Nieudany powrót mumii

Pierwsza część „Mumii“ była udanym pastiszem kina przygodowego z lat 30. Druga część miała inscenizacyjny rozmach i świetne efekty specjalne. Trzecia część choć próbuje łączyć przygodową konwencję z hollywoodzkim rozmachem jest niestety tylko cieniem swoich poprzedników.

01.08.2008 13:33

Tym razem zamiast w Egipcie lat 30. akcja rozgrywa się w Chinach lat 40., a zamiast mumii zakochanego kapłana pojawia się chiński cesarz, który na czele terakotowej armii chce podbić świat.

Nieboszczyka z przerośniętym ego próbuje powstrzymać dobrze nam znany klan O’Connellów. Jednak w trzeciej „Mumii“ nie Rick i Evelyn, dotychczasowi główni boahterowie cyklu, są w centrum zainteresowania. Ich miejsce zajął ich dorosłym już syn Alex, który po matce odziedziczył pasję do archeologii, a po ojcu naturę awanturnika i ryzykanta. Ciekawe, że podobne rozwiązanie przyjęli także autorzy „Indiany Jonesa i Królestwa Kryształowej Czaszki“…

Alex grany przez Luke’a Forda jest sympatyczny, ale nie ma w sobie tej autoironii i chłopięcego wdzięku, które cechowały w poprzednich częściach Brendana Frasera w roli Ricka.

Odczuwalny jest też brak Rachel Weisz w roli Evelyn. Fraser i Weisz tworzyli zabawny i sympatyczny duet przeciwieństw. Autentycznie między nimi iskrzyło. I to właśnie na nich trzymały się... poprzednie części cyklu. W „Grobowcu Cesarza Smoka“ Weisz została zastąpiona przez Marię Bello, którą zupełnie sobie z tą rolą nie poradziła. Nie ma ani charyzmy, ani urody, ani poczucia humoru Weisz.

Ze starych znajomych powraca jeszcze brat Evelyn, playboy i utracjusz Jonathan (John Hannah). Niestety także on został zepchnięty na drugi plan. W poprzednich częściach Jonathan – wyraźnie stylizowany na bohaterów granych kiedyś przez Davida Nivena – był autorem większości zabawnych powiedzonek i sytuacji, a humor związany z jego postacią stanowił udany kontrapunkt dla kolejnych zwrotów akcji. W „Grobowcu Cesarza Smoka“ Jonathana właściwie nie ma. Dwa dowcipy średniej jakości i błyszcząca marynarka – to wszystko, co zostało z tej roli.

W „Grobowcu Cesarza Smoka“ akcja od pierwszych scen rwie do przodu z szybkością odrzutowca, a jednak film jest nudny. Bójki, popisy kung fu, pościgi (na ulicach Szanghaju i w Himalajach), wielka bitwa terakotowych żołnierzy z armią kościotrupów, trójgłowe smoki, Yeti, grobowce pełne nieprzyjemnych niepsodzianek, lawina, źródło Nieśmiertelności – atrakacjami trzeciej części „Mumii“ można by z powodzeniem obdzielić pół tuzina filmów. Dlaczego więc nie uratowały „Grobowca Cesarza Smoka“?

Zawiódł scenariusz, który zbyt mało miejsca pozostawił dla głównych bohaterów i ich wzajemnych relacji. Zabrakło humoru i pastiszowego dystansu z poprzednich części. Sensacyjne zwroty akcji mnożone są w sposób mechaniczny, bez Bożej iskry i przekonania. Tak jakby ich jedynym celem było ukrycie faktu, że tak naprawdę nikt nie miał pomysłu na kolejną część, ale trzeba było coś nakręcić, bo czas gonił, a sponsorzy narzekali.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)