Jan Kobuszewski: "Całe życie czuję opiekę niebios"
11.01.2017 | aktual.: 11.01.2017 12:53
Po urodzeniu, według opinii lekarza, miał dożyć maksymalnie do 5. roku życia. Jednak Kobuszewski oszukał los. W kwietniu 2017 roku będzie obchodził 82. urodziny i jak powiedział w rozmowie z "Dobrym tygodniem" - całe życie czuje opiekę niebios.
Mimo że aktor pochodzi z bardzo wierzącej rodziny i często wspomina dzieciństwo przez pryzmat wspólnych różańców z najbliższymi i nabożeństw majowych z ojcem, miał moment, w którym odwrócił się od Boga. Wpadł w wir kariery i nie miał czasu na modlitwę.
- Do kościoła chodziłem, ale nie często. Do spowiedzi nie chodziłem. Dlaczego? Młodość, młodość, młodość. Człowiek korzystał z życia – powiedział w rozmowie z tygodnikiem. Kobuszewski nie spowiadał się przez prawie 27. lat. Do wyznania grzechów po latach zmusiła go śmiertelna choroba – rak jelita grubego.
W obliczu śmierci pojednał się z Bogiem
Kilka dni przed operacją aktor był przekonany, że jej nie przeżyje. Stwierdził więc, że to najwyższy czas, aby pojednać się ze Stwórcą. Znalazł księdza, z którym później nawet się zaprzyjaźnił. To jemu wyjawił, że nie spowiadał się od prawie 30 lat. Umówili się na tak zwaną spowiedź życia w jednym z kościołów na warszawskim Żoliborzu.
- To była długa spowiedź, wydawało mi się, że trwa 10 minut, a rozmawialiśmy dwie godziny. Ale między Bogiem a prawdą tych grzechów dużo nie miałem. Bardziej grzeszyłem myślą i mową, niż uczynkiem – zdradził w rozmowie z "Dobrym tygodniem".
Od tamtych wydarzeń minęło prawie 30 lat. Kobuszewski pokonał chorobę i cieszy się dobrym zdrowiem. Regularnie również chodzi do kościoła. Na każdym kroku podkreśla, że to, co go w życiu spotkało, to miłość i opieka Matki Przenajświętszej.
Cud narodzin
Przyszedł na świat 18 kwietnia 1934 roku w Warszawie, z którą związał całe swoje życie. Stolica była świadkiem scenicznych sukcesów, ale i zgryzot, jakich przez lata doświadczył Kobuszewski. We wspomnieniach siostry aktora, Hanny, zatytułowanych "Humor w genach", można znaleźć informację, że mało brakowało, a Kobuszewski mógł się w ogóle nie urodzić.
- Raczej sama umrę, niż miałabym własne dziecko zgładzić - odpowiedziała matka aktora na sugestie, że powinna poddać się aborcji ze względu na wiek i stan zdrowia. Nic więc dziwnego, że narodziny Jana uznano za cud.
Śmiertelna codzienność
Dzieciństwo ominęło go szerokim łukiem. Kiedy miał zaledwie pięć lat, wybuchło powstanie warszawskie. Mały Jan, podobnie jak inni mieszkańcy stolicy, był naocznym świadkiem przerażających wydarzeń.
- Pamiętam różne obrazy z okupowanej Warszawy, np. jak zrywają chodniki – nie żeby posadzić kartofle, tylko pochować zmarłych - mówił kilka lat temu na łamach "Zwierciadła".
Tamte zdarzenia na zawsze pozostawiły w jego psychice głębokie blizny.
Prawie robi różnicę
Był oczkiem w głowie matki, która założyła sobie, że jej ukochany Jan zostanie księdzem.
- Zawsze śmieję się, że jestem odwrotnością Jana Pawła II. Był aktorem, który został księdzem. Ja miałem być księdzem, a zostałem… wiadomo - tłumaczył rozbawiony w rozmowie z "Na żywo".
Choć aktor jest żywą legendą kina i ma w swoim dorobku wybitne kreacje, początki pracy w zawodzie nie były łatwe. Kobuszewski ledwo wiązał koniec z końcem.
– Pierwsza moja pensja w teatrze wynosiła 904 zł na rękę, co w przeliczeniu na dolary dawało mniej więcej siedem dolarów – opowiadał w rozmowie z "Dobrym tygodniem".
Oddał się pod opiekę Matki Boskiej
Religia zawsze odgrywała w życiu aktora szczególną, wręcz mistyczną rolę. W rozmowie z "Dobrym tygodniem" Kobuszewski opowiedział o pewnej wyjątkowej historii ze świętym obrazkiem.
- Było to ponad pół wieku temu. Nosiłem w portfelu obrazek z wizerunkiem Matki Najświętszej. Ten obrazek był w naszej rodzinie od dawna, także podczas powstania warszawskiego.
Niestety któregoś dnia ktoś ukradł mu portfel. Dla Kobuszewskiego była to ogromna strata.
Kilka dni później aktor znalazł na ulicy medalik z wizerunkiem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy.
- Jakby chciała powiedzieć: "Zgubiłeś mnie tamtą, to znowu jestem i będę się tobą opiekować". Cały czas ten zwykły metalowy medalik wisi nad moim łóżkiem - zdradził aktor.
Recepta na szczęśliwe życie? Miłość
Jest wierny jednej żonie, z którą obchodził niedawno 60. rocznicę ślubu. Jego wybranką jest aktorka Hanna Zembrzuska, którą poznał na studiach w szkole teatralnej. Oczywiście w Warszawie.
Podczas uroczystości na Jasnej Górze z okazji 50-lecia ich ślub, na której para została odznaczona medalami za długie pożycie małżeńskie przez Lecha Kaczyńskiego, aktorzy zdradzili receptę na długi i szczęśliwy związek.
- Najważniejsze są tolerancja i cierpliwość - mówiła Zembrzuska, a Kobuszewski zażartował. - Dobrze jest też mieć dzieci. Dzieci godzą. A potem dobrze jest mieć wnuki - bo to wielka frajda, bez żadnej odpowiedzialności.
Ze wspomnianą Jasną Górą aktor związany jest od dzieciństwa. To tam, w wieku 12 lat, odbył swoją pielgrzymkę. To także w Częstochowie aktor udzielił wywiadu-rzeki, który został wydany pod tytułem "Patrzę w przyszłość i przeszłość z uśmiechem na ustach”, będąc swoistym wyznaniem wiary Kobuszewskiego.
Po raz ostatni mogliśmy zobaczyć go na wielkim ekranie w "Małej maturze 1947" Lecha Majewskiego z 2010 roku. Sam o sobie mówi, że czuje się szczęśliwy i spełniony.
- Najważniejsza jest rodzina i przyjaciele. Oni są największym sukcesem.