“Ja, Olga Hepnarová”: zabójcza dziewczynka [RECENZJA]
Gdy wjechała furgonetką w grupę ludzi na przystanku, miała zaledwie 22 lat. Zabiła osiem osób, zraniła 12. Żałowała tylko tego, że nie udało jej się zabić więcej. Słynna czeska zabójczyni, zagrana z wielkim talentem przez Michalinę Olszańską, jest w filmie duetu reżyserskiego Tomáša Weinreba i Petra Kazdy nieodgadnioną chłopczycą, która marzy o zemście na społeczeństwie. “Ja, Olga Hepnarová” pozwala zbliżyć się do bohaterki, której w życiu obawialibyśmy się podać rękę.
Olga pali papierosy non-stop. Pali chciwie, żarłocznie, jakby była dzieckiem i ssała smoczek albo pierś matki, z którą w dorosłym życiu utrzymuje bardzo chłodne relacje. Gdy w wieku 13 lat próbuje popełnić samobójstwo, rodzicielka poucza ją, że ma za słabą wolę. Czas dojrzewania jest dla niej jednym wielkim koszmarem. W dziecięcym szpitalu psychiatrycznym koleżanki ją prześladują. Ma niską samoocenę. Czuje się chłopcem do bicia, popychadłem. Przyszła zabójczyni szuka akceptacji i miłości, ale na boku pielęgnuje swoją urazę do świata. Podlewa swój resentyment każdym kolejnym zawodem i wyrazem niechęci, którego doświadcza od silniejszych od siebie.
Psychologiczny film Tomáša Weinreba i Petra Kazdy, z eleganckimi czarno-białymi zdjęciami Adama Sikory, największy ciężar dramaturgiczny kładzie na barkach Michaliny Olszańskiej. Kamera nie spuszcza z niej oka. 24-letnia aktorka z lekkością stworzyła pełnowymiarową postać samotnej kobiety, która przez całe życie czuła się wyrzutkiem. Olszańska z wielkim talentem i odwagą pokazała, jak w człowieku kiełkuje złość i jak na mieszczańskiej glebie wyrastają niebezpieczne kwiaty zła. Jej rola to popis talentu dojrzałej aktorki.
Jeśli czegoś w tym filmie zabrakło, to szerszej panoramy stosunków międzyludzkich i społecznych w Czechach w latach 70. Ze względu na brak kontekstu, nie wszystkie reakcje i zachowania bohaterów są w pełni zrozumiałe. Ale na pewno Czechom udało się stworzyć przekonujący portret psychologiczny niewinnej dziewczynki, która stała się potworem. To już bardzo dużo.
Ocena 6/10
Łukasz Knap