Michał Kondrat: Od Niepokalanowa, przez Cannes, do czyśćca
Michał Kondrat wyspecjalizował się w filmach o katolickich świętych i mistykach. Miał przy tym wsparcie finansowe spółek Skarbu Państwa, KGHM i TVP oraz patronat Prezydenta RP. Do kin właśnie wchodzi kolejny film Michała Kondrata, tym razem z Małgorzatą Kożuchowską w roli mistyczki Fulli Horak.
Nazwisko Michała Kondrata stało się głośne po raz pierwszy przy okazji festiwalu w Cannes w 2017 roku. Nie, żeby Kondrat przywiózł stamtąd jakąś nagrodę czy wyróżnienie. Poszło o to, czy Kondrat pokazywał na festiwalu swój film, czy nie. Chodziło o film "Dwie korony", opowieść o życiu o. Maksymiliana Marii Kolbego, z Adamem Woronowiczem w roli głównej.
Wieczorne "Wiadomości" TVP chwaliły się 18 maja 2017 roku, że "Dwie korony" – koprodukowane przez TVP – były jedynym polskim filmem długometrażowym pokazywanym podczas festiwalu.
Film był rzeczywiście pokazywany, ale nie w ramach festiwalowego konkursu, tylko na towarzyszących festiwalowi targach filmowych dla dystrybutorów Marché du Film, na których pokazywano... 1500 innych tytułów.
Od tamtego czasu Kondrat zrobił dwa kolejne filmy poświęcone tematyce religijnej. W 2019 roku "Miłość i miłosierdzie" o siostrze Faustynie. W najbliższy piątek, 23 października, do kin wchodzi jego kolejny film, "Czyściec", z Małgorzatą Kożuchowską w roli polskiej mistyczki Fulli Horak.
Przy okazji premiery nowego filmu Michała Kondrata wracam do wydarzeń sprzed trzech lat. Czy reżyser nie żałuje, że trzy lata temu upierał się publicznie, iż jego film pokazywany był na festiwalu w Cannes?
Michał Kondrat dalej stoi na stanowisku, że komunikat TVP był prawdziwy.
- Niestety treść ta została zmanipulowana lub po prostu niezrozumiana przez dziennikarkę "Tygodnika Powszechnego", panią Kalinę Błażejowską, która sugerowała, jakoby "Dwie Korony" brały udział w konkursie – podaje swoją wersję wydarzeń Kondrat. - Interpretacja tej pani, a nie źródłowy tekst "Wiadomości" TVP, była powielana następnie przez kolejne media. Biorąc to pod uwagę, nie żałuję, że broniłem prawdy.
Kondrat wysyłał redakcji WP zaproszenie na tamten pokaz, z prośbą o jego publikację, aby rozwiać wątpliwości.
Dobre na lekcje religii
Być może dlatego, że Kondrat skończył zarówno teologię na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, jak i marketing w Szkole Głównej Handlowej, wie, że film trzeba umieć sprzedać.
Jak mu to wychodzi? Reżyser mówi mi, że zeszłoroczny film "Miłość i miłosierdzie", o siostrze Faustynie, był dystrybuowany w kinach w USA, a później trafił na takie platformy streamingowe, jak Amazon Prime czy iTunes. W sumie miał trafić do ponad 100 krajów.
W USA Kondrat współpracuje z firmą Fathom Events. To dystrybutor i współwłaściciel sieci kin, który pokazuje różne filmy – od horrorów przez wojenne po klasykę kina. Fathom Events ma w katalogu takie tytuły jak "Lśnienie", "Psychoza" czy "Lot nad kukułczym gniazdem".
Jest także kategoria zwana w USA "Inspirational", czyli filmy, która mają widzowi dostarczyć inspiracji. W tym mieszczą się filmy o tematyce religijnej, a w takiej specjalizuje się Kondrat i jego Fundacja Filmowa im. św. Maksymiliana Kolbe.
Kondrat mówi, że dzięki tak szerokiej dystrybucji "Miłość i miłosierdzie" zarobił na świecie około 3,5 miliona dolarów (w tym około 2,2 mln w USA).
Kondrat: - Przez trzy dni dystrybucji w USA film obejrzało prawie 200 tysięcy widzów. Po pierwszym dniu wyświetlania byliśmy tam drudzy po "Jokerze".
Kondrat dodaje, że po pierwszym dniu mieli wyższy wynik niż "Zimna wojna" po pięciu tygodniach sprzedaży.
Porównanie ciekawe, ale nieco ryzykowne. W sumie na świecie "Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego z Joanną Kulig i Tomaszem Kotem zarobiła 20 mln dolarów. Poza tym Pawlikowski był nominowany do Oscara (dostał go wcześniej za "Idę") i otrzymał kilka innych prestiżowych nagród filmowych. Recenzenci najważniejszych gazet i portali anglosaskich byli "Zimną wojną" zachwyceni.
