Marek Koterski o swoim filmie "Baby są jakieś inne"
07.10.2010 | aktual.: 23.01.2017 07:56
Praca z takimi twórcami to sama radość i zaszczyt - mówił w Łodzi reżyser Marek Koterski o zespole, z którym realizuje swój najnowszy film "Baby są jakieś inne".
Marek Koterski jako mało który polski reżyser, potrafi zjednać sobie krytyków i publiczność. Specyficzny humor i popularni aktorzy w połączeniu z niezwykle bystrym zmysłem obserwacji przywar Polaków zapewniły mu artystyczny i komercyjny sukces. Jego najpopularniejszy film, czyli „Dzień świra” zyskał w pewnych kręgach rangę dzieła „kultowego” – takiego, które wszyscy znają, którego sceny i poszczególne teksty po dziś dzień są przywoływane i cytowane, nie tracąc przy tym na aktualności. Ten nie stroniący na ekranie od dosadnych porównań i intymnych wyznań twórca pracuje właśnie nad nowym, odważnie zatytułowanym filmem „Baby są jakieś inne”. Swój „Dzień świra” Koterski określał jako „maksymalną jazdę”. Co mówi o tym filmie? Przekonajcie się sami! (mn/pap/gk)
Mężczyźni o kobietach
Praca z takimi twórcami to sama radość i zaszczyt - mówił w Łodzi reżyser Marek Koterski o zespole, z którym realizuje swój najnowszy film "Baby są jakieś inne". Jego premiera zaplanowana jest na 2011 rok. Część zdjęć do filmu kręcona była w Łodzi.
Nowy film Koterskiego, do którego on sam napisał scenariusz, to historia dwóch mężczyzn jadących samochodem i rozmawiających o kobietach. W rolach głównych występują: Adam Woronowicz, Robert Więckiewicz i Małgorzata Bogdańska. Operatorem jest na stałe pracujący w Hollywood Jerzy Zieliński, autor zdjęć m.in. do filmu Agnieszki Holland "Tajemniczy ogród".
Nie lubi mówić o filmie
Już na wstępie konferencji Koterski przyznał, że nie lubi mówić o filmie przed jego rozpoczęciem, w trakcie jego realizacji i po zakończeniu prac.
Jak twierdzi, przed rozpoczęciem filmu nikt nie wie, czy będzie to hit, czy klapa. Z kolei wypowiadanie się w trakcie robienia filmu staje się dla niego "swoistym więzieniem". Przyznaje, że jest lojalistą i jeśli coś powie na temat koncepcji filmu, a w trakcie jego robienia "pójdzie w inną stronę", to odczuwa poczucie winy, że robi coś innego niż przyrzekł. Z kolei po zakończeniu prac, "wypowiadanie się nie ma sensu, bo to odbiorcy powiedzą, jaki to jest film i o czym jest ten film".
Zaszczyt i radość
Jak stwierdził, przyszedł na łódzką konferencję, bo ma szacunek dla osób, z którymi pracuje. "Praca z takimi twórcami to dla mnie zaszczyt i radość" - mówił. Przyznał, że zawsze chciał zrobić film właśnie z Zielińskim, a praca z aktorami, to "wyjątkowe i unikalne przeżycie".
W trakcie konferencji Koterski opowiedział skąd się wziął pomysł na scenariusz do filmu "Baby są jakieś inne". Jak mówił, jechał kiedyś z kolegą samochodem i w pewnym momencie zbliżyli się do auta prowadzonego przez kobietę. Ta włączyła prawy kierunkowskaz, ale zaczęła skręcać w lewo. Jadący z Koterskim kolega miał wtedy powiedzieć, że kobieta i tak zaraz skręci w prawo, bo "to baba, a baby są jakieś inne".
Scenariusz oparty na zdaniu
Reżyser przyznał, że więcej o tej sytuacji nie rozmawiano. Po pewnym czasie pisząc inny scenariusz, przypomniał sobie to zdarzenie. Przerwał tamto pisanie i zacząłem pisać nowy oparty na tamtym zdaniu.
Marek Koterski zrealizował serię docenionych przez krytykę i publiczność filmów, których bohaterem jest Adaś Miauczyński: "Dom wariatów" (1984), "Nic śmiesznego" (1995), "Ajlawju" (1999), "Dzień świra" (2002), "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" (2006).