''Krzyżacy'': Co się stało z Danusią Jurandówną
27.07.2015 | aktual.: 22.03.2017 17:06
Tymczasem po „Krzyżakach” Staniszewska skupiła się na pracy w teatrze (na planie filmowym pojawiła się zaledwie kilka razy), by wreszcie na początku lat 90. zupełnie zrezygnować z aktorstwa.
23 lipca Grażyna Staniszewska, pamiętna Danusia Jurandówna, świętuje 78 urodziny. Dlaczego aktorka tak lubiana i ceniona niespodziewanie zniknęła z branży?
W 1960 roku, po premierze *"Krzyżaków" w reżyserii Aleksandra Forda (więcej o jego tragicznych losach tutaj)
, stała się jedną z najpopularniejszych polskich aktorek. Nazwisko 24-letniej wówczas Grażyny Staniszewskiej było na ustach wszystkich i spodziewano się, że to dopiero początek wielkiej kariery tej obiecującej, młodziutkiej artystki.*
Tymczasem po "Krzyżakach" Staniszewska skupiła się na pracy w teatrze (na planie filmowym pojawiła się zaledwie kilka razy), by wreszcie na początku lat 90. zupełnie zrezygnować z aktorstwa.
23 lipca Grażyna Staniszewska, pamiętna Danusia Jurandówna, świętuje 78 urodziny. Dlaczego aktorka tak lubiana i ceniona niespodziewanie zniknęła z branży?
Aktorka jednej roli
Na ekranie po raz pierwszy pojawiła się w 1956 roku, w "Szkicach węglem" Antoniego Bohdziewicza. Po tym średnio udanym debiucie mogło być już tylko lepiej – i tak Staniszewska zabłysnęła w "Krzyżu Walecznych" Kazimierza Kutza i w "Popiele i diamencie" Andrzeja Wajdy. Na śliczną i zdolną aktorkę zwrócił też uwagę Aleksander Ford, zapraszając ją do swoich "Krzyżaków".
Ta rola przyniosła jej ogromną popularność, ale też stała się prawdziwym przekleństwem – od tej pory Staniszewska już zawsze będzie kojarzona z jasnowłosą Danusią.
''Udział w Krzyżakach stał się dla niej przekleństwem''
O tej swoistej klątwie „Krzyżaków” mówił po latach partner Staniszewskiej z planu filmowego.
- Reżyser Ford liczył na naszą świeżość i naturalność. I tacy chyba byliśmy: bardzo młodzi, pełni entuzjazmu i nadziei – opowiadał we Wspomnieniu do Albumu Mieczysław Kalenik, filmowy Zbyszko. - Wydawało się po premierze Krzyżaków, że świat legł u naszych stóp. Lecz, jak to się często zdarza w aktorskim życiu, olbrzymia popularność obróciła się przeciw nam.Trudno uwierzyć, ale po filmie Forda nie dostałem już naprawdę interesującej roli. Podobnie było z Grażyną. Sama zwykła mówić, że udział w Krzyżakach stał się dla niej przekleństwem.
''Ona będzie moją żoną''
I choć nie powiodło się Staniszewskiej w branży filmowej, odnalazła szczęście w... miłości. Mieczysław Kalenik tak opowiadał o jej zalotniku:
- Niezadługo od premiery Krzyżaków szliśmy z Grażyną Krakowskim Przedmieściem w stronę akademickiego domu Dziekanka, gdzie mieszkała. Usłyszałem za sobą szybkie kroki. Gdy odwróciłem się, nieznajomy mężczyzna zapytał, czy pani, której towarzyszę, to moja dziewczyna. „Nie”, żachnąłem się na obcesowe pytanie. „Ale właściwie co panu do tego?” Szczupły, wysoki chłopak odetchnął z ulgą. „To dobrze. Bo ona będzie moją żoną”.
I to się sprawdziło. Z Wojtka, który mnie wtedy zaczepił i z którym się po latach zaprzyjaźniłem, wyrósł sławny chirurg, profesor Wojciech Noszczyk. Grażyna Staniszewska sprawdziła się w roli jego żony. To, co dla nich wspólne, to dobroć i wielka klasa.
''Podobnie bezczelnego faceta w życiu nie widziała''
Nieco inaczej wspominał swój „wielki podryw” sam Wojciech Noszczyk. 11 kwietnia 1959 wraz z kuzynem Krzysztofem poszedł do kina na „Krzyż Walecznych” i obaj zachwycili się Grażyną Staniszewską. Noszczyk zaproponował więc zakład, twierdząc, że przyprowadzi młodą aktorkę do Bristolu. Stawką był kilogram kawioru.
- Biegnę do Szkoły Teatralnej, wpadam na Bożenę Kurowską – relacjonował w magazynie Puls mąż aktorki. - Mówi, że Staniszewska mieszka w Dziekance. To do Dziekanki. Spotykam Elę Czyżewską, ona twierdzi, że Grażyna się przeprowadziła do koleżanki na Langiewicza. Tam się dowiaduję, że jest właśnie w kinie "Śląsk" na Festiwalu Festiwali Filmowych, bardzo popularnej wówczas imprezie. I rzeczywiście, stała w zwartym tłumie wielbicieli. A ja prosto do niej: "Nazywam się Wojciech Noszczyk i przyszedłem po panią".
- Gapiła się na mnie, nic nie mówiąc. Potem się przyznała, że ją zatkało, bo podobnie bezczelnego faceta w życiu nie widziała. Umówiliśmy się w Bristolu, ale dopiero następnego dnia. "To ta? - zdziwił się Krzysztof. - Fatalna!".
Małżeńska sielanka
Cztery lata później Grażyna Staniszewska i Wojciech Noszczyk byli już małżeństwem.
- Zamieszkaliśmy na Saskiej Kępie, w domku o powierzchni 62,5 metra, z czego dużą część zabierały schody, zaprojektowane z wyjątkowym rozmachem – wspominała aktorka w Pulsie.
- Kiedy urodziły się dzieci, trudno się tam było ruszyć. Ale na początku było wspaniale. Tuż obok nas ogródki działkowe i gospodarstwa, krowy skubiące trawę, czuliśmy się jak na wsi. Przeżyliśmy w tym domu 14 lat.
''Dobrze się zapowiadała''
Staniszewska, już jako mężatka, grywała coraz mniej. - Pojawiła się jeszcze tylko w „Zazdrości i medycynie” (Janusza Majewskiego) i później u Konwickiego w Lawie, w tłumie postaci w scenie balu u senatora. Na scenie też nie zagrała nic godnego specjalnej uwagi. A przecież tu też dobrze się zapowiadała, bo pracowała w najlepszych warszawskich teatrach, Dramatycznym i Narodowym – dziwił się Mieczysław Kalenik.
Dlaczego Staniszewska zupełnie zrezygnowała z grania? Powodów było kilka. Mówiła, że filmowcy nie oferują ciekawych ról kobietom w jej wieku. Wspierała doskonale rozwijającą się karierę męża. Została matką. Chciała stworzyć swojej rodzinie prawdziwy, ciepły dom.
I chyba się jej udało. Odchowała dwoje dzieci, które poszły w ślady ojca i odnoszą sukcesy w swoim zawodzie.
- Państwo Noszczykowie i ich dzieci to taka rodzina, o której chytrzy Anglicy zaraz nakręciliby sagę - powiedziała kiedyś Agnieszka Osiecka.
sm/gb