Natomiast dla Kondrata recenzje nie były aż tak życzliwe. W USA kluczowe pisma w zasadzie filmu nie zauważyły. Pochwalne recenzje pisały raczej portale diecezjalne.
W Polsce recenzje były słabiutkie.
Noizz pisał, że to "pseudonaukowa produkcja klasy B, nadająca się do puszczania na obowiązkowych lekcjach religii w klasach 1-3".
Gazeta Wyborcza: "kuriozalnie naiwny religijny kicz".
Film.org.pl: "Fabuła to dla Kondrata błądzenie po omacku".
Kondrat: - Z pokorą podchodzę do konstruktywnej krytyki, ale hejterskiej nie komentuję. Uważam, że jej autorzy sami wystawiają o sobie świadectwo. W USA nawet ateiści potrafili pochwalić film o Faustynie. W jednej z recenzji autor zwraca uwagę, że mimo małego budżetu, poradziłem sobie z opowiedzeniem ciekawej historii. Ale jeśli ktoś mnie krytykuje tylko dlatego, że ma awersję do św. Faustyny czy Kościoła w ogóle, to jest to po prostu przykre. Jestem zdania, że wszyscy nawzajem powinniśmy się szanować, bez względu na to, czy ktoś jest wierzący czy niewierzący.
Incydent z o. Rydzykiem
Skąd Kondrat wziął się w filmie polskim?
Jest samoukiem. Zaczynał od filmu dokumentalnego.
Wspomina: - Jestem pasjonatem kina. Uczyłem się go na planie. Podjąłem pierwszą próbę w 2013 roku. Zrobiłem film dokumentalny o egzorcystach, "Jak pokonać szatana", kamerą reporterską za tzw. dwa złote. Zdobyłem Grand Prix na festiwalu filmów katolickich w Niepokalanowie. Później przeszedłem do dokumentów fabularyzowanych, jak "Dwie Korony", "Miłość i miłosierdzie" czy teraz "Czyściec". Z każdym filmem dokładam coś nowego. Uważam, że warto ekranizować fascynujące historie o ciekawych ludziach.
W 2016 roku firma Kondrata – Kondrat-Media – była dystrybutorem filmu "Zerwany kłos" o błogosławionej Karolinie Kózkównie. To film zrobiony przez Fundację Lux Veritatis ojca Tadeusza Rydzyka przy wsparciu jego Telewizji Trwam.
Pytam więc Kondrata, czy miał i ma związki z o. Rydzykiem, jego fundacją, Telewizją Trwam bądź szkołą o. Rydzyka w Toruniu.
Kondrat: - Nie mam związków z ojcem Rydzykiem. Nie śledzę tego, co robi. Rzeczywiście kiedyś dystrybuowałem jego film "Zerwany kłos". Ale to był incydent. Jeden z aktorów z tego filmu poprosił nas wtedy o pomoc w dystrybucji. Ale to się nie powtórzy ani z Lux Veritatis, ani z nikim innym, ponieważ Kondrat-Media odeszła od samodzielnej dystrybucji filmowej i robi ją wspólnie z Kinem Świat. Obecnie skupiam się na produkcji filmowej reżyserowanych przez siebie filmów.
Nie robi filmów wojennych
Głęboko wierzącym katolikom filmy Kondrata bardzo się podobają. Piszą po filmie: "Kamila Kamińska naprawdę wyglądała jak święta", "ten film człowieka ubogaca duchowo", "wiele razy płynęły łzy".
Sam Kondrat nie chce ze mną mówić o swojej wierze.
- Po prostu nie czułbym się komfortowo, robiąc na przykład filmy wojenne, bo tematy religijne są mi bliższe i dlatego je podejmuję – wyjaśnia krótko.
Czy jego zadaniem jest nawrócenie widza w kinie?
Kondrat: - Słyszę, że ktoś był na filmie, że go to poruszyło i to mnie cieszy. Dostrzegam potrzebę społeczną oglądania tego typu treści i odpowiadam na nią. Staram się, żeby moje filmy nie były patetyczne. Nie przedstawiam niczego na zasadzie, że to jest jedyna prawda objawiona, nie robię filmów propagandowych. Można się ze mną zgodzić lub nie. Ja przedstawiam mój punkt widzenia.
Jaki to jest punkt widzenia?
Z filmów Kondrata można dojść do wniosku, że reżyser wierzy w mistyków, cuda, stygmaty na ciele, życie pozagrobowe, objawienia, egzorcyzmy oraz w to, że to z Polski wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Jezusa.
