Mamie Van Doren: Mówiło się, że była ładniejsza od Marilyn Monroe
08.02.2016 | aktual.: 22.03.2017 10:04
Miała rywalizować o swoją pozycję w filmowej hierarchii z przyszłą seksbombą, Normą Jeane Mortenson. Ale o ile o Marilyn Monroe słyszeli wszyscy, a jej twarz zdobi plakaty, kubki i zeszyty, tak nazwisko Mamie Van Doren dziś znane jest tylko nielicznym.
Miała rywalizować o swoją pozycję w filmowej hierarchii z przyszłą seksbombą, Normą Jeane Mortenson. Ale o ile o Marilyn Monroe słyszeli wszyscy, a jej twarz zdobi plakaty, kubki i zeszyty, tak nazwisko Mamie Van Doren dziś znane jest tylko nielicznym.
Nazywano je "Trzema M": Marilyn, Mansfield i Mamie – trzy platynowe blondynki, promowane przez wytwórnie filmowe jako ówczesne symbole seksu. Prywatnie ponoć darzyły się sympatią, zawodowo były jednak zaciekłymi konkurentkami.
To producenci naciskali, aby Mamie dostosować do hollywoodzkich standardów i uczynić z niej drugą Monroe, przez co aktorka do końca życia musiała zmagać się z zarzutami, że jest tylko kopią innej gwiazdy. Nie pomagały zapewnienia, że Van Doren nie próbuje nikogo naśladować. I choć przez jakiś czas znajdowała się na szczycie, nie zdołała na długo utrzymać zainteresowania publiczności swoją osobą.
Choć nie jest już aktywna zawodowo, wciąż chętnie pojawia się publicznie i udziela wywiadów. Pod warunkiem, że nie będzie się jej pytać o to „jaka była *Marilyn”.*
Szczęśliwe dzieciństwo
Urodziła się 6 lutego 1931 roku jako Joan Lucille Olander – rodzice nadali jej imię po aktorce Joan Crawford, być może wierząc, że ich córce pisana jest równie wielka kariera w przemyśle filmowym.
Od początku zresztą wspierali małą Joan w jej marzeniach o aktorstwie i starali się zapewnić jej radosne, beztroskie dzieciństwo.
- Kiedy się urodziłam, byli bardzo młodzi, więc w zasadzie razem dorastaliśmy – opowiadała w wywiadzie dla portalu The Good Man Project. - Kochali przygody, szybkie samochody, motocykle, alkohol. Byli dla mnie jak tacy Bonnie i Clyde.
Z małą pomocą Howarda
Przygodę z branżą rozrywkową zaczęła wcześnie.
- Pasjami oglądałam filmy, kochałam kino i tych wszystkich aktorów. Postanowiłam, że ja też zostanę aktorką, „gwiazdą filmową” - wspominała w rozmowie z portalem Popculture Addict.
Dzięki determinacji powoli realizowała swój plan. Zaczynała jako modelka w reklamach, potem pobierała lekcje śpiewu, a nawet zatrudniła menedżera.
Przełomowym momentem w jej karierze okazało się wzięcie udziału w konkursie piękności – nie tylko wygrała tytuł miss Palm Springs, ale i ściągnęła na siebie uwagę pewnego wpływowego mężczyzny (który później został jej kochankiem) – Howarda Hughesa.
Śladem Marilyn
To Hughes załatwił jej kontrakt z wytwórnią RKO i pomógł jej trafić na wielki ekran, ale Joan – która wkrótce potem przyjęła sceniczny pseudonim Mamie Van Doren – to nie wystarczało.
- Grałam epizody i randkowałam z Howardem – wspominała tamte czasy w rozmowie z portalem Woman to Woman. - Załatwił mi angaż w kilku filmach, ale były to niewielkie rólki, a ja nie zamierzałam pozostawać na trzecim planie. Zaczęłam więc brać lekcje aktorstwa u nauczyciela, który szkolił Marilyn Monroe; właśnie wtedy ją poznałam. Wreszcie dopisało mi szczęście: łowca talentów z wytwórni Universal wypatrzył mnie na teatralnej scenie i zaproponowano mi 7-letni kontrakt. Swoją pierwszą większą rolę otrzymałam w filmie „The All American” u boku Tony'ego Curtisa.
''Nigdy nie chciałam być Marilyn''
Van Doren zapewniała – bezskutecznie – że jej filmowy wizerunek nie miał na celu kopiowania Monroe.
- Włosy zaczęłam tlenić już w liceum*– twierdziła. *- Były naturalnie znacznie ciemniejsze i zupełnie mi się nie podobały. Zawsze chciałam być blondynką i nigdy nie przestanę nią być.
Twierdziła również – choć mało kto jej wierzył – że każda z „Trzech M” była zupełnie różna i nie istniała między nimi żadna rywalizacja.
- Ja byłam ta „rock'n'rollowa” i „dzika” – mówiła. - Nigdy nie chciałam być Marilyn, nigdy nie pragnęłam być taka jak ona.
Trawka tylko okazjonalnie
Z „Trzech M” dziś żyje już tylko ona – Monroe zmarła w 1962 roku, Mansfield pięć lat później. Mamie twierdzi, że to dlatego, że zawsze miała „głowę na karku” i nie wpadła w żadną hollywoodzką pułapkę.
- Mam też to szczęście, że odziedziczyłam dobre geny. Oczywiście, tego się nie wybiera, ale za to można wybrać i ograniczać rzeczy, które niszczą nasze zdrowie – dodawała, namawiając swoich fanów do zdrowszego trybu życia.
Więcej niż DD
Tak jak i jej dwie jasnowłose koleżanki, ona również dostarczała prasie pikantnych ploteczek.
Wiele romansowała** – wśród jej kochanków znaleźli się między innymi Clark Gable, Elvis Presley, Burt Reynolds, Steve McQueen, Warren Beatty, Tony Curtis i Steve Cochran. **Pięć razy wychodziła za mąż.
Chętnie się również rozbierała, z dumą podkreślając, że jej piersi są większe niż miseczka DD. Stanowczo zaprzeczała również, jakoby miała się poddać operacji plastycznej ("Moje ciało to sama natura").
Sama twierdzi, że może odniosłaby znacznie większy sukces, gdyby nie jej zaangażowanie w politykę. Działania Mamie związane z wojną – odwiedzała żołnierzy w Wietnamie i wizytowała szpitale, gdzie leżeli ranni w czasie walk – wywołały w Hollywood pewne kontrowersje i nie przysporzyły jej popularności.
Pytana o swoje największe osiągnięcie, z którego jest najbardziej dumna, bez wahania odpowiada:
Ostatni raz na wielkim ekranie mogliśmy zobaczyć ją w 2002 roku w komedii „Luzacy” z Cameron Diaz w roli głównej. Zdjęcie zamieszczone po lewej, zostało zrobione w 2013 roku. Sami przyznajcie, że wygląda na nim świetnie! (sm/gk)