Open'er 2024. Maneskin rzucił ludzi na kolana, ale najlepsze i tak zostawił na koniec
To już trzeci koncert włoskiego zespołu na gdyńskim festiwalu. Nic dziwnego, że stali się stałymi bywalcami - ich występy gromadzą wielkie tłumy. Fani kochają Damiano i spółkę, a podczas środowego wieczoru muzycy odwdzięczyli się za tę miłość.
Gdy dwa lata temu Damiano krzyknął ze sceny "To dla was, wszystkich homofobów!" i pocałował gitarzystę, nagrodzono go burzą braw. To nie był tylko wybryk czy klasyczny gest rockandrollowca, w 2022 roku oznaczał bardzo wyraźny gest poparcia dla społeczności LGBTQ w Polsce i wszystkich ich sojuszników. Dwa lata później, gdy panuje tu już inny krajobraz polityczny, choć osoby homoseksualne wciąż nie mają równych praw, pocałunku nie było. Nie zabrało jednak emocjonujących momentów.
A przecież Maneskin, w teorii, to twór niemożliwy: glamrockowy zespół, który wybił się na najbardziej kiczowatej i komercyjnej imprezie telewizyjnej, jaką jest Eurowizja. Wyszli wtedy na scenę bez choreografii, za to w mocnych makijażach, strzępkach ubrań i porwali pół Europy. Dziś grają na największych festiwalach, w tym na Open'erze.
W środowy wieczór Damiano rozpoczynając koncert, krzyknął: - Jesteśmy prawie headlinerem! - dodał od razu jednak, że mają duży szacunek do Foo Fighters, którzy "są najlepsi", a którzy faktycznie tego wieczoru stanowili punkt kulminacyjny pierwszego dnia Open'era. Frontman zapowiedział także jakąś tajemniczą niespodziankę, aż wreszcie przeszli do swojego numeru, który zapewnił im zwycięstwo w Eurowizji. Po nim zagrali równie znany numer "Supermodel", by przejść do "Gasoline" i coveru "Beggin'".
W pewnym momencie Damiano zarządził, by wszyscy na widowni uklękli, by ostatecznie dać się poderwać do skoku gitarowym riffem i uderzeniem w perkusję. Tłum szalał dalej, aż wokalista obwieścił złe wieści: to ostatnia piosenka! Fani wiedzieli jednak, że to jest właśnie ten moment niespodzianki. Gdy zabrzmiały pierwsze dźwięki "Kool kids", na scenę wciągnięto kilkanaście osób z publiczności, które skakały, śpiewały z Damiano i robiły sobie zdjęcia. Wspaniałe pożegnanie z zespołem. A przynajmniej tak się wszystkim wydawało. Bo gdy tłum zaczął po przepisowej godzinie się rozchodzić, Maneskin niespodziewanie dla wszystkich wrócił jeszcze na dodatkowe 10 minut. Dobrze wiedzą, jak bardzo są tu kochani. Okazuje się, że z wzajemnością!
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski