Krzysztof Kowalewski: Ciężkie chwile w życiu aktora
23.11.2012 | aktual.: 22.03.2017 09:29
Jak się okazuje, od wielu miesięcy pan Krzysztof przeżywał dość ciężkie chwile. Okropny ból, jaki przeszywał jego ciało, uniemożliwiał mu nie tylko pracę zawodową, ale także sprawne poruszanie się. Doszło nawet do tego, że aktor wylądował w szpitalu.
Kilka tygodni temu zastanawialiśmy się, dlaczego Krzysztof Kowalewski przestał być tak aktywny jak kiedyś, nie występuje już w filmach i bardzo sporadycznie pokazuje się publicznie. Nasz niepokój wzbudził także wygląd uwielbianego aktora, który na salonach pojawił się pokryty zaskakującym zarostem i w niezbyt eleganckim ubraniu.
Jak się okazuje, od wielu miesięcy pan Krzysztof przeżywał dość ciężkie chwile. Okropny ból, jaki przeszywał jego ciało, uniemożliwiał mu nie tylko pracę zawodową, ale także sprawne poruszanie się. Doszło nawet do tego, że aktor wylądował w szpitalu.
Co takiego stało się kultowemu artyście, że musiał zrezygnować z występów na scenie? Co mu dolega i kiedy możemy spodziewać się jego powrotu?
Zmienił się nie do poznania
Na początku listopada aktor, nazywany często ikoną polskiej komedii, wyglądał na zmęczonego i zaniedbanego. Przez bujny siwy zarost Krzysztof Kowalewski zmienił się nie do poznania i w niczym nie przypominał dobrotliwego starszego pana.
W tym roku pamiętny Jan Hochwander, kierownik produkcji filmu "Ostatnia paróweczka hrabiego Barry’ego Kenta", obchodził 75. urodziny.
Ku rozpaczy fanów, jakich zdobył przez 50 lat swojej błyskotliwej kariery, pan Krzysztof od jakiegoś czasu nie pojawia się na małym i dużym ekranie z taką regularnością jak kiedyś.
Dlaczego nie gra tak często, jak kiedyś?
Dwa lata temu dziennikarze Faktu zapytali się Krzysztofa Kowalewskiego dlaczego nie gra tak często, jak kiedyś. Oto co usłyszeli:
- Teraz nikt nie potrafi zrobić dobrej komedii – wyjaśnił aktor dodając, że sam ma pomysł na film ze swoim udziałem.
– Bohaterami mogliby być polscy politycy, mam o nich jak najgorsze zdanie – mówi aktor. – Oczywiście nie tylko Lepper byłby dobrym materiałem na rolę, bo chama zagrać najłatwiej. Ja mógłbym zagrać prawie każdego. Tylko niech ktoś da mi wreszcie przyzwoity scenariusz!
Spadek aktywności zawodowej
Ostatnią rolą, w jakiej mogliśmy go zobaczyć na srebrnym ekranie, był jego występ w komedii Olafa Lubaszenki zatytułowanej „Złoty środek”. Od tamtej pory aktor występował w warszawskim Teatrze Współczesnym, ale i w tym wypadku musiał ograniczyć swoje zaangażowanie do minimum.
Cierpi na chorobę stawów
Powodem zaniku aktywności zawodowej były dolegliwości, na które uskarżał się już od dłuższego czasu.
Po wizycie u lekarza okazało się, że Krzysztof Kowalewski cierpi na chorobę stawów, która uniemożliwia mu poruszanie się bez bólu.
Aktor dostał skierowanie do szpitala, w którym spędził dwa tygodnie. Czy udało mu się pomóc?
Trafił do szpitala
Jak dowiedział się magazyn Świat i ludzie, lekarzom udało się uśmierzyć przeszywający stawy ból. Po 14 dniach popularny aktor został wypisany ze szpitala i wrócił do domu.
Informator pisma zdradził, że bardzo szybko zapragnął też wrócić na scenę.
- Pan Krzysztof chce jak najwięcej grać - powiedział chcący zachować anonimowość mężczyzna.
Ta wiadomość ponoć bardzo ucieszyła współpracowników i przyjaciół aktora zatrudnionych w teatrze.
Szybko wziął się do pracy
Po opuszczeniu szpitalnych murów i dojściu do formy, Krzysztof Kowalewski bardzo szybko wziął się ostro do pracy.
Przeglądając repertuar warszawskiego Teatru Współczesnego zwraca uwagę liczba przedstawień, w których ma się pojawić. A jest ich aż trzynaście!
Mało tego, aktor rozpoczął też próby do kolejnego!
Wszystko dzięki żonie i córce
Dzięki opiece żony Agnieszki Suchory oraz 12-letniej córki Gabrysi, ku uciesze fanów, aktor z impetem wraca więc do pracy. Na razie nic nie wskazuje na to, by prędko miał przejść na emeryturę.
Jeśli jednak zdecyduje się porzucić karierę artystyczną, jego rodzina będzie równie szczęśliwa. Wszak do dla nich w ubiegłym roku kupił kilka hektarów ziemi na Mazurach, gdzie ma zamiar wypoczywać z dala od wielkomiejskiego zgiełku stolicy.
Mamy nadzieję, że zanim to nastąpi, Krzysztof Kowalewski zaskoczy nas jeszcze niejedną zapadającą w pamięć kreacją. (mf/gk)