Lidia Wysocka: prawdę o romansie z Hitlerem wyznała po latach
Gdy w 1935 roku pojawiła się na ekranie w filmie Marty Flantz „Kochaj tylko mnie”, od razu odniosła sukces. Krytycy za nią przepadali, podobnie zresztą jak widzowie. Lidia Wysocka miała u stóp cały świat.
Ale aktorka miała w życiu niełatwo. Związek z zajętym mężczyzną nie przysporzył jej fanów. Karierę pięknej gwiazdy podkopała również pewna plotka, jakoby... miała romans z Hitlerem, który miał odwiedził ją nawet w Warszawie.
Dopiero po wielu latach aktorka zdecydowała się wyjawić prawdę o tym tajemniczym spotkaniu swojemu dobremu przyjacielowi.
Wielka sława
Chociaż studentom szkół teatralnych zazwyczaj nie wolno było występować w filmach, dla Wysockiej słynny Aleksander Zelwerowicz zrobił wyjątek i wyraził zgodę, aby jego uczennica zagrała główną rolę w „Kochaj tylko mnie”.
Dla młodziutkiej dziewczyny występ przed kamerami okazał się przepustką do wielkiej sławy. Niemal z dnia na dzień stała się gwiazdą, a publiczność oszalała na jej punkcie. Rok później Wysocka otrzymała dyplom i pojawiła się na ekranie w „Papa się żeni”. Po raz kolejny zebrała doskonałe recenzje.
Tajemnicza wizyta
Wkrótce o zdolnej i pięknej aktorce zrobiło się głośno również za zachodnią granicą. Wysocką zaproszono na zdjęcia do niemieckiej wytwórni filmowej. To właśnie tam dostrzegł ją Adolf Hitler, któremu Polka od razu wpadła w oko.
Wysocka nigdy nie komentowała tych rewelacji. Plotka tymczasem nabierała rozpędu. Spekulowano, że aktorkę i Hitlera połączył romans. W 1939 roku pod jej dom podjechały limuzyny. Natychmiast uznano, że to Hitler odwiedził swoją kochankę. Oczywiście cała ta sprawa nie przysporzyła Wysockiej sympatii.
Zakazana miłość
Aktorka próbowała ignorować nieprzyjemne plotki, ale nie kryła, że bardzo ją raniły. Tym bardziej, że w tym czasie była do szaleństwa zakochana w Zbigniewie Sawanie. Uporczywie walczyła o jego uczucie, choć aktor był w tym czasie mężem Marii Malickiej.
Wiedziała, że rozbicie małżeństwa nie przysporzy jej wielbicieli, ale uczucie okazało się silniejsze niż rozsądek. Wreszcie wygrała i Sawan odszedł od żony. Jednak niedługo dane im było cieszyć się szczęściem.
Podczas wojny pracowali w kawiarni jako kelnerzy, potem zaś zostali rozdzieleni. Ona trafiła na Pawiak, on do Oświęcimia. Udało im się przeżyć wojnę i wziąć ślub. Niedługo potem na świat przyszedł ich syn Piotr.
"Znała swoją wartość"
Choć ich związek ostatecznie się rozpadł, przez jakiś czas uchodzili za niezwykle dobraną parę.
*- Poznałem Lidię Wysocką i jej męża Zbigniewa Sawana zaraz po wojnie, w Miejskich Teatrach Dramatycznych *– pisał w „Gazecie Wyborczej” legendarny publicysta i znawca teatru Witold Sadowy.
*- Oboje byli ludźmi czarującymi i sympatycznymi, o wielkiej kulturze i wrażliwości. Była osobą elegancką, świetnie ubraną, o wykwintnych manierach i dużym poczuciu humoru. Profesjonalistka wysokiej klasy. Znakomita aktorka, ogromnie pracowita i wymagająca. Nie znosiła partactwa i miernoty. Znała swoją wartość i ceniła się. Zawsze utrzymywała dystans i nie pozwalała na spoufalanie się. Dlatego może uważano, że jest zarozumiała. Ale to nieprawda *- wspominał Sadowy.
Koniec kariery
Wysocka nie kryła, że od filmu znacznie bardziej woli teatr. Odnosiła ogromne sukcesy, zwłaszcza gdy w 1956 roku wraz z Marianem Załuckim stworzyła kabaret literacko-artystyczny Wagabunda. Ale później przestało już się jej układać.
- Po rozwiązaniu kabaretu Wagabunda pukała do wszystkich drzwi, ale żaden warszawski teatr nie wyszedł jej na przeciw, choć miała nazwisko i ogromny dorobek, zarówno na scenach dramatycznych jak i estradowych – pisał Sadowy.
Przez jakiś czas występowała jeszcze w Teatrze Syrena, potem zaś przerzuciła się na pisanie felietonów, które czytała w Polskim Radiu.
Jak było naprawdę?
Wysocka zmarła 2 stycznia 2006 roku. Jednak tuż przed śmiercią zdradziła swojemu przyjacielowi, pisarzowi Markowi Nowakowskiemu, jak to naprawdę było z tą „wizytą Hitlera”.
Aktorka opowiadała, że w niemieckiej wytwórni UFA poznała Lenę Riefenstahl, ulubienicę Hitlera. Obie panie zapałały do siebie sympatią. To właśnie Riefenstahl, a nie Hitler, odwiedziła ją tamtej nocy w Warszawie. Wówczas okazało się jednak, że kobiet nic już nie łączy.
*- Rozmowa była sztuczna, napięta. Nie znalazły już wspólnego języka *– twierdził Nowakowski.