Kevin Spacey był wielką gwiazdą. Zaliczył spektakularny upadek
Kevin Spacey 26 lipca skończył 62 lata. Jeszcze parę lat temu Amerykanin był powszechnie uwielbiany. Grał w wielkich produkcjach kinowych i prestiżowym serialu Netflixa. A potem przyszły oskarżenia o molestowanie seksualne, które zabiły jego karierę. Mimo wszystko Spacey zamierza wrócić do aktorstwa.
Można śmiało postawić tezę, że hollywoodzka kariera 62-letniego dziś Kevina Spaceya skończyła się 29 października 2017 r. Tego dnia Anthony Rapp oskarżył go o molestowanie seksualne, do którego miało dojść w domu gwiazdora w 1986 r. Rapp miał wtedy 14 lat, a Spacey 26. Nie był to pierwszy raz, gdy Rapp mówił o tym bolesnym dla siebie wydarzeniu. Opowiedział o nim już w 2001 r. w rozmowie z magazynem "The Advocate", ale nazwisko Spaceya zostało usunięte z publikacji, by uniknąć sporu prawnego. Jednak wtedy panował zupełnie inny "klimat", jeśli chodzi o głośne oskarżenia o nadużycia seksualne.
Gwiazdorzy Hollywood przestali być nietykalni chwilę przed wyznaniem Rappa. 5 października wybuchła prawdziwa bomba. Dziennikarki "New York Timesa", Jodi Kantor i Megan Twohey, ujawniły potworne zachowania producenta Harveya Weinsteina. W następnych dniach i miesiąciach media społecznościowe i prasę zalały głosy ludzi (głównie kobiet), którzy pisali o swoich doświadczeniach przemocy seksualnej m.in. w branży filmowej. Narodził się ruch #MeToo, a Spacey był jednym z jego największych antybohaterów.
Zobacz: Przestępstwa seksualne w show-biznesie. Przykładów nie brakuje
Aktor próbował ratować sytuację. 30 października wydał oświadczenie, w którym ujawnił, że jest homoseksualistą. Zarzekał się też, że nie pamięta tego incydentu, ale przeprosił Rappa.
Persona non grata w Hollywood
Zdobywca dwóch Oscarów (za drugoplanową rolę w "Podejrzanych" i za pierwszoplanową w "American Beauty") błyskawicznie odczuł reperkusje zarzutów Rappa. Chwilę po nim wypowiedziały się inne osoby, które miały zostać skrzywdzone przez gwiazdę. Już 31 października The International Academy of Television Arts and Sciences ogłosiła, że nie uhonoruje Spaceya nagrodą założycieli ze względu na niepokojące doniesienia na jego temat.
2 listopada ze współpracy z aktorem zrezygnowała jego agencja, Creative Artists Agency. Największy cios przyszedł dzień później. Netflix wyrzucił Spaceya z "House of Cards", gdzie wcielał się w demonicznego polityka Franka Underwooda. Zatrzymał także dystrybucję filmu biograficznego "Gore".
W pewnym momencie wydawało się, że oskarżenia wobec aktora nie będą miały końca. Pod koniec listopada odezwało się około dwudziestu pracowników londyńskiego Old Vic Theatre, gdzie aktor w latach 2004-2015 był kierownikiem artystycznym. Oni też zarzucili mu niewłaściwe zachowanie.
Po wybuchu afery Spacey został także "wycięty" z gotowego filmu Ridleya Scotta "Wszystkie pieniądze świata" i zastąpiony przez Christophera Plummera, który potem za tę rolę dostał nominację do Oscara. Aktor w tamtym czasie unikał mediów. Jak podał w swoim oświadczeniu, zamierzał udać się na terapię.
Spacey niczym Underwood
Upadek Spaceya nie oznaczał jedynie utraty pozycji w amerykańskim show-biznesie. Zaczęły się problemy prawne, które, ku zaskoczeniu mediów, ostatecznie w żadnym z przypadków nie skończyły się wyrokiem. W kwietniu 2018 r. prokuratura w Los Angeles ogłosiła, że zbada sprawę oskarżenia o napaść seksualną, której Spacey miał się dopuścić na dorosłym mężczyźnie w 1992 r. Pięć miesięcy później sąd oddalił sprawę, uznając ją za przedawnioną.
We wrześniu 2018 r. upadły gwiazdor został pozwany drogą cywilną przez anonimowego masażystę, którego Spacey miał dotykać po genitaliach. Ta sprawa zakończyła się w sposób, który co niektórym nasunął skojarzenie z wydarzeniami z "House of Cards" – rok po wpłynięciu pozwu prawnicy aktora poinformowali sąd, że oskarżyciel… zmarł. Media podały, że z przyczyn naturalnych.
W listopadzie 2018 r. Spacey został oczyszczony z zarzutów w sprawie o molestowanie 18-latka w barze na wyspie Nantucket. Do incydentu miało dojść w 2016 r. Spacey po upiciu nastolatka miał mu rozpiąć rozporek i dotykać genitaliów. Ale prokurator stanu Massachusetts wycofał zarzuty.
W 2020 r. Rapp wraz z oskarżycielem określanym w pozwie jako "C.D" byli kolejnymi osobami, które pozwały Spaceya. Jednak w czerwcu tego roku sędzia oddalił pozew oskarżyciela, który odmówił ujawnienia swojego nazwiska w postępowaniu sądowym.
Spacey wraca do aktorstwa
Wyliczono, że od jesieni 2017 r. wobec aktora wysunięto ponad 30 zarzutów dotyczących napaści seksualnych, które nie przyniosły mu poważniejszych konsekwencji prawnych. Już trzy lata temu Tanya Gold w swoim artykule dla "The Spectator” stwierdziła, że z racji braku skazania aktora za jakikolwiek z zarzucanych mu czynów, powinien wrócić do aktorstwa. Jej zdaniem Hollywood wystarczająco jest zanurzone w hipokryzji. Jak podkreśliła, talent Amerykanina, który potrafi zagrać właściwie wszystko, jest niepodważalny, więc kino tylko cierpi na jego nieobecności.
Inna sprawa, że Spacey szukał sposobów, by wrócić do aktorstwa. Nagrywał już osobliwe filmiki na Boże Narodzenie, w których namawiał do tego, by niszczyć zło i agresję życzliwością. Jednak pierwszy poważny krok zrobił dopiero w maju tego roku, gdy świat obiegła informacja o jego nowej roli. Spacey zagra w niezależnej produkcji włoskiej "L’uomo che disegno Dio" (po pol. "Człowiek, który namalował Boga"). Wcieli się w policyjnego detektywa prowadzącego śledztwo w sprawie niewidomego artysty oskarżonego... niesłusznie o pedofilię.
Szum medialny wokół tej wieści był na tyle duży, że z filmu zrezygnowała aktorka Vanessa Redgrave. Reżyser Franko Nero zdaje się jednak tym nie przejmować. – Jestem szczęśliwy, że Kevin zgodził się wystąpić w moim filmie — powiedział w wywiadzie udzielonym ABC News.
Raczej można zakładać, że obchodzący swoje 62. urodziny Spacey nie ma czego szukać w Hollywood. Ale kino europejskie jest mniej pamiętliwe pod kątem skandalicznej przeszłości danej osoby. Jest za wcześnie, by wyrokować, co będzie dalej z karierą aktora (wciąż wisi nad nim pozew Rappa), ale wydaje się, że zrobi on wszystko, by ponownie zaistnieć na wielkim lub małym ekranie. Inna sprawa, że historia jego upadku sama w sobie nadawałaby się na film.