Konserwatywne życie amerykańskich chasydek. Znalazły się kobiety, które dokonują małej rewolucji
Na ogolonych głowach noszą peruki. Nie mogą pokazywać gołego ciała, więc szczelnie okrywają się ubraniami. Mają być skromne. Dla Boga i dla męża. Mają rodzić, służyć, nie pracować. W centrum światowej rozrywki i biznesu żyją jak w innym świecie.
Borough Park na Brooklynie w Nowym Jorku to miejsce największej społeczności chasydów na świecie. Tworzą swój odrębny świat. Taki, w którym kobieta nie może pokazywać swojej kobiecości. Zasłania włosy, gdy tylko wyjdzie za mąż. Jej ciało ogląda tylko mąż. Dotyka też tylko mąż. Dlatego gdy stanie się jej coś, co wymaga pomocy lekarza czy pogotowia, chasydzi długo zastanawiają się, czy to konieczne. Dotyk obcego mężczyzny jest zabroniony. Chasydzi przez lata zamknęli się przed światem tak bardzo, że zorganizowali własną służbę medyczną. W Hatzolah służą ochotniczo tylko mężczyźni. Kobiety nie mają tam wstępu. Dlatego kilka lat temu zorganizowały swój odpowiednik.
Kobiety z Ezras Nashim ryzykują reputację i przyszłość swoich dzieci. Ich pracę jako jedyna pokazała w premierowym filmie dokumentalnym Paula Eiselt. "93queen" to jej debiut. I to taki, o którym już głośno w świecie. Eiselt pokazała życie w jednej z najbardziej odizolowanych społeczności. Odrębny kosmos w ultraliberalnym Nowym Jorku. Co ważne – Eislet sama jest ortodoksyjną Żydówką.
Kobieca pomoc
Można śmiało nazwać to rewolucją albo fenomenem. Eislet zaczęła pracę nad filmem blisko 5 lat temu. W sieci natknęła się na zdjęcie kobiet w purpurowych kitlach. Wtedy po raz pierwszy przeczytała o grupie chasydek, które same zorganizowały pogotowie ratunkowe. Nazywają to "pomocą dla kobiet". Eiselt zaciekawił już sam fakt, że w artykule pojawiło się zdjęcie tych kobiet. Dlaczego? Ortodoksyjni Żydzi nie publikują zdjęć kobiet w mediach. W ogóle. Po drugie: według religijnych przywódców te kobiety nie powinny zajmować się pracą.
- Jako ortodoksyjna Żydówka od razu wiedziałam, że Ezras Nashim będzie ogromną zmianą kulturową w konserwatywnym społeczeństwie chasydów. Rewolucją. Przez dekady Hatzolah sukcesywnie zabraniał kobietom uczestniczenia w pracy pogotowia, a teraz otwarcie pokazuje, że nie ma zamiaru ułatwiać im prowadzenia organizacji. Ale tych kobiet nie da się łatwo spławić – pisze Paula w swoim oświadczeniu opublikowanym na stronie filmu.
"93queen" opowiada o początkach Ezras Nashim. Przez kilka miesięcy kamery towarzyszą chasydkom w kitlach. Tytuł wziął się od kodu, jakim posługują się podczas zgłaszania wypadków. Szczególną uwagę reżyserka poświęca Rachel "Ruchie" Freier – chasydce, prawniczce i podobno superbohaterce, bo tak mówi się o niej dziś w amerykańskich mediach. Freier jest matką szóstki dzieci. Pierwszą kobietą ze środowiska ortodoksyjnych Żydów, która została sędzią. Dyplom prawnika zrobiła w wieku 40 lat. Dzisiaj ma 53, doczekała się nawet wnuków i własnego pogotowia.
Ezras Nashim to jej oczko w głowie. I powód nieustannych skandali. Organizacja od początku istnienia była skazywana na porażkę. W "93queen" wypowiadają się chasydzi, którzy mają ratowniczki za "skrajne feministki". Eiselt pokazała, jak syn Freier musi wysłuchiwać rabinów, którzy oskarżają matkę o świętokradztwo. O to, że szkodzi wszystkim Żydom. Córka z kolei – co też pokazane jest w filmie dokumentalnym – dostaje w szkole anonimowe listy od przeciwników kobiecego pogotowia. Na Twitterze roi się od wpisów, że Freier igra z ogniem, że rzuca wyzwanie nawet nie społeczności, a Bogu. "Boże, miej litość dla tych, którzy czekają na ich pomoc, kiedy one nakładają make-up i wybierają sukienki" – cytuje jeden z komentarzy autorka filmu.