- Nawet jeśli ktoś się nie zgadza z moim przekazem, to mam nadzieję, że nie będzie żałował, że wydał pieniądze na bilet – mówi Kondrat. – Być może widz doceni po prostu grę znakomitych polskich aktorów, jak Adam Woronowicz, Janusz Chabior, Piotr Cyrwus czy Małgorzata Kożuchowska albo piękne zdjęcia Mateusza Pastewki, czy choćby muzykę Bartosza Chajdeckiego [kompozytor muzyki do "Bogów" i "Czasu honoru" – red.] Staram się współpracować z ludźmi, którzy mają uznanie na rynku.
Premiera w Watykanie
Skąd ma pieniądze na swoje filmy? Na "Dwie korony" oraz "Miłość i miłosierdzie" zbierał pieniądze od darczyńców na stronie Fundacji Filmowej o. Kolbego. Na każdy z tych filmów zdobył od wpłacających po około 1,25 mln złotych.
Ale miłość i miłosierdzie okazały mu także spółki Skarbu Państwa. Do budżetu dorzuciły się KGHM, Polska Fundacja Narodowa i TVP jako koproducent. Patronat dał prezydent Polski Andrzej Duda. Kondrat uroczystą prapremierę filmu o Faustynie mógł więc zrobić w Watykanie.
Po ile złożyliśmy się, jako podatnicy, na film Kondrata? "Zgodnie z zapisami umów warunki umowy są poufne, w związku z tym nie możemy przekazać takiej informacji" – odpowiadał na pytanie "Wyborczej" dyrektor departamentu komunikacji KGHM.
Pytam więc reżysera, jakie pieniądze dostał ze spółek państwowych?
- Z KGHM otrzymaliśmy jedynie dofinansowanie promocji, ale nie filmu. – odpowiada reżyser. – Z Polskiej Fundacji Narodowej otrzymaliśmy dofinansowanie w ramach promocji Polski za granicą. Między innymi dzięki tym środkom mogliśmy zainteresować dystrybutorów z innych krajów filmem o Faustynie.
Dodaje, że to niewielkie pieniądze pozwalające np. ustawić stoisko na targach filmowych w USA.
Kondrat mówi, że nowy film, "Czyściec", zrealizował wyłącznie dzięki pieniądzom zarobionym wcześniej na "Miłości i miłosierdziu".
– Na "Czyściec" zbiórka publiczna w ogóle nie była otwierana – twierdzi.
Modlitwa za dusze czyśćcowe
"Czyściec" to historia polskiej mistyczki Fulli Horak. W tej roli Małgorzata Kożuchowska. Horak miała, według katolików, wgląd do czyśćca i piekła, gdzie miała kontakt z duszami. Mistyczka ostrzegała ludzi przed czyśćcem, mówiąc, że są tam kręgi głodu, lęku, grozy i utrapień.
Kondrat: - Wykorzystaliśmy zapis jej wizji jako narrację filmu. Każdy z nas kiedyś umrze i wszyscy zastanawiamy się, co będzie po śmierci. W tym filmie przyjmujemy punkt widzenia kilku mistyków i mistyczek, w tym o. Pio, s. Faustyny i Fulli Horak, ale szanujemy, że ktoś może się z tą interpretacją nie zgodzić.
Reżyser chwali Małgorzatę Kożuchowską za jej profesjonalizm. Dlaczego akurat ona została wybrana do roli?
- Zależało mi, żeby ona zagrała, ponieważ gdy przeglądaliśmy zdjęcia archiwalne Fulli Horak, to Małgosia była do niej najbardziej podobna – mówi reżyser.
"Czyściec", podobnie jak "Miłość i miłosierdzie", to tzw. fabularyzowany dokument. Wstawki czysto filmowe, zagrane przez aktorów, są dopełnione wypowiedziami księży, sióstr zakonnych i teologów.
Michał Kondrat ma nadzieję, iż ludzie, po obejrzeniu filmu, zaczną się modlić za dusze czyśćcowe.
On sam ma już w planach kolejny film. Na stronie Fundacji Filmowej Kolbe czytamy: "Projekt filmowy 'Dusze' w prosty i zrozumiały dla każdego sposób przedstawi historię duszy ludzkiej i jej wędrówki po zaświatach. Film będzie jednocześnie źródłem istotnej wiedzy, jak i wielką ucztą muzyczną. Specjalne efekty wizualne podkreślą dynamiczną akcję".
Reżyser już ogłosił zbiórkę na stronie Fundacji. Tym razem potrzebuje nie 1,2 ale 3,2 mln złotych.
Dlaczego dwa miliony zł więcej niż zwykle?
- Ten film będzie droższy, gdyż będzie pełną fabułą z udziałem angielskich i amerykańskich aktorów – wyjaśnia Kondrat.