Irena Dziedzic: ikona dziennikarstwa
11.07.2016 | aktual.: 12.01.2019 17:46
Nazywano ją ikoną dziennikarstwa, Królową i legendą Telewizji Polskiej. Pojawiła się również w filmach „Polowanie na muchy” i „Szczur”. Przez dwadzieścia pięć lat prowadziła talk show „Tele-Echo”, przyciągając przed ekrany rzesze widzów.
Nazywano ją ikoną dziennikarstwa, legendą i Królową Telewizji Polskiej. Pojawiła się również w filmach "Polowanie na muchy" i "Szczur". Przez dwadzieścia pięć lat prowadziła talk show "Tele-Echo", przyciągając przed ekrany rzesze widzów.
Charyzmatyczna, władcza, nigdy nie bała się wyrażać swojego zdania. Do tego elegancka, prawdziwa dama o doskonałej prezencji, która bez większych trudności łamała serca kolejnych mężczyzn. Jej romanse, między innymi z Janem Suzinem i żonatym Ignacym Gogolewskim, elektryzowały publiczność.
Dziś Irena Dziedzic trzyma się w cieniu. Twierdzi, że straciła pracę przez swoją największą rywalkę, Ninę Terentiew. W dodatku musiała sądownie walczyć o obronę swojego dobrego imienia, kiedy posądzono ją o współpracę z SB. Obecnie zmaga się z poważnymi problemami finansowymi – niewielka emerytura ledwie starcza jej na życie.
Dziewczynka z charakterkiem
Już jako mała dziewczynka miała „charakterek”. Uparta, inteligentna, wygadana i pewna siebie – zarówno nauczyciele, jak i rodzina wiedzieli, że Irena Dziedzic odniesie kiedyś ogromny sukces w show-biznesie.
Po maturze zaczęła zdobywać pierwsze dziennikarskie doświadczenia; pracowała w Echu Krakowa, Expressie Wieczornym i Polskim Radiu. Tam dostrzegła ją Mira Michałowska, scenarzystka „Wojny domowej” i namówiła Dziedzic, by spróbowała swoich sił przed kamerami.
Wielka osobowość
- Do wszystkiego doszłam sama – mówiła z dumą Dziedzic, podsumowując swoje osiągnięcia. - Wolno mi było pracować pięć razy tyle co mężczyźni, ale zarabiać pięć razy mniej.
To jej jednak nie zniechęcało. Ambitna dziennikarka powoli stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w Telewizji Polskiej. Wśród swoich współpracowników i gości budziła prawdziwy respekt. - Nie można mieć osobowości na ekranie telewizora, nie mając jej poza ekranem – mówiła. - To nie jest kostium. Osobowość w wielu zawodach się przydaje, ale też i drażni. Drażnienie jest też sposobem na obecność.
Głośny romans
Uroda i silny charakter sprawiały, że mężczyźni tracili dla niej głowy. Jej pierwszym mężem został inżynier Janusz Bałaban, ale Dziedzic przyznawała, że uczucie między nią a małżonkiem szybko wygasło.* Nic dziwnego, że kiedy spotkała prezentera telewizyjnego Jana Suzina, zaczęła z nim flirtować.*
Ale niewinny flirt szybko przerodził się w miłość. Kochankowie zamieszkali razem i wydawało się, że niedługo się pobiorą. Zwłaszcza że Dziedzic zakończyła właśnie sprawę rozwodową. Razem kupili drogi samochód, na który Suzin podżyrował pożyczkę. Ale zaraz potem prezenter zakochał się w Alicji Pawlickiej – i porzucił Dziedzic. Ta, wściekła, sprzedała auto, a komornikowi kazała ubiegać się o spłatę u Suzina. Suzin, pełen poczucia winy, faktycznie spłacił dług za nieswoje auto, uznając zapewne, że w ten sposób pozbędzie się dawnej kochanki.
Żonaty kochanek
Później Dziedzic związała się z żonatym Ignacym Gogolewskim, który mieszkał w tej samej kamienicy. Aktor i prezenterka długo ukrywali swój związek – on ponoć, w tajemnicy przed żoną, Katarzyną Łaniewską, pomalutku wynosił swoje rzeczy do mieszkania kochanki (więcej tutaj).
- Cztery piętra w dół! – oburzała się po latach Łaniewska. - Była starsza ode mnie o osiem lat. Zwykle mężczyźni odchodzą do młodszych.
Ale związek z Gogolewskim również nie przetrwał. Gdy Dziedzic wyjechała na kilka tygodni do Stanów Zjednoczonych, aktor, nie informując jej, wyprowadził się z mieszkania. Podobno Dziedzic namawiała go do powrotu, on jednak pozostał nieugięty.
''Wyrzuciła mnie''
Dziedzic od dawna nie pojawia się w mediach. Jak twierdzi, wszystko przez jej największą rywalkę, Ninę Terentiew. Obie panie nie lubiły się od samego początku. Dziedzic była w komisji, która miała ocenić dykcję i wymowę Terentiew i wystawiła jej negatywną opinię. Podobno Terentiew nigdy jej tego nie zapomniała. Kiedy została wiceszefową Dwójki, Dziedzic nagle pozbyto się z TVP. Ona sama uważa, że to bynajmniej nie przypadek.
– Wyrzuciła mnie Terentiewa – mówiła w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
Dodawała też, że z archiwum telewizji zniknęły wydania „Tele-Echa”
– Kazała je likwidować Terentiewa. Zachowała kilka, na których uczy swoich protegusów– twierdziła.
Bolesne oskarżenia
Kilka lat temu Dziedzic spotkało kolejne nieszczęście – IPN oskarżył ją o współpracę z SB.* Dziennikarka rozpoczęła sądową batalię w obronie swojego dobrego imienia.*
- Tylko dwa razy spotkałam się z jednym funkcjonariuszem. Nachodził mnie – mówiła. - Po latach dowiedziałam się, że zwerbowano moją gosposię, zrobiono mi w domu tajną rewizję.
Wreszcie sprawę wygrała, choć twierdzi, że wyrządzonych jej szkód moralnych nie da się cofnąć. Ma jednak na głowie i inne problemy. Magazyn Rewia donosi, że Dziedzic ma poważne kłopoty finansowe i ledwie wiąże koniec z końcem.
- Pani Irena ma najniższą w Polsce emeryturę, około 900 złotych. A mieszka w Warszawie na Saskiej Kępie, gdzie ceny są wysokie.* Ona nie ma z czego żyć!*- zdradza magazynowi znajoma prezenterki.
(sm/gol.)