"Noc Dziękczynienia". Niemożliwe, jakie oceny dostał. Horror dekady?
"Noc Dziękczynienia" to horror, który czekał na swoją realizację aż 16 lat. Opłaciło się, bo ten brutalny, obleśny i zabawny slasher zebrał świetne opinie od zagranicznych krytyków. Teraz polscy widzowie mogą na własne oczy przekonać się, że nie są one przekłamane - to bez wątpienia czołówka kina gatunkowego tego roku.
W 2007 r. do kin wparowała interesująca dylogia "Grindhouse", w której skład wchodziły nie tylko dzieła Quentina Tarantino oraz Roberta Rodrigueza, ale także puszczane w amerykańskich kinach fikcyjne zwiastuny filmów. Celem tego wszystkiego było nie tylko oddanie hołdu dla kina eksploatacji z lat 70., ale też zainteresowanie wytwórni filmowych, by zaczęły chętniej produkować tego typu produkcje. Choć "Grindhouse" zaliczył dużą klapę, okazał się jednak całkiem żyznym gruntem, z którego wykiełkowały kolejne projekty: "Maczeta" (2010) oraz znakomity "Włóczęga ze strzelbą" (2011).
Wśród wspomnianych wyżej zwiastunów był m.in. wyreżyserowany przez Eliego Rotha "Thanksgiving". Żartobliwie stylizowany na obskurny slasher z przełomu lat 70. i 80. (slasher to konwencja, w której zamaskowany zabójca z różnych powodów wycina w pień nastolatków - przyp. red.) składał się głównie ze scen makabrycznych mordów dokonanych w Święto Dziękczynienia w mieście Plymouth, historycznie jednej z pierwszych kolonii na terenie Stanów Zjednoczonych.
Zobacz: zwiastun filmu "Noc Dziękczynienia"
Fani kina gatunkowego byli zachwyceni, a Roth zapowiadał, że zrobi z tego pełnometrażowy film. Mijały jednak lata, a nic konkretnego się nie działo w tym temacie. Swoją obietnicę twórca spełnił dopiero po 16 latach! Jednak w tym przypadku można mu wybaczyć, bo okazało się, że warto było tyle czekać. "Noc Dziękczynienia" już zdążyła zebrać zasłużenie dobre recenzje od krytyków - na Rotten Tomatoes ma średnią 82 proc., co jak na brutalny horror jest wynikiem doprawdy świetnym.
"Noc Dziękczynienia" to pełnometrażowe rozszerzenie pomysłów ze zwiastuna, które Roth i scenarzysta Jeff Rendell przenieśli w czasy współczesne. Choć film może podpadać pod kategorię "tak głupi, że aż dobry", to ma dość sensownie skrojoną fabułę. Wszystko zaczyna się od mocnego prologu, w którym dzieją się iście dantejskie sceny - oglądamy tragiczny w skutkach szturm na supermarket podczas Black Friday.
Rok później po tym wydarzeniu w mieście zaczyna grasować zabójca noszący maskę Johna Carvera (jeden z tzw. Pielgrzymów, pierwszy gubernator kolonii Plymouth - przyp. red.). Na celownik obrał sobie zwłaszcza piątkę nastolatków, która uczestniczyła w ubiegłorocznych zamieszkach.
"Noc Dziękczynienia" często balansuje na granicy parodii, ale nigdy nie wpada w rejony postmodernistycznych zabaw z konwencją, jakie oferuje nam od lat seria "Krzyk". Jasne, dzieło Rotha też zawiera nawiązania do klasyki gatunku ("Teksańska masakra piłą mechaniczną", "Mordercze klauny z kosmosu"), ale zamiast nieustannego puszczania oka do fanów i komentarzy na temat toksyczności mediów społecznościowych mamy obraz z grubsza podążający śladem takich slasherowych klasyków jak "Moja krwawa walentynka", "Szczątki" czy "Upiorne urodziny".
To oznacza, że mniej tu hitchcockowskiego suspensu w stylu "Halloween" Johna Carpentera, a pełno ostrej i przesadzonej sieki. Zasada jest prosta: im więcej kończyn jest odcinanych i hektolitrów krwi wylewanych, tym lepiej.
Będąc slasherem, "Noc Dziękczynienia" jest oczywiście po brzegi wypełniona stereotypami: mięśniak niegrzeszący rozumem, napalona blondynka, wrażliwa "finałowa dziewczyna". Ale nie czuć w tym żadnego cynizmu - twórcy sprytnie skorzystali z dostępnych toposów. Nawet protekcjonalność i mizoginia, czyli dwa charakterystyczne elementy tej konwencji, nie są aż tak nachalne. Scenarzysta potraktował większość bohaterów nie jako przypadkowe mięso armatnie, a ludzi, z którymi można się nawet utożsamiać.
"Noc Dziękczynienia" nie jest rzecz jasna niczym oryginalnym, ale na tym etapie historii kina nie o to już chodzi. Roth jako miłośnik horroru pokazał, że nawet ze starego mięsa da się ugotować coś strawnego. Ba, z mojego punktu widzenia zaserwował naprawdę przypyszny kąsek, który przy okazji budzi nadzieję, że mainstreamowe studia jeszcze śmielej będą sięgać po kino klasy B, gdzie nie o subtelności przecież chodzi, a o sadystyczną zabawę.
W tym roku mieliśmy już przecież bardzo udane "Martwe zło: Przebudzenie". "Noc Dziękczynienia" to także jazda bez trzymanki, z której można czerpać dziką radość. To najlepszy horror, jaki polscy widzowie mogą oglądać w tym roku w kinach. Fani gatunku powinni czym prędzej lecieć na seans.
Kamil Dachnij, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Zabójcy" Davida Finchera, "Informacji zwrotnej" z Arkadiuszem Jakubikiem oraz ostatnim sezonie "The Crown", gdzie, spoiler, ginie księżna Diana. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.