- Jeśli możemy co roku rodzić dzieci, to dlaczego nie możemy pracować w pogotowiu? – mówi Ruchie w "93queen". – Najgorszą rzeczą, jaką ktoś może mi powiedzieć to to, że nie mogę czegoś robić tylko dlatego, że jestem kobietą, wierzącą kobietą – przyznaje.
Ezras Nashim nie chcą mieć nic wspólnego z feministkami. Otwarcie mówią o tym w wywiadach. Nie chcą rzucać wyzwania ani Bogu, ani mężczyznom. Podkreślają na każdym kroku, że zorganizowały pogotowie, by kobiety w potrzebie miały szansę poproszenia o pomoc inne chasydki. A do tej pory mogły liczyć na wątpliwą pomoc Hatzolahu. Ruchie opowiada w filmie: - Potrzebowałaś pomocy, dzwoniłaś na pogotowie, po jakimś czasie do mieszkania wpadało kilku mężczyzn. Dla ortodoksyjnej Żydówki to trauma. Nie chcą być dotykane przez obcych - tak bardzo przejmują się wbijanymi nam do głowy zasadami.
Świętość ciała
Kobiety w tym środowisku od małego wychowywane są w skromności. Już jako małe dziewczynki wiedzą, że ich cielesność to największy temat tabu. Pisała o tym w głośnej i wyjątkowo kontrowersyjnej książce Debora Feldman. "Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów" opublikowano w Polsce w tamtym roku. Feldman ze szczegółami opisała, przez co przechodzą chasydki.
Dziewczynki noszą do szkoły grube pończochy (ich grubość i np. charakterystyczny pasek z tyłu łydki regulowane są przepisami ustanawianymi przez przywódców religijnych), swetry zakrywające całe ręce, a pod nie zakładają jeszcze koszule, by dokładnie przykrywały obojczyki i kark. Spodni nie noszą. Podstawą garderoby dziewczyny są spódnice do kostek. Latem również nie należy odsłaniać ciała - jego widok zarezerwowany jest tylko dla mężów.
Młode chasydki kończą przeważnie tylko jedną szkołę - mając 17 lat, są zdaniem społeczności dorosłe i gotowe na małżeństwo. Niewiele z nich kończy uniwersytety (szczególnie w tych ultraortodoksyjnych odłamach).
O tym, jak funkcjonuje ich ciało, dowiadują się dopiero na naukach przedmałżeńskich. Deborah przyznała w książce, że wcześniej nie miała pojęcia, co to seks, a nawet jak dokładnie wygląda jej ciało.
Tak to wspominała wykład o "świętości ciała" przed ślubem: - Ciała kobiety i mężczyzny zostały stworzone jak pasujące do siebie kawałki układanki. Słucham, jak opisuje przedsionek i jego ściany, prowadzący do drzwiczek, otwierających się do wnętrza łona, do "źródła". Nie potrafię sobie wyobrazić, jak ten cały system może się mieścić. Instruktorka próbuje wyjaśnić, jak to jest z tym wejściem, prowadzącym do "źródła". Wkłada wskazujący palec jednej dłoni w pierścień z kciuka i wskazującego palca drugiej dłoni i wykonuje idiotyczny, posuwisty ruch. Ciągle jednak nie potrafię sobie wyobrazić, gdzie jest to miejsce w moim ciele.
Tak wychowane kobiety, przekonane do tego, że muszą być zawsze skromne, nie chcą często pomocy medycznej od nieznajomego mężczyzny. Dochodzi do absurdów, o których mówiła zarówno Feldman, jak i Ruchie w filmie dokumentalnym. Chasydki boją się dotyku obcych mężczyzn. Zdarza się, że odmawiają pomocy, bo nie ma przy nich męża. A w niektórych przypadkach czas udzielenia pomocy jest przecież kluczowy. I to główny powód, dla którego powstało Ezras Nashim. Wcale nie po to, by jedynie dokonywać kulturowej rewolucji. Choć ta wyszła im przez przypadek. – To nie sprawa feminizmu. Chcemy pomagać kobietom np. podczas porodów – mówiła w jednym z wywiadów założycielka organizacji. – Wolontariusze Hatzolah to nasi bohaterowie. Robią fantastyczną pracę. To, że nie podoba im się nasze pogotowie, to jeszcze nic nie znaczy. Musimy dać kobietom alternatywę.
