Pasy obowiązkowe
Osobiście nie jestem zwolennikiem wszelkich sequeli, czyli według definicji, kontynuacji filmów przedstawiających dalsze losy poznanych już bohaterów lub wątków ukazanych w poprzednim filmie. W przypadku prawie wszystkich tego typu produkcji, ich atrakcyjność jest niewielka w porównaniu do pierwowzoru, co bardzo zniechęca widzów
W 2001 roku na ekranach polskich kin zagościł film, który na zawsze zapadł w pamięci każdego kinomana. Szybkie i piękne samochody, ryk silników oraz ciekawa historia to „Szybcy i wściekli”, kultowa pozycja, do której wszyscy bardzo chętnie wracamy. Do obecnych czasów filmowcy, próbujący wykorzystać popularność tej produkcji, stworzyli jej dwie kontynuacje, których poziom okazał się dość mizerny. Po ośmiu latach fani serii w końcu doczekali się sequela z prawdziwego zdarzenia, a jego twórcy mogą być z siebie naprawdę dumni.
Tak jak to było w trzeciej części „Szybcy i wściekli: Tokio Drift” reżyserem filmu „Szybko i wściekle” jest Justin Lin. W rolach głównych spotykamy aktorów: Paula Walkera, Vina Diesela (jednocześnie producent), Jordana Brewstera czy Michelle Rodriguez, którzy uczestniczyli w sukcesie produkcji rozpoczynającej serię. Dzięki granym przez nich postaciom, poczujemy prawdziwy klimat i pozwolimy się porwać ciekawej i niejednokrotnie zaskakującej historii.
Akcja „Szybko i wściekle” (dystrybutor TIM Film Studio) rozpoczyna się pięć lat po wydarzeniach z pierwszej części. Brian O'Conner (Walker) pracuje w FBI i próbuje wytropić Bragę - kartelowego bosa. Dominic (Diesel) wraz ze swoją ukochaną Letty uciekli do Ameryki Południowej, gdzie zarabiają pieniądze w dość specyficzny, a zarazem nielegalny sposób. Kiedy zaczyna się im palić grunt pod nogami, muszą dokonać trudnych życiowych wyborów. Wskutek nieszczęśliwego zdarzenia Dominic, pomimo że jest na czarnej liście wszystkich organów ścigania, wraca do Los Angeles. Po latach starzy przyjaciele, Brian i Dom znowu się spotykają, aby łącząc siły wymierzyć sprawiedliwość. Każdy z nich robi to na swój sposób, lecz liczy się efekt końcowy.
Ku mojemu zdziwieniu film dorównuje oryginałowi. „Szybko i wściekle” dopracowano w każdym calu. Filmowcy główny nacisk położyli na historię, która wciąga, a po wyłączeniu filmu chce się jeszcze. Tempo jest niewiarygodne i pozbawione jakichkolwiek przestojów. Aktorzy nie zawiedli, pokazując się z jak najlepszej strony. Genialnie dobrana muzyka łączy ostre brzmienie, hip-hop i latynoskie dźwięki, co dodaje wyrafinowanego smaku. Połączenie samych superlatyw tworzy pozycję obowiązkową dla wszystkich miłośników dobrego kina akcji.