Marcin Wrona 5 lat temu popełnił samobójstwo. To był szok dla wszystkich
Marcin Wrona robił karierę, świetnie radził sobie w branży filmowej. Nagle media obiegła wieść, że reżyser popełnił samobójstwo. Jego bliscy, ale i fani, nie mogli w to uwierzyć.
Na wieść o śmierci reżysera Marcina Wrony przez internet przetoczyła się fala niedowierzania. Ciało filmowca znaleziono w sobotę rano, 19 września 2015 r., w pokoju hotelowym. Jego "Demon" startował w konkursie głównym 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni. Dziennikarze, twórcy, przyjaciele i znajomi Marcina Wrony – nikt nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
Impreza od lat organizowana w Gdyni zakończyła się tragicznie. I dla Wrony, i dla jego partnerki - Olgi Szymańskiej. To ona znalazła ciało męża w gdyńskim hotelu i to jej życie wywróciło się do góry nogami. Chcąc, by pamięć o Marcinie Wronie przetrwała, żona reżysera opowiedziała o nim na lamach "Pani". Wywiadu udzieliła trzy lata po tragicznym wydarzeniu.
- Ustaliłam sama ze sobą, że muszę jakoś przejść przez to wszystko. Oczywiście, był taki czas, że zupełnie się wycofałam. Nie chciałam wychodzić z domu. Ale znaleźli się ludzie, którzy mnie stamtąd wyciągali – mówiła w rozmowie z "Panią".
- Najcięższym, choć jednocześnie najbardziej oczyszczającym momentem, był mój wyjazd do Ameryki Południowej, pół roku po śmierci Marcina. To miała być nasza spóźniona podróż poślubna: Chile i Argentyna… Tam obchodziłam moje 30. urodziny. Tam również spędziłam pierwsze urodziny Marcina już bez niego – kontynuowała.
Szymańska i Wrona tworzyli dobraną parę, choć on był od niej starszy o 13 lat.
– Ten związek bardzo mocno na mnie wpłynął, ukształtował mnie. Ale w drugą stronę też tak było – twierdziła.
Marcin Wrona miał zaledwie 42 lata. Powiesił się w pokoju hotelowym. Rano jego ciało zostało odnalezione przez żonę. Dzień wcześniej bawił się na bankiecie, umawiał na kolejne spotkania, opowiadał o planach na przyszłość. Nikt nie widział w jego zachowaniu niczego dziwnego. A jednak doszło do tragedii.