Kac Wawa, czyli wiele hałasu o nic
Po przeczytaniu wielu negatywnych recenzji, ważnych redaktorów i znawców filmowych, musiałem sam przekonać się na własne oczy, czy faktycznie ten film jest tak tragiczny, że wstyd go gdziekolwiek puszczać, a ludzie nie powinni się przyznawać do tego, że go oglądali. Tak, więc, skorzystałem z okazji, że film został niedawno udostępniony przez platformę VOD i oglądnąłem go. Owszem, daleko mu do hollywoodzkiej produkcji „Kac Vegas”, z którym jest porównywany, ale nazywaniem go najgorszym polskim filmem wszech czasów to wielka przesada. Miała to być lekka komedia polska w 3D (na temat 3D nie będę się tutaj wypowiadał, gdyż widziałem tylko wersję 2D), i co by nie mówić było parę śmiesznych scen, więc komedią można ją nazwać, a że nie najlepszą to już inna sprawa.
30.10.2012 19:45
Jednak porównując jak hurtowo zaczęto robić przez ostatnią dekadę polskich komedii czy też komedii romantycznych, to w każdym roku 2 max 3 były godne zobaczenia, reszta również pozostawiała wiele do życzenia. I tak mógłbym teraz zacząć wymieniać szereg filmów, które wg. mnie były na podobnym poziomie, czasami nieco lepszym bądź gorszym, jednak wymienię tylko trzy, a mianowicie: „Fenomen”, „Polisz kicz projekt”, „Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja”. Te trzy tytuły, sprawiły, że naprawdę nie widziałem, że to możliwe, żeby polskie kino upadło tak nisko. Nie było w nich ani jednej śmiesznej sceny, czy choćby jakieś śmiesznego dialogu, a sama fabuła często nie trzymała się kupy, dlatego gdybym miał porównywać „Kac Wawe” do któregokolwiek z tych filmów (a jest ich naprawdę więcej), to ona powinna dostać jakąś nagrodę choćby na Festiwalu filmowym w Gdyni. Dobra wystarczy już bronienia „Kac Wawy", gdyż mam nadzieję, został zrozumiany sens tego, co chciałem przekazać, że łatwo jest naskakiwać na twórców i aktorów o to,
że stworzyli niby najgorszy film wszech czasów, a nie pamięta się już o innych produkcjach jeszcze gorszych.
A wracając do meritum, czyli samego filmu „Kac Wawy”, mamy tu pięciu facetów, którzy organizują wieczór kawalerski jednemu z nich (Szyc, Pawlicki, Milewicz, Żurawski i Pujszo). Zgodnie jak tradycja nakazuje, ma to być ostatnia szalona impreza pełna panienek, alkoholu i czasami czegoś mocniejszego, przed ślubem. Jednak jak to często bywa przy takich filmach, niezwykłe zdarzenia i zbiegi okoliczności pełne grozy i humoru, przytrafiają się naszym bohaterom, zmieniając często ich życiowe postawy. W filmie tym jest jedna rzecz, która uratowała go przed kompletną klapą, a mianowicie obsada aktorska.
Oprócz wymienionych wcześniej aktorów, w filmie pojawiają się jeszcze m.in. Sonia Bohosiewicz, Roma Gąsiorowska, Mirosław Zbrojewicz, Agnieszka Włodarczyka oraz epizodycznie Michał Koterski i Tomasz Karolak. To właśnie dzięki nim, można było coś z tego filmu jeszcze wyciągnąć. Mamy tu np. bardzo dobrą kreacje Mirosława Zbrojewicza, który jako alfons Kaban, idealnie pokazuje, jak ten biznes się kręci i za co się słono płaci. Oprócz Zbrojewicza fajnie również wypadli: Żurawski, Szyc i Pujszo, którzy bez wielkiego wysiłku potrafili bawić się tym, co mieli zagrać. Postacie damskie, są dosyć blade w tym filmie, no poza może Romą Gąsiorowską, która tak przerysowała postać głównej prostytutki, że wyszło to dla mnie bardziej żałośnie, niż śmiesznie. Uśmiech na mojej twarzy natomiast można było zobaczyć, w momentach, gdy pojawili się Tomek Karolak i Misiek Koterski, były to krótkie epizody, aczkolwiek które zapadały w pamięć.
Patrząc się od strony technicznej, film jest słabo zrealizowany i nie mówię tutaj o efekcie 3D, którego nie miałem okazji zobaczyć. Muzyka w filmie często przeszkadza, poprzez buczenie i trzeszczenie, że momentami ciężko było wychwycić dialogi (chyba, że taki miał być efekt?), do tego słaby montaż, często bardzo agresywne przechodzenie z jednej sceny do drugiej, niemające większego sensu, no i na koniec wtrącenia w postaci animacji komputerowych, które mnie osobiście drażniły.
Obiektywnie patrząc jednak na „Kac Wawe”, mimo wielu niedociągnięć zarówno od strony technicznej, fabularnej jak i aktorskiej, jest to film, który można zobaczyć. Owszem jest jednym ze słabszych filmów tego roku, ale na pewno nie jest najgorszym polskim filmem jaki powstał, a wręcz mogę się założyć, że jeszcze wiele gorszych powstanie.