Najgorsze filmy 2015

Najgorsze filmy 2015
Źródło zdjęć: © mat. promocyjne

03.02.2016 | aktual.: 25.01.2017 06:07

Pośród wielu udanych tegorocznych produkcji filmowych znalazły się i takie, które rozczarowały, zażenowały lub uśpiły.

Pośród wielu udanych tegorocznych produkcji filmowych znalazły się i takie, które rozczarowały, zażenowały lub zwyczajnie uśpiły.

Przyczyn nieudanych filmów jest wiele – ale najczęściej są to brak inwencji i/lub umiejętności, które pozwoliłyby przeskoczyć schematy narracyjne i realizatorskie. Przed wami nasza „piętnastka” najgorszych filmów roku.


1 / 15

15. SZUBIENICA

Obraz
© mat. promocyjne

Moda na horrory utrzymane w konwencji found footage zatacza coraz szersze kręgi, ale jedno od lat pozostaje bez zmian – lepiej oglądać te niskobudżetowe i niezależne, niż te produkowane taśmowo przez duże studia.

„Szubienica” jest tego idealnym przykładem – film bezwzględnie podporządkowany prawidłom konwencji, przez co odtwórczy i mechaniczny w próbie wytworzenia atmosfery zagrożenia.

2 / 15

14. FANTASTYCZNA CZWÓRKA

Obraz
© mat. promocyjne

Najsłabszy z tegorocznych filmów o superbohaterach. To już trzecia, tak samo nieudana próba przeniesienia opowieści o Fantastycznej Czwórce na duży ekran. Pierwsza, z 1994, była tak zła, że... zadecydowano o niewpuszczaniu jej do kin. Druga, z 2005, raziła infantylnością.

Tym razem nie jest lepiej – postaci wycięte z dykty, brak spójności, nie najlepsze efekty wizualne i chaotyczny finał nie są tym, do czego przyzwyczaiły nas adaptacje Marvela. Co ciekawe, na przyczynę klęski swojego filmu wskazuje sam reżyser Josh Trank, sugerując, że przedstawiciele wytwórni zaingerowali zarówno w formę, jak i treść jego filmu.

3 / 15

13. LOFT

Obraz
© mat. promocyjne

Remake belgijskiego thrillera z 2008, co ciekawe wyreżyserowany przez twórcę oryginału.

Różnice pomiędzy obiema wersjami, choć na pierwszy rzut oka niewidoczne i nieważne, są znaczące.

Przenosząc tę samą fabułę o grupie mężczyzn zamieszanych w śmierć młodej kobiety na grunt amerykański, Erik Van Looy postanowił zawierzyć aktorom. Ci zaś, niekoniecznie dobrze obsadzeni (w rolach głównych m.in. Karl Urban, Wentworth Miller i James Marsden), nie stanęli na wysokości zadania.

4 / 15

12. LOVE

Obraz
© mat. promocyjne

Jedna rzecz bezsprzecznie się tu udała – sceny seksu, przy całej swojej dosadności, są ładne i wysublimowane, a gdy trzeba pełne namiętności i pożądania. Ale snując opowieść o młodzieńczym pożądaniu i tęsknocie za tym, co bezpowrotnie utracone, Gaspar Noe wyraźnie się pogubił.

Pierwszy problem stwarza odtwórca głównej roli, niejaki Karl Glusman, który jest fatalnym aktorem i nie potrafi sprzedać dramatu swojego bohatera; drugi – towarzyszący owemu dramatowi infantylizm; trzeci zaś – ocierająca się onanizm artystyczna pretensja, z jaką Noe próbuje wmurować się w pejzaż współczesnego kina autorskiego.

5 / 15

11. 50 TWARZY GREYA

Obraz
© mat. promocyjne

Zamiast pikantnej opowieści o namiętności i pożądaniu, dostajemy grafomańskiego harlekina, w którym niewinne sesje sado-maso urastają do miana żarłocznego fetyszu. Sytuacji nie polepszają odtwórcy głównych ról, Jamie Dornan i Dakota Johnson, którzy mogą się poszczycić bodajże najgorszą ekranową chemią od czasu duetu Affleck-Lopez w niesławnym „Giglim”.

6 / 15

10. TAŚMY WATYKANU

Obraz
© mat. promocyjne

Mark Neveldine i Brian Taylor tworzyli zgrany reżyserski duet, którego blockbustery – m.in. dwie części „Adrenaliny” i „Ghost Rider 2” – może i nie znajdowały powszechnego uznania, ale jednocześnie cechowały się autorską finezją i niespotykaną brawurą.

„Taśmy Watykanu”, za kamerą których stanął sam Neveldine, są tego mocnym przeciwieństwem – niespójnym, zwietrzałym i niczym niewyróżniającym się horrorkiem o opętaniu, jakich wiele powstaje każdego roku.

7 / 15

9. CHŁOPAK Z SĄSIEDZTWA

Obraz
© mat. promocyjne

Dwie rzeczy warto odnotować na plus. Po pierwsze, reżyser Rob Cohen wywraca porządek gatunku i snuje, nie jak należałoby oczekiwać, opowieść o mężczyźnie w średnim wieku i terroryzującej go kobiecie z problemami psychicznymi (vide: „Fatalna namiętność”), a historię starszej kobiety prześladowanej przez dwa razy młodszego kochanka. Po drugie, grająca główną rolę Jennifer Lopez, tu 45-letnia, wciąż obezwładnia seksapilem, przez co nie sposób oderwać od niej wzrok.

Na tym jednak zalety filmu się kończą, bowiem Cohen, niegdyś twórca pierwszoligowy, dziś jest cieniem samego siebie, a ze schematycznej, przewidywalnej fabułki nie potrafi wycisnąć wiele. Dość powiedzieć, że scenę miłosną nakręcił tak kiepską, że po kilku miesiącach od zakończenia zdjęć studio poleciło mu... sfilmować ją od nowa.

8 / 15

8. UPROWADZONA 3

Obraz
© mat. promocyjne

W najnowszej odsłonie „Uprowadzonej” Liam Neeson jako współczesny John McClane demolujący tabuny przeciwników po raz pierwszy ociera się o śmieszność. I choć można by marudzić, że problemami osobistymi, jakie dotykają jego bohatera, dałoby się obłożyć jeszcze dwóch innych herosów kina sensacyjnego, to największą bolączką najnowszego filmu z jego udziałem jest... poziom realizacji – kompulsywny montaż, rwane tempo, spora powtarzalność względem dotychczasowych dwóch odsłon.

9 / 15

7. SIÓDMY SYN

Obraz
© mat. promocyjne

Wyreżyserowane przez Siergieja Bodrowa widowisko sci-fi obiecuje wiele, ale w rzeczywistości nie ma wiele do zaoferowania.

Wszystko, co najważniejsze w kinie tego formatu – ciekawe postaci, imponująca oprawa, suspens i tempo – zrealizowane jest tu na pół gwizdka, bez zaangażowania i oglądania się na to, co mają do zaoferowania konkurencyjne blockbustery. Prawdziwym grzechem „Siódmego syna” jest jednak olbrzymie marnotrawstwo obsady – w wystawnej wizji Bodrowa wzięli udział m.in. Jeff Bridges, Julianne Moore czy Alicia Vikander.

10 / 15

6. PIRAMIDA

Obraz
© mat. promocyjne

W odniesieniu do „Piramidy” wypada powtórzyć zarzuty, jakie pojawiły się przy „Szubienicy” (miejsce 15.) – w posiłkowaniu się estetyką found footage twórcy filmu idą po linii najmniejszego oporu, bez pomysłu odhaczając kolejne jej składowe.

11 / 15

5. SINISTER 2

Obraz
© mat. promocyjne

Pierwsza część była sprawnym, szarpiącym nerwy kinem grozy, robiącym użytek ze swojej dusznej atmosfery i potężnych skoków napięcia. Tamten film miał jednak za kamerą weterana Scotta Derricksona, przed nią zaś gwiazdę dużego formatu – Ethana Hawke'a.

Tymczasem za sequel odpowiada twórca o znacznie mniej imponującym dorobku, zaś w obsadzie zabrakło twarzy, która uczyniłaby tę powtórkę z rozrywki ciekawą. Efektem tego sztampowy, kiczowaty horror klasy C, nigdy nie powinien trafić na duży ekran.

12 / 15

4. BEZWSTYDNY MORTDECAI

Obraz
© mat. promocyjne

Tytułowy Mortdecai, ekscentryczny złodziejaszek, grany przez Johnny'ego Deppa to zdecydowanie najgorsze i najbardziej irytujące wcielenie aktora w ostatnich latach. * *Depp, który od czasu „Piratów z Karaibów” gra wciąż tę samą postać – nadpobudliwego dziwaka z karykaturalnym akcentem – dociera pod ścianę, dwojąc się i trojąc, by wypaść atrakcyjnie.Swoim absorbującym, nieznośnym sposobem bycia rzutuje na jego ewentualne zalety, zagarniając dla siebie cały film, co symbolicznie podsumowuje jeden z promujących film plakatów – bo choć widać na nim także Ewana McGregora, Gwyneth Paltrow i Olivię Munn, to każda z nich ma „Mortdecaiowego” wąsa.

13 / 15

3. HITMAN: AGENT 47

Obraz
© mat. promocyjne

Pierwszy „Hitman”, nakręcony w 2007, z Timothym Olyphantem i Olgą Kurylenko w rolach głównych, nie był ani udanym filmem sensacyjnym, ani dobrą adaptacją topowej gry.

Powodów do zadowolenia nie mają także fani gry – „Agent 47” bierze więcej z trylogii „Bourne'a” i pierwszego „Terminatora”, niż z którejkolwiek odsłony serii.

14 / 15

2. BÓG NIE UMARŁ

Obraz
© mat. promocyjne

Kino religijne jest w ostatnich latach zaskakująco popularne i choć często potrafi nieść nadzieję i promować pozytywne wartości, to czasem zdarzają się w nim robaczywki takie jak ta.

„Bóg nie umarł” to propagandowy dramat chrześcijański, wypaczający wyobrażenie o dzisiejszym świecie oraz jawnie krytykujący ateistów i wyznawców innych religii.Ci jawią się tu jako spiskujący, bezwzględni i krwiożerczy heretycy bez serca, za to z silnymi wpływami we współczesnym, prześladującym niewinnych chrześcijan świecie.

15 / 15

1. TERMINATOR GENISYS

Obraz
© mat. promocyjne

Najnowszy „Terminator” idzie dalej niż dwie poprzednie, mocno dyskusyjne odsłony serii, i już nie tylko zaprzepaszcza potencjał dwóch pierwszych części nakręconych przez Jamesa Camerona, ale wręcz dokonuje na nie zamachu, bawiąc się ich linią fabularną jak klockami.

Co gorsza, Alan Taylor jako pierwszy spośród kontynuatorów wizji Camerona spycha widowisko w stronę żenującej, bluźnierczej autoparodii, która razi na każdym kroku – od niedorzecznych rozwiązań fabularnych, przez nietrafioną obsadę, aż po odtwórcze efekty wizualne.
(PP)

Jakie są Wasze największe koszmary filmowe 2015?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (126)