Chasydki online
O filmie "93queen" zdecydowanie będzie jeszcze głośno. Pokazuje przecież, jak zmienia się społeczność chasydów. Małymi kroczkami, ale zmienia. Film, który teraz ma premierę w Stanach, wkrótce ma trafić do dystrybucji za granicą, więc także i w Europie – przynajmniej według zapowiedzi autorki.
Film z jednej strony pokazuje, jak kobiety buntują się przeciwko konserwatywnemu porządkowi i biorą sprawy w swoje ręce.
Za własne oszczędności szkolą się na ratowniczki, same odbierają telefony od potrzebujących pacjentek. Pokazują, że kobieta to nie klacz rozpłodowa. Może pracować, pomagać i spokojnie jeszcze zajmować się swoją rodziną. Z drugiej jednak strony: bohaterki same podgrzewają stereotypy we własnej społeczności. Nie ma tam na przykład mowy, że członkinie Ezras Nashim nie mogą same prowadzić karetek. Pomagają im mężczyźni. Panie z pogotowia nie mają nic przeciwko temu, że religia zakazuje kobietom prowadzenia samochodów, że dalej muszą przestrzegać rygorystycznych ubiorów. Bronią się przed nazywaniem ich feministkami rękami i nogami. A i tak postrzegane są negatywnie przez część społeczeństwa z Borough Park.
- Niektórzy postrzegają nas błędnie jako feministki, które rzucają wyzwanie mężczyznom. Ale powinni już wiedzieć, że dla nas najważniejsze jest stanie po stronie skromności i ochrony prywatności kobiet – mówi w rozmowie z "The New York Jewish Week" Hadassah Straus, jedna z członkiń pogotowia. – Mój dom jest na pierwszym miejscu. To moja najważniejsza rola w życiu. Jeśli chcę mieć jeszcze drugie zajęcie, nic nie stoi na przeszkodzie – dodaje. I podkreśla, że praca w pogotowiu to nie kariera, a jedynie "zajęcie".
Na każdym kroku podkreślają, że chcą być alternatywą dla potrzebujących kobiet. A czy przypadkiem właśnie nie o to chodzi w feminizmie? Że można respektować różne poglądy, dawać kobietom możliwość? Mogą nie chcieć, by mówili o nich per "feministki". Ale i tak pokazują tej konserwatywnej społeczności, że da się funkcjonować nieco inaczej. Rachel "Ruchie" Freier może mówić, że "tylko" odbiera porody. Ale dla młodych chasydek jest z pewnością inspiracją. Jeśli chcesz mieć gromadę dzieci i czujesz się dobrze z religijnymi zakazami – OK. Ale możesz też robić coś więcej i dla siebie, i dla innych.
Ona sama była pewna, że będzie sekretarką do końca życia. Miała 30 lat i trójkę dzieci. Skończyczyła studia, urodziła jeszcze kolejne troje dzieci, potem zapisała się na kurs prawa. Z dumą przyznaje, że jest dobrą chasydką. Modli się trzy razy dziennie. Goli głowę, gdy tylko włosy zaczynają odrastać. Nosi długie spódnice i uczy skromności córki. A przy tym wszystkim rozwija się jako prawniczka. Jest już sędzią, o czym nie mogło nawet marzyć wiele kobiet przed nią.
Choć nie ma w domu internetu, używa go w biurze. Ma konta na Facebooku, Instagramie, Twitterze. Jej pogotowie też promuje się online. Na ich profilu na Instagramie można łatwo znaleźć zdjęcia ze szkoleń organizowanych dla chasydek. Pokazują na plastikowych modelach, jak wygląda poród. Małe Żydówki uczą sztucznego oddychania i mierzenia ciśnienia. Małymi krokami przekonują ortodoksów, że niektóre zakazy powoli tracą sens.