Pierwsza Dama z Sosnowca została celebrytką. O tym, co robi za pieniądze Polaków, krążyły legendy

Miała za publiczne pieniądze latać raz w miesiącu do fryzjera we Francji. W Wiedniu kupować drogie torebki. W Ustroniu mieszkać w willi, której ściany ozdobiono złotem i kąpać się w szczerozłotej wannie. O Stanisławie Gierek można dziś przeczytać więcej legend niż prawdziwych wspomnień.

Stanisławę w "Gierku" gra Małgorzata Kożuchowska
Stanisławę w "Gierku" gra Małgorzata Kożuchowska
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Magdalena Drozdek

21.01.2022 12:00

Na ekrany polskich kin wszedł film "Gierek" w reżyserii Michała Węgrzyna z główną rolą Michała Koterskiego. Opowiada o dekadzie z życia I sekretarza KC PZPR (lata 1970–1980). Dekadzie gierkowskiej. "No to jak, towarzysze, pomożecie?" – krzyczał Gierek. Te 10 lat było momentem dynamicznego i intensywnego rozwoju polskiej gospodarki. Dla jego rodziny to też był wyjątkowy czas.

Wtedy też pojawiło się najwięcej legend o luksusach, w których rzekomo żyje polityk i jego żona Stanisława. Zawsze w cieniu męża, gdzieś na drugim planie. Teraz Stanisławę Gierek portretuje Małgorzata Kożuchowska, która nigdy nie daje się zepchnąć na dalszy plan. Czy w końcu o Stasi, jak nazywano Gierkową przed laty, ktoś powie więcej niż tylko to, że smażyła mężowi placki?

Placki i kluski z serem

Wiosną 1937 r. Stanisława została żoną Edwarda Gierka. Chyba nie mogła wyobrazić sobie tego, jak potoczy się jej życie. Że choć pochodzili oboje z bardzo biednych rodzin, to wyjadą do Francji, a potem do Belgii za pracą. I że po wojnie wrócą do Polski, a Edward zacznie rozkręcać swoją polityczną karierę, która nabierze szybko niesamowitego rozpędu. Męża Stanisławy zaczęto nazywać "śląskim księciem". Jego księżniczka mieszkała z trójką dzieci i teściową w bloku na Śląsku.

Im intensywniej Gierek zaznaczał swoją obecność w polskiej polityce, tym więcej plotek na temat jego i jego rodziny krążyło po Polsce. Najczęściej dotyczyły luksusowej willi, w której rzekomo mieszkali. Mit Gierka jednak przez te plotki nie ucierpiał. Jawił się jako śląski gospodarz, który postawi całą Polskę na nogi.

Stanisławą początkowo specjalnie się nie przejmowano. Mało kto latami chciał wiedzieć o niej więcej niż to, co podawały miejskie legendy.

Kadr z programu "Pierwsze damy PRL"
Kadr z programu "Pierwsze damy PRL" © Canal+

"Stworzyła mężowi azyl, do którego chętnie wracał i gdzie odpoczywał psychicznie, bo zawsze czekały tam na niego kluski z serem, zupa zacierkowa i placki ziemniaczane" – czytamy w książce "Czerwone księżniczki PRL-u. Żony, diwy, towarzyszki" Iwony Kienzler.

Autorka zaznaczała też: "Podczas gdy Edward mozolnie budował Polskę, starając się, by ojczyzna rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej, jego małżonka nabrała wiatru w żagle, stopniowo przedzierzgając się ze skromnej kury domowej, pichcącej zapracowanemu mężowi smaczne obiadki, w światową damę".

Kok robiony przez francuskich mistrzów? Bujda

Życiorys Gierkowej rozpisany jest na powtarzane po całej Polsce plotki. Mówiono, że jeździła specjalnie do Francji, by tam czesali ją najlepsi fryzjerzy. Tak średnio raz w miesiącu. - To bzdura, z której wszyscy się śmieją. Babcia też się z tego śmiała - komentuje wnuczka, Stanisława Cieciura-Gierek w programie Canal+ "Pierwsze damy PRL".

- Czepiano się, że mama zawsze była w tych kokach, że jej było w nich nie do twarzy. Być może. Taka była wtedy moda, a ona ją reprezentowała - mówi z kolei jej synowa, Barbara.

Wcześniej żony dygnitarzy pozostawały w cieniu – wyjątek stanowiła Nina Andrycz, żona Józefa Cyrankiewicza. Przez to, że Stanisława zdecydowała się, że będzie towarzyszyć mężowi podczas oficjalnych wizyt (także zagranicznych) jej wygląd był tematem wielu debat. No i legend, które tylko się mnożyły. Do plotek o tym, że fryzurę robią jej mistrzowie we Francji, doszły te, że kąpie się w szczerozłotej wannie.

Kadr z filmu "Gierek"
Kadr z filmu "Gierek" © Materiały prasowe

Faktem jest, że Stanisława miała problemy z ubiorem. W tamtych czasach zawód stylisty jeszcze nie istniał. Pomagały jej krawcowe i projektanci, m.in. z Mody Polskiej. Jerzy Antkowiak tak wspominał jedną z takich sytuacji: "Pani Stanisława dostała od nas ściągawkę: co się nosi i do czego. Zaakceptowała to wszystko i zażądała jednej z naszych krawcowych, która skrupulatnie pomagała jej wprowadzić tę ściągawkę w życie: podprasowywała, co należy, wiązała kokardę tak, jak my ją wiązaliśmy, wkładała kapelusze pod odpowiednim kątem. Tak właśnie odbyła się wizyta u Giscarda d’Estaing i wszystko poszło dobrze".

"Polki nieustannie szydziły z żony I sekretarza, wyśmiewając się z jej tandetnego gustu" - pisze Kienzler w "Czerwonych księżniczkach".

Kadr z programu "Pierwsze damy PRL"
Kadr z programu "Pierwsze damy PRL" © Canal+

Krewne Gierkowej stawiają sprawę jasno: Stanisława źle czuła się w kostiumach, które musiała na siebie zakładać. To nie było w jej stylu i naturze, by się stroić i odpowiadać na wymagania społeczeństwa. Była zwykłą kobietą, mamą, która nagle była na językach całej Polski.

- Była bardzo rodzinnym i ciepłym człowiekiem - wspomina wnuczka w "Pierwszych damach PRL", a synowa dodaje, że Stanisława nigