Molly w krainie smoków
Wałbrzych to miasto bardzo fotogeniczne. Przyziemne i jakoś potwornie odrealnione jednocześnie (w każdym razie dla cudzoziemców). Biedaszyby, ogólny marazm, syf i brak nadziei – czyż to nie idealna sceneria dla ludzkiego dramatu?
29.03.2007 12:50
Zapewne do takiego wniosku doszła niemiecka (choć pochodzenia irańsko – francuskiego, co powinno uczulać ją na kulturowe niuanse) reżyserka Emily Atef, właśnie w Wałbrzychu umiejscawiając akcję swojego debiutanckiego filmu.
Molly (świetna rola Mairead McKinley), młoda Irlandka, przyjeżdża do Polski w poszukiwaniu chłopaka, z którym spędziła kiedyś upojną noc. Poza wspomnieniem została jej po nim tylko pocztówka z lanszaftem rodzinnego miasta. Dziewczyna jest młoda i naiwna, Polska jak wiadomo nie, konfrontacja przebiega więc umiarkowanie łagodnie.
Przyznam, że mam problem z tym filmem, z jednej strony to urocza baśń o dziewczynce z zapałkami, zagubionej we wrogiej sobie przestrzeni, na obronę mająca tylko swoją ciekawość świata i brak uprzedzeń. Z tym, że to troszkę taka podróż przez krainę trolli. Bohaterka spotyka coraz to dziwniejsze typy (smakowite epizod z Mirosławem Baką jako…taksówkarzem, czy Robertem Gonerą jako policjantem chamem), utwierdzając się w przekonaniu, że trafiła w miejsce dziwne, ale fascynujące.
I to właśnie trochę irytuje, po raz kolejny Polska to jakiś dziwny, odległy kraj, gdzie żyją półdzicy ludzie, których zrozumieć nie sposób, a i może nie warto. Wystarczy, że się ładnie komponują w kadrze. Mieszkańcy Wałbrzycha to albo nieokrzesane dzikusy i biedacy, albo dobroduszni prostaczkowie. Trudno znaleźć bohatera wychodzącego poza tę sztampę.
„Droga Molly” jest na swój sposób opowieścią inicjacji – w dorosłość, macierzyństwo itp. Trudno jednak uwierzyć w autentyczność zmian zachodzących w bohaterce, skoro odbywają się one w tak stereotypowym sztafażu. Ulegając niewątpliwemu urokowi, oraz bezpretensjonalności filmu Atef, wciąż myślałem o tym, że oto kolejny filmowiec potraktował nasz kraj jako uroczą dekorację dla swojej baśniowej przypowieści – dekorację dodajmy, rodem z baśni braci Grimm.