Jeremi Przybora: Setna rocznica urodzin wybitnego artysty
12.12.2015 | aktual.: 22.03.2017 08:34
„Dla mnie Jeremi Przybora jest wieczny”, powiedziała Olga Lipińska. „Już za życia był klasykiem”, wtórował jej Ryszard Marek Groński. „Mistrz słowa śpiewanego, jedyny w swoim rodzaju poeta”, mówił o nim na łamach Trybuny Wojciech Młynarski. „Jaki był? Po prostu wspaniały”, dodawał Wiesław Gołas.
"Dla mnie Jeremi Przybora jest wieczny", powiedziała Olga Lipińska. "Już za życia był klasykiem", wtórował jej Ryszard Marek Groński. "Mistrz słowa śpiewanego, jedyny w swoim rodzaju poeta", mówił o nim na łamach Trybuny Wojciech Młynarski. „Jaki był? Po prostu wspaniały”, dodawał Wiesław Gołas.
Sto lat temu na świat przyszedł Jeremi Przybora, twórca "Kabaretu Starszych Panów", człowiek legenda, doskonały tekściarz, poeta, który „uwalniał od smutków, trosk i zmartwień”, jedna z najbarwniejszych postaci na polskiej scenie artystycznej. * I niepoprawny kobieciarz. Dopiero u boku trzeciej żony odnalazł szczęście, ale wcześniej *romansował na potęgę.W tym, jak okazało się całkiem niedawno – z inną mistrzynią pióra, Agnieszką Osiecką.
Plany na przyszłość
Urodził się 12 grudnia 1915 roku w Warszawie w bogatej, ziemiańskiej rodzinie. Jego rodzice rozstali się, gdy był mały, lecz ojciec namówił byłą żonę, by pozwoliła mu przejąć opiekę nad synem.
Jeremi dorastał więc w wiejskiej posiadłości, wychowywany przez macochę i guwernantkę.
Ojciec chciał, aby syn został dyplomatą, ale chłopcu zupełnie nie widziała się taka ścieżka kariery. Kochał muzykę, lubił kino, a jego największą pasją było pisanie tekstów.
I choć przez jakiś czas studiował w Szkole Nauk Politycznych i na Wydziale Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego, obie uczelnie, bez żalu, porzucił.
Radiowa kariera
Prawdziwym przełomem w jego życiu było wygranie konkursu na spikera radiowego.
* - Na dwa lata przed wybuchem wojny zacząłem pracować w Polskim Radio w charakterze spikera. Nie dostałem tej pracy od razu, ale na pewno pomogła mi w niej wyniesiona z domu nienaganna polszczyzna, znajomość angielskiego i francuskiego, który był wtedy drugim obowiązkowym językiem w radiu. Po francusku zapowiadało się wszystkie ważniejsze koncerty i międzynarodowe transmisje*– wspominał Przybora w audycji Polskiego Radia.
Wtedy też zaczął pisać teksty, odkrywając w sobie talent literacki. Minęło jednak wiele lat, nim jego twórczość trafiła do szerszej publiczności.
Narodziny Starszych Panów
Dopiero w 1948 roku Przybora, odnowiwszy znajomość z poznanym w radiu Jerzym Wasowskim, "dostał skrzydeł".
Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że ich programy przejdą do legendy.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Ale Przybora zasłynął nie tylko jako świetny kabareciarz, ale i prawdziwy łamacz kobiecych serc. Pod koniec lat 30. poznał w studiu radiowym Marię Burską.
Dziewczyna, jedna z tria „sióstr Burskich”, była wówczas w kraju prawdziwą gwiazdą.
- Robiłyśmy przed wojną oszałamiającą karierę. Śpiewałyśmy na najlepszych scenach, przed najbardziej wymagającą publicznością – wspominała swoją karierę Burska w Przeglądzie prawosławnym.
Przybora zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i zapowiedział, że ta piękność zostanie jego żoną. Pobrali się 15 września 1939 roku.
