Nie żyje Kobe Bryant. "Dear Basketball" to teraz film dla ludzi o mocnych nerwach
Cztery minuty. Tyle trwa nagrodzony Oscarem film o życiu Kobe'ego Bryanta. W "Dear Basketball" żegnał się z koszykówką. Teraz ten krótki film jest dla fanów jednym z piękniejszych sposobów na pożegnanie legendy.
Koszykarz, legenda, laureat Oscara za najlepszy krótkometrażowy film animowany - Kobe Bryant zmarł 26 stycznia 2020 r. Szybko potwierdziły się najgorsze doniesienia. W katastrofie helikoptera zginęła także jego 13-letnia córka Gianna Maria Onore a także sześć innych osób plus pilot.
Zobacz: Nie żyje Kobe Bryant. "Odszedł ktoś większy, ktoś kto działał na całe pokolenia i generacje młodych zawodników"
Świat opłakuje dziś sportowca. Kondolencje dla jego żony i 3 córek płyną z każdej strony. "Kobe był legendą na boisku i dopiero rozkręcał się w tym, co miało być jego drugą drogą. To, że straciliśmy też Giannę, jest jeszcze bardziej rozdzierające dla rodziców. Michelle i ja modlimy się za Vanessą i całą rodzinę Bryanta w tym niewyobrażalnie smutnym dniu" - napisał Barack Obama, a podobnych wpisów jest znacznie więcej.
Kobe był legendą koszykówki, a po przejściu na sportową emeryturę zaczął budować swoje drugie imperium - związane ze światem rozrywki. Zaczął idealnie. Krótki film o jego życiu - "Dear Basketball" - dziś masowo udostępniają sobie fani sportowca.
Kilka minut dla wytrwałych
"Dear Basketball" to list miłosny Kobe'ego do swojej największej miłości - koszykówki. Film jest ilustracją do wiersza, który napisał, żegnając się z karierą sportowca. Animacja była świetnie przyjęta przez dziennikarzy, a w 2018 r. Kobe zgarnął za nią niespodziewanie Oscara.
Bryant opowiada w filmie, że koszykówkę pokochał jako maluch, gdy dopiero stawiał pierwsze kroki w życiu. "Zakochałem się w tobie. Miłość była tak wielka, że wszystko ci oddałem. Umysł i ciało. Mojego ducha i duszę" - te słowa dziś wyciskają łzy.
"Grałem w pocie i bólu. Nie dlatego, że wzywało mnie wyzwanie. Dlatego, że TY mnie wzywałaś. Zrobiłem dla ciebie wszystko. I tak się robi dla kogoś, kto sprawia, że żyjesz pełnią życia".
A dalej było tak: "Dałaś 6-letniemu chłopcu marzenie gry dla Lakers. Zawsze będę cię za to kochał. Ale nie mogę już cię tak obsesyjnie dłużej kochać. Ten sezon jest wszystkim, co jeszcze mogę ci dać. Moje serce wytrzyma kołatanie, mózg zniesie krytykę, ale moje ciało wie, że nadszedł czas powiedzieć 'do widzenia'".
Nie ma dzisiaj chyba piękniejszych słów pożegnania, niż te, które padają w animacji: "W porządku. Jestem gotowy, aby pozwolić ci odejść. Chcę, żebyś wiedziała to już teraz, Więc cieszmy się każdym momentem, który nam pozostał. Tym dobrym i tym złym. Daliśmy sobie nawzajem wszystko, co mamy".
Oscar? To jak sen
Kobe Bryant pożegnał się z koszykówką po sezonie 2015-16. Z reżyserem animacji - Glenem Keanem - skontaktował się po tym, gdy zobaczył jego film "Duet". Keane komentował, że Bryant nie mógł wybrać gorzej. Nie miał pojęcia o koszykówce, a ostatni raz trzymał piłkę, gdy był chłopakiem w liceum. Bryant uważał natomiast, że tylko ktoś "spoza środowiska" będzie w stanie pokazać koszykówkę zupełnie od innej strony.
Panów na pierwszy rzut dzieliło wiele. "New York Times" przypomina natomiast, że łączył ich... Ludwig van Beethoven.
Keane wykorzystał "Dziewiątą symfonię" Beethovena do ścieżki dźwiękowej do animacji "Piękna i Bestia". Natomiast Kobe przyznał, że wykorzystywał rytm z symfonii do opracowywania strategii na mecze. Tak to wyjaśniał w jednym z wywiadów: "każda rozgrywka ma swoją strukturę i rytm; to jak w przypadku muzyki. Musisz rozumieć rytm, by w razie potrzeby go zmienić".
"Dear Basketball" to kilkuminutowe połączenie rysunku Glena, tekstu Bryanta i muzyki Johna Williamsa. Ten trzeci jest kolejną legendą. Williams to rekordzista jeśli chodzi o Oscary, o czym ostatnio pisaliśmy.
Bryant wyznał, że usypiał często swoje córki przy dźwiękach stworzonych przez Williamsa (np. motywu z "Harry'ego Pottera").
Wynik ich współpracy przejdzie teraz do historii. Dla Kobe'ego to było piękne pożegnanie ze sportem. Dla fanów teraz animacja jest pięknym i bardzo emocjonalnym pożegnaniem ze swoim idolem. Jeśli macie na tyle mocne nerwy, żeby obejrzeć i się nie zalać łzami, koniecznie poświęćcie te kilka minut na animację.