharskiego opowieść o głęboko wierzącym geju, żyjącym na współczesnej polskiej wsi.
Skromny, niemal wyciszony film miał premierę we wrześniu na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. I kiedy wszyscy zastanawiali się, czy główną nagrodę imprezy, czyli Złote Lwy dla najlepszego filmu, zdecydowanemu faworytowi "Żeby nie było śladów" zdoła odebrać "Hiacynt", czy może "Inni ludzie", przewodniczący jury reżyser Andrzej Barański ogłosił na gali zaskakujący werdykt. To właśnie "Wszystkie nasze strachy" zwyciężyły na festiwalu.
Podczas odbierania nagrody ze sceny padły znamienne słowa. W normalnych warunkach nie byłyby niczym zaskakującym, ale w dzisiejszej Polsce zabrzmiały jak ponury żart: twórcy filmu wyrazili życzenie, żeby pokazała go TVP.
ZOBACZ TEŻ: "Odkrywamy karty". Piotr Domalewski o reżyserowaniu intymnych scen
Szybko okazało się, że to wcale nie żart, a ekipa filmu rzeczywiście rozpoczęła zabiegi, aby zainteresować tym tytułem publiczną telewizję. Były ku temu bardzo jasne powody.
- Bardzo zależy nam na tym, aby pokazać "Wszystkie nasze strachy" w TVP, bo to jest film dialogu - wyjaśnia w rozmowie z WP współreżyser filmu Łukasz Ronduda. - To film, który w swoim duchu jest bardzo głęboko chrześcijański i właśnie poprzez kod chrześcijaństwa opowiada o ważnych, nabrzmiałych konfliktach współczesnej Polski, takich jak np. dyskusja wokół środowiska LGBT.
- TVP ogląda bardzo dużo osób starszych, mieszkających na prowincji, dla których chrześcijaństwo jest bardzo ważnym punktem odniesienia. Mamy więc nadzieję, że ten film ich własnym językiem opowie im o sprawach, które budzą w nich obawy i niepokój. A to, mam głęboką nadzieję, może przynieść bardzo potrzebny efekt: zbliżyć do porozumienia pozostające w głębokim sporze grupy i przyczynić się do zażegnania konfliktów społecznych w Polsce - dodaje filmowiec.
Niestety, nie zanosi się na to, aby marzenie twórców się zrealizowało i ludzie, którzy nie mają możliwości wybrać się do kina, mogli zobaczyć film we własnych domach, za darmo, w telewizji, za którą płacą abonament. TVP wyraźnie nie jest zainteresowana tą propozycją.
- Nie prowadzimy w tej chwili żadnych oficjalnych rozmów z TVP - mówi Kuba Kosma, producent "Wszystkich naszych strachów". - Nasze próby nawiązania kontaktu w tej sprawie spotkały się z odpowiedzią, że TVP nie jest zainteresowana pokazywaniem naszego filmu, więc, mówiąc krótko, daliśmy spokój.
Jak udało nam się ustalić, po korytarzach telewizji krążą plotki, że powodem odmowy rozpoczęcia rozmów w sprawie emisji filmu był lęk przed tym, że "prezes Kurski będzie niezadowolony".
O to, czy TVP zamierza pokazać film Rondudy i Gutta, zapytaliśmy w biurze prasowym publicznego nadawcy. Przez cały dzień nie doczekaliśmy się odpowiedzi.