Marcin Kwaśny wybrał się na pielgrzymkę. Wymodlił rozwód
Marcin Kwaśny nie ukrywa, że jest człowiekiem wierzącym. Nawrócił się, gdy walczył z nałogiem. Teraz mówi, że gdy modlił się o uratowanie małżeństwa, wrócił z postanowieniem rozwodu.
O Marcinie Kwaśnym zrobiło się głośno za sprawą medialnego rozwodu, do którego doszło w 2018 r. Po 10 latach wspólnego życia Diana Kołakowska złożyła pozew, motywując to problemem alkoholowym męża. Chciała, by Kwaśny wziął na siebie całkowitą winę za rozpad związku. Ten nie chciał tego zrobić, dlatego rozprawa ciągnęła się długo.
Zanim jednak doszło do rozstania, Kwaśny próbował rzucić nałóg: - Żona wzięła mnie za kołnierze i powiedziała dosyć. Poszedłem na terapię - wyznał w jednym z wywiadów. Terapia jednak nie pomogła na tyle, by uratować małżeństwo.
W 2019 r. znany szerszej widowni np. z serialu "Szpilki na Giewoncie" czy filmu o kardynale Stefanie Wyszyńskim aktor zaczął mówić o tym, jak po prawie 20 latach życia bez Boga odnalazł wiarę. Opowiadał o nawróceniu m.in. na antenie Telewizji Trwam, wielokrotnie też gościł w katolickich programach TVP. Mówił, że to właśnie wiara pomogła mu wyjść z nałogu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Amaro: "Był krzyk rozpaczy. Jezus przyszedł do mnie jak do rybaków"
Dzięki nawróceniu poznał też nową partnerkę, śpiewaczkę operową, z którą doczekał się już dziecka.
Teraz w rozmowie z "Dobrym Tygodniem" zdradził, że zanim rozwiódł się z Dianą Kołakowską, pojechał na pielgrzymkę do Medjugorie, by pomodlić się o odbudowanie małżeństwa. Wrócił z postanowieniem rozstania się z żoną.
- Diana wytrzymała ze mną, kiedy byłem zagubiony. Jestem jej za to ogromnie wdzięczny. Sakrament małżeństwa działa, ślub kościelny, wzięty z powodu tradycji, był nam bardzo potrzebny. Teraz to widzę.
Po cywilnym rozwodzie Kwaśny wniósł o kościelne orzeczenie nieważności pierwszego małżeństwa.
Aktor wyznał także, że wiara jest opłacalna nie tylko w sensie duchowym. Gdy zabrakło mu pieniędzy na dokończenie krótkometrażowego filmu "Spowiedź", postanowił je... wymodlić. - Wtedy zwróciłem się do świętego o pomoc. No i proszę uwierzyć, trzy dni później miałem pieniądze na koncie. Udało się je zdobyć. To realny dowód jego wstawiennictwa!