Łap szczęście!
„Łap szczęście za ogon; nawet jeśli się wymknie, zostaną ci pióra”. To słowa, które wypowiada Miron (w tej roli Andrzej Hudziak ze Starego Teatru w Krakowie) do Jadwigi Stańczakowej (nagroda za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą dla Krystyny Jandy na XXX FPFF w Gdyni) w filmie Andrzeja Barańskiego, Parę osób, mały czas. W moim przekonaniu, stanowią one najważniejsze przesłanie prezentowanej (zdawałoby się dość smutnej) historii.
04.12.2006 18:08
Dzieje dwojga ludzi – niewidomej kobiety (Jadwigi) i poety nurtu lingwistycznego (Mirona Białoszewskiego)
splatają się tu i przenikają na kilku płaszczyznach. Jadwiga, mimo swej ślepoty, zostaje sekretarką Mirona. Człowieka chorego i niezwykle nieporadnego. Mężczyzny, który ucieka od światła, wyznając zasadę „im czarniej, tym lepiej”... Jest mu dobrze wszędzie tam, gdzie nie ma ludzi, gazet, zgiełku. Swoje ekscentryzmy wyraża w, jak wielu zapewne się przekonało, niełatwej poezji. Jadwiga natomiast dzielnie i z uporem wspiera go w „mrokach” dnia codziennego, a przy okazji sama również kreśli pierwsze zdania i frazy poetyckie na papierze.
Całą tę historię przyjaźni opisanej w Dzienniku we dwoje J. Stańczakowej, Andrzej Barański prezentuje nam na niewielkim obszarze między Hożą a Lizbońską. Dzięki tak ograniczonej przestrzeni, reżyserowi udaje się uchwycić okiem kamery najintymniejsze detale przyjaźni dwojga ludzi. Bukiety z polnych kwiatów, pranie koszul, „widzenie” w ciemności, buraczki jedzone nocną godziną. Padające z ekranu dobre i również te bolesne słowa („mam cię w dupie”). To wszystko w ujęciu bardziej zbliżonym do sztuki teatralnej, niż filmu, składa się w ujmujący i refleksyjny obrazek.
W kolejnych odsłonach Barański nie tylko przybliża widzowi historię przyjaźni bohaterów, których połączyły ciemność, słabość, pióro i mimo wszystko walka o byt, ale uczy nas dostrzegać małe szczęścia dnia codziennego. Bo przecież zawsze warto je łapać. Nawet jeśli nam się wymkną, zostanie choć skrawek-pióra. A to już i tak wiele.