Ku pokrzepieniu serc

Film „Wszystko będzie dobrze” zawiera w sobie sztandarowe elementy, w które wyposażony jest obraz aspirujący do miana kina moralnego niepokoju. Jest zatem tytułowy moralny niepokój, jest alkoholik, zespół Downa, umierająca matka, patologia i potencjalny pupilek pań z moherowym usposobieniem.

20.10.2009 14:51

Ten ostatni poszedł na układ z Matką Boską. Jeśli znad morza dobiegnie do Częstochowy, umierająca matka, przeżyje. Przez cały więc film Paweł biegnie, a opiekuje się nim i biegowi przypatruje nauczyciel - alkoholik (w tej roli mocno przekonujący Robert Więckiewicz)
. Po drodze jest jeszcze dziennikarka, która robi o chłopcu reportaż. W wyniku tego matka chłopca trafia do prywatnej kliniki.

Historia jest dość miałka i banalnie rozegrana. Główny bohater, mimo heroicznego przedsięwzięcia, jest mocno infantylny, jego bieg intelektualnie, symbolicznie przypomina raczej paraolimipijskie starcie, niż bieg autentyczny. Co więcej, chłopiec, choć nie jest szczególnie błyskotliwy, szybko rozszyfrowuje powody alkoholowego umartwiania się nauczyciela. Wkłada reżyser w jego usta słowa mentora, a jednocześnie pokazuje, że Paweł jest diabelnie przeciętny i niekoniecznie rozgarnięty. Ten dysonans powoduje uczucie pewnej sztuczności i trąci trochę telenowelowym zagraniem. Bo gdyby bohater był mądry i dobry, zupełnie na miejscu byłyby jego mądrości, jego bieg nie byłby też wielkim zaskoczeniem, gdy jest patologiczny, bardziej go podziwiamy, a jego mądrości, wypowiadane potocznie, są doceniane. To przecież oczywiste, że mądry i dobry nudzi, a niepokorny interesuje. Po bardzo więc chwytliwą postać sięga reżyser, ale w zbyt oczywisty obiekt celuje. Pawełek to idealny kąsek dla Ewy Drzyzgi, a nie dla reżysera
aspirującego do tworzenia kina ambitnego.

Nie tylko jednak wątek głównego bohatera swędzi i irytuje. Podobnie rzecz ma się z nauczycielem. Ten, zgodnie z oczekiwaniami czy przewidywaniami widza, pod wpływem ludowych mądrości chłopca, zmienia się. Co prawda w samym filmie metamorfozy za dużej nie przechodzi, ale końcowa scena pokazuje, że przemiana ta to tylko kwestia czasu. Oto bowiem wychodzi słońce. Te promienie słońca to postawienie kropki nad i, a ta kropka jest już od samego początku. Nie bez powodu film ma tytuł „Wszystko będzie dobrze”. Dopowiedzenie, zamkniecie tej opowieści, przy pomocy mało wyszukanego, oczywistego symbolu, nie jest więc najszczęśliwszym zabiegiem.

Film Tomasza Wiszniewskiego nie czyni żadnej rewolty, nie skłania do głębszych przemyśleń, nie prowokuje do sensownej refleksji. Koniec mógł go trochę uratować, a ten bardziej jeszcze pogrzebał i tak już nienajlepszy film.

Obraz Wiszniewskiego - momentami nudny jak litania do Serca Pana Jezusa - to mocno banalna historia, która broni się jedynie brakiem patosu i nadęcia. Tu jest raczej swojsko, niesekciarsko i bardzo zwyczajnie. To jednak nadal za mało by „Wszystko będzie dobrze” nazwać filmem przełomowym.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)