Niepoprawny flirciarz
Ale Przybora nie był gotowy na życie u boku jednej kobiety. Flirtował na potęgę, nie kryjąc się specjalnie ze swoimi romansami przed żoną.
Małżeństwa nie uratowały nawet narodziny ich córki. Wreszcie Przybora powiedział żonie, że chce rozwodu. Ich rozstanie odbiło się szerokim echem – Burska walczyła wówczas z chorobą nowotworową,* toteż niewiernemu mężowi mocno dostało się od dziennikarzy.*Tym bardziej, że od chorej żony odszedł wprost w ramiona innej kobiety, Jadwigi Berens.
- Rozpaczam z powodu jego odejścia – mówiła Burska, twierdząc, że nigdy już nie zdołała pokochać innego mężczyzny.
Ale i Berens niedługo cieszyła się uwagą męża. Wkrótce Przybora zafascynował się inną kobietą.
''Chyba się w tobie zakochałem''
Agnieszkę Osiecką poznał 1 lutego 1964 roku, na jednym z wieczorów w STS-ie.I chociaż słyszał o Osieckiej, że jest prawdziwą pożeraczką męskich serc i powinien mieć się na baczności, zignorował ostrzeżenia.
"Tańczyłem z paroma dziewczynami przypadkowymi, a potem z Tobą, i przypadkowość skończyła się, bo przecież byliśmy tej nocy umówieni ze sobą od lat i ja to od razu zrozumiałem i dlatego powiedziałem sobie: nareszcie!" - pisał zachwycony tym spotkaniem.
Ich romans, nader burzliwy, trwał dwa lata. Pisali do siebie listy, tworzyli o sobie poezję. Bawili się „w kotka i myszkę” – ona wciąż uciekała, on ją gonił.
"Chyba ja się w Tobie zakochałem, czy co?!" - pisał w jednym z listów.
Ich korespondencja została po latach wydana – z inicjatywy córki Osieckiej, Agaty Passent, i przyjaciółki pary, Magdy Umer – jako „Listy na wyczerpanym papierze”.
''On był jej, a ona jego miłością''
- Wiedziałam, że mieli romans, że piosenka Jeremiego „W kawiarence Sułtan” jest o nich, ale do głowy mi nie przyszło, że to było aż tak ważne i wielkie* – wspominała ich związek w _Głosie Wielkopolskim_ Magda Umer. *- Jemu strasznie zależało, by świat się dowiedział, że on był jej, a ona jego, miłością.
Przybora i Osiecka schodzili się i rozchodzili. Wreszcie, po długich miesiącach, oboje mieli dość tej szarpaniny.
Ona wyszła później za Daniela Passenta, on poprosił Berens o rozwód i pocieszenie znalazł w ramionach Alicji Wirth, którą nazywał później swoją jedyną prawdziwą miłością.
Bezkresna ulga
- Zazdroszczę Jeremiemu i Alicji, że są razem i patrzą na rośliny. Ja nigdy nikomu nie umiałam dać spokoju. Sobie też– miała powiedzieć Osiecka, usłyszawszy o nowym związku swojego dawnego kochanka.
Umer dodawała, że Wirth była całkowitym przeciwieństwem Osieckiej.
- Była cieniem Jeremiego, siedziała w domu, rysowała po cichu, świetnie gotowała. Dawali sobie czułość i spokój.
- Po tylu miesiącach, ile lat trwał mój „dopust”, poczułem się całkowicie wyleczony z choroby i ulgę odczułem bezkresną – twierdził Przybora, zachwycając się życiem u boku swojej trzeciej żony.
Spędzili razem 33 lata, a rozłączyła ich dopiero jej przedwczesna śmierć. Przybora był załamany. Stracił chęć do pracy, rzadko pokazywał się publicznie. Twierdził, że życie bez Wirth nie ma sensu. Coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Zmarł 4 marca 2004 roku.(sm/gb)