Komu, komu bo idę do domu
„Galerianki” mają w sobie wszystko, o co dzisiaj tak bardzo prosi polskie kino.
Świetny temat na film, dobrze rozpisany scenariusz, kultowe dialogi, dramat z komediowym zarysowaniem oraz fantastyczne aktorstwo.
Sława tego filmu wyprzeda już jego premierę zaplanowaną na koniec września.
Wszyscy mówią o najnowszym filmie Kasi Rosłaniec. Kim jest reżyserka? Kim są aktorki? Co robiły wcześniej? Czy to wszystko prawda?
Poznajmy historię Alicji (Anna Karczmarczyk)
- spokojnej, nieźle uczącej się gimnazjalistką. Skryta, nieśmiała, skromna, postanawia zaprzyjaźnić się z Mileną (Dagmara Krasowska)
, która pokazuje jej, jak się żyje "na poziomie". Młode bohaterki nie mając oparcia ani w rodzicach, ani w nauczycielach, muszą radzić sobie same a że żyjemy w społeczeństwie konsumpcyjnym, najważniejsza jest kasa. Tytułowe galerianki wyszukują więc w centrach handlowych i klubach sponsorów. Dziani panowie za seks kupują im jeansy, upragnione telefony.
Film wcale nie prezentuje przerysowanego obrazu współczesnych nastolatków. Kasia Rosłaniec przedstawia nam jedynie hermetyczne środowisko i podsuwa ewentualną genezę jego ukształtowania. Nie uogólnia problemów młodych ludzi ani nie klasyfikuje ich pod jedną definicją. Młodej reżyserce należą się też wielkie brawa za prowadzenie aktorów. Każda z tych jeszcze niepełnoletnich dziewczyn stworzyła swoją kreację nie zwykle wnikliwie i zaprezentowała ją bez żadnych zastrzeżeń.
„Galerianki” to film o pragnieniu wyjścia z samotności oraz potrzebie akceptacji. Debiutująca reżyserka kładzie nacisk na kruchość postaci w momencie, gdy kształtowana jest ich nastoletnia psychika. Wbrew pozorom proces ten nie zachodzi pod wpływem środowiska, lecz w pierwszej kolejności wewnątrz rodzinnych domów.
Za ten film Pani Kasi Rosłaniec należą się wszystkie komórki i wszystkie białe kozaczki świata. Rewelacja!