''Krzyżacy'': Przedziwne losy Andrzeja ''Juranda'' Szalawskiego
Z jakich powodów aktor współpracujący z kontrwywiadem AK został oskarżony o kolaborowanie z okupantem? Czy dlatego, że jego najlepszym przyjacielem nie był karabin, ale spryt i inteligencja? Gdzie szukać korzeni dramatu jednego z najbardziej utalentowanych aktorów wśród tajnych agentów?
Dziś jest najbardziej znany z roli Juranda ze Spychowa, w którego wcielił się w „Krzyżakach“ (1960) Aleksandra Forda. Nie zapominajmy jednak, że możemy go też podziwiać w tak kultowych filmach jak „Dziewczęta z Nowolipek“ (1937) Józefa Lejtesa, „Ziemia obiecana“ (1974) Andrzeja Wajdy czy „Znachor“ (1981) Jerzego Hoffmana.
Jednak reputacja Andrzeja Szalawskiego, o którym tu mowa, nie opiera się wyłącznie na dokonaniach aktorskich. Urodzony w Warszawie aktor zapisał się również jako tajny agent zaangażowany w obronę kraju podczas II wojny światowej. Jednak nie wszyscy docenili jego patriotyczne poświęcenie.
Z jakich powodów aktor współpracujący z kontrwywiadem AK został oskarżony o kolaborowanie z okupantem? Czy dlatego, że jego najlepszym przyjacielem nie był karabin, ale spryt i inteligencja? Gdzie szukać korzeni dramatu jednego z najbardziej utalentowanych aktorów wśród tajnych agentów?
Ucieczka przed śmiercią w katyńskim lesie
Andrzej Szalawski Urodził się 4 grudnia roku 1911. Dziś miałby 104 lata i byłby żywym świadectwem przemian, jakim w ciągu wieku podlegała Polska – jej kultura, ekonomia i polityka.
Z każdą z tych dziedzin utalentowany aktor był blisko związany. Urodził się w Warszawie pod nazwiskiem Pluciński. W magazynie Focus czytamy, że jego matka była znaną popularyzatorką kulinariów.
Po skończeniu warszawskiego gimnazjum Andrzej zdał do Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. W 1929 roku, w wieku 18 lat, zaczął już występować w filmach. Kiedy dziesięć lat później wybuchła II wojna światowa, zaciągnął się do 26. Pułku Piechoty i jako podporucznik walczył w obronie Lwowa. Czy to niezwykła intuicja podpowiedziała mu, aby po kapitulacji miasta zignorować polecenie okupanta i nie rejestrować się jako oficer?
Ów wyraz buntu uchronił go przed śmiercią w Katyniu. W 1943 roku jego głos poinformował Polaków o sowieckiej zbrodni, którą odkryli Niemcy.
Strach we własnym kraju
Uratowany przed śmiercią w katyńskim lesie, Szalawski omal nie zginął w 1941 roku. Tuż po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej został złapany w strefie przyfrontowej przez żołnierzy Armii Czerwonej* i uszedł z życiem tylko dlatego, że rozpoznano w nim aktora.*
Po klęsce Lwowa Szalawski mieszkał na terenach zaanektowanych przez ZSRR i grał na scenie teatru Aleksandra Węgierki, ale po napaści Niemiec na Związek Radziecki wrócił do Warszawy. W swoim artykule na jego temat Filip Gańczak zdradza, że Newsweek dotarł w IPN do materiałów, które dokumentują jego dramatyczne losy.
Stąd wiemy, że po powrocie do Polski Szalawski był zalękniony i zabiedzony. Nie miał dokumentów ważnych w oczach okupacyjnych władz. Po kraju chodziły też pogłoski, że był komunistą, więc nikt nie odnosił się do niego z życzliwością. Aktor, lękający się łapanki, postanowił poszukać pracy, która zapewni mu bezpieczeństwo.
Usta pełne nazistowskiej propagandy
Tym sposobem zatrudnił się w roli lektora w „Deutsche Wochenschau“ realizującym polskojęzyczne wersje nazistowskich kronik wyświetlanych przed seansami w kinach. Celem tych ostatnich miało być ukazanie potęgi niemieckiego oręża i zniechęcenie Polaków do stawiania jakiegokolwiek oporu wobec najeźdźcy.
Praca dla Niemców była dla Szalawskiego symbolicznym gwoździem do trumny. Nawet praca w okupacyjnych teatrach (Komedia, Miniatura, Jar i Maska) była zakazana w środowisku. Polscy aktorzy zrzeszeni w działającym nielegalnie Związku Artystów Scen Polskich (ZASP) wiedzieli,* że nie wolno im uczestniczyć w żadnych imprezach organizowanych przez okupacyjne władze.*
Praca lektora była postrzegana jeszcze gorzej niż praca w teatrze. Podobno sam Leon Schiller (słynny polski reżyser teatralny) namawiał Szalawskiego, by zrezygnował z posady. Przyszły Jurand ze Spychowa go jednak nie słuchał. Miał już inny plan.
Pseudonim ''Florian''
W jego powstańczym biogramie czytamy, że w październiku 1941 roku Szalawski* przyjął pseudonim „Florian“,* został zaprzysiężony i jako oficer kontrwywiadu Wydziału II Sztabu Okręgu Warszawa-Miasto Związku Walki Polskiej rozpracowywał osoby zatrudnione przy realizacji niemieckich kronik.
Od 1943 roku służył też w Wydziale Śledczym Kierownictwa Walki Podziemnej. Polskim przywódcom dostarczył w tym czasie m.in.* zdjęcia z obozów jenieckich, miejsc masowych mordów i sprofanowanych kościołów*.
Ironiczny wydaje się dziś fakt, że pracował w takim sekrecie, że o jego tajnej walce o Polskę prawie nikt wówczas nie wiedział i wiele polskich grup konspiracyjnych widziało w nim zwykłego kolaboranta. Był dobrze ubrany i wyglądał na sytego, a to dodatkowo wzbudzało rosnącą nienawiść kolegów.
Wyrok za niewinność
Dla zdrajców narodu, a za takiego Szalawski był niesłusznie uważany, polskie środowisko podziemne nie miało litości. Efektem tego były próby zwolnienia się aktora z pracy w kronice.
Nadal grywał jednak w okupacyjnych teatrach, więc w 1944 roku tajna organizacja skazała go na ogolenie. Szalawski wykonał wyrok sam na sobie.
Prasa rozpisywała się o nim oskarżając go o kolaborację i w końcu sam Bohdan Korzeniewski, reżyser, krytyk i profesor Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej złożył na niego donos. Szalawski nie wziął już udziału w Powstaniu Warszawskim i tłumaczył, że powodem jego rezygnacji z walki była głęboka depresja. Trudno się dziwić, że popadł w nią ktoś taki, jak on – patriota wyklęty przez swój naród i nigdy przez niego nie zrozumiany.
Ostatni seans filmowy
Koniec wojny nie przyniósł żadnej zmiany w kwestii postrzegana Szalawskiegoprzez polskie środowisko artystyczne. Aktorowi na dwa lata zabroniono wykonywania zawodu* i dopiero w 1947 roku pozwolono mu wrócić na scenę.* W międzyczasie pracował w Jeleniej Górze jako szofer, inspicjent, rekwizytor i sufler.
W 1948 postawiono go przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie,* skazano na cztery lata więzienia i konfiskatę mienia. Choć aktor złożył odwołanie i został uniewinniony, w 1952 roku przebywał jeszcze w więzieniu. Mimo że w 1966 roku zadecydowano też o zatarciu skazania, Szalawski do śmierci *spotykał się ze środowiskowym ostracyzmem.
Po wyjściu na wolność powrócił jednak na łono kinematografii. Dzięki temu w 1960 roku zagrał w „Krzyżakach“ i do 1985 roku zdołał pojawić się na ekranach kin w 34 kreacjach.
Aktor, który (prze)grał swoje życie?
Na łamach Newsweeka prof. Eugeniusz Cezary Król wspominał, że Szalawski miał „świetne warunki: był wysoki, postawny, obdarzony znakomitym głosem. Wybitnie męski typ“. Talent aktorski bez wątpienia pomagał mu w pracy tajnego agenta i wzbudzaniu zaufania wśród Niemców.Szalawski najwyraźniej nie potrafił jednak wzbudzić zaufania wśród rodaków, którzy wszędzie węszyli podstęp i zdradę.
W Focusie możemy przeczytać, że jeszcze na początku lat 70. prezes ZASP-u Gustaw Holoubek próbował powtórnie skierować sprawę Szalawskiego do komisji weryfikacyjnej, ale „ministerstwo sprawiedliwości nie znajdowało podstaw do wniesienie rewizji nadzwyczajnej“.
Andrzej Szalawski nie bez powodu umarł z poczuciem, że dzieje mu się krzywda. (ab/gk/mn)