"Maria Skłodowska-Curie": triumf zwyczajności nad patosem
Wszyscy mają przed oczami obraz kobiety z upiętymi włosami, która jest pochylona na stołem w swoim laboratorium. Jednak nie każdy wie, że Maria Skłodowska-Curie była przede wszystkim zwyczajną kobietą, która kochała, tęskniła i cierpiała. 20 stycznia poznaliśmy zwycięzców Bavarian Film Awards, wśród zdobywców prestiżowych wyróżnień znalazł się film "Maria Skłodowska-Curie", z Karoliną Gruszką w roli głównej.
Obraz triumfował w dwóch kategoriach. Został nagrodzony za najlepszą reżyserię i najlepszą scenografię. Bavarian Film Awards to najważniejsze, obok German Film Awards, niemieckie nagrody filmowe.
"Maria Skłodowska-Curie" to wierna faktom opowieść o niesamowitym życiu odkrywczyni dwóch pierwiastków – polonu i radu, ale także po raz pierwszy portret Skłodowskiej, jakiej nie znaliśmy - czułej matki, kochającej żony, kobiety charyzmatycznej, zdecydowanej, choć pełnej dylematów i sprzeczności.
- Chociaż "Maria Skłodowska – Curie" może rewolucyjna nie jest, to pokazuje zupełnie inną Marię. Ta Maria z filmu Noelle jest przede wszystkim kobietą z krwi i kości, do tego zapracowaną, która kocha, cierpi, pragnie. Prowadzi dom, gotuje, opiekuje się dziećmi, a przy okazji pracuje naukowo (w Paryżu, do którego emigruje, bo w Królestwie Polskim kobiety jeszcze wtedy nie mogły studiować) i jakby mimochodem zdobywa dwa Noble. – pisała Magdalena Maksymiuk w film.wp.pl.
Filmowe biografie są zazwyczaj zbyt oczywiste i dosłowne w pokazywaniu bohatera bez patosu, obdartego ze splendoru, legend i mitów. Jednak reżyserka Marie Noëlle podeszła do naszej noblistki dość powściągliwie, z szacunkiem i bez gatunkowego nadęcia.
- W tej biografii bez zbędnej szarży, głębokiego przeżywania i niepotrzebnych spazmów reżyserka zadumała się na fragmentem życia badaczki, pokazując po prostu kobietę. Pełną obaw i myśli, wątpliwości i uczuć. I taką chyba chcemy ją pamiętać. - pisała Maksymiuk.
Warto tutaj zwrócić uwagę na grę aktorską, a ta jest naprawdę na wysokim poziomie. Karolina Gruszka, która przez cały film gra pierwsze skrzypce, nie nudzi, nie jest monotonna i co najważniejsze, bardzo sugestywnie przekazuje emocje, które towarzyszą Skłodowskiej-Curie. Często film robi drugi plan, nie inaczej było w tym przypadku. Piotr Głowacki jako Einstein, Izabela Kuna, Daniel Olbrychski choć zagrali epizody - momentami ukradli ten film.
- Każdy z tych krótkich występów to autentyczna perełka, majstersztyk zamknięty w miniaturowej formie. Dla tych iskier warto wybrać się do kina, nawet jeśli momentami zechcemy niecierpliwie zerknąć na zegarek.
"Maria Skłodowska-Curie" do zobaczenia w polskich kinach już od 3 marca 2017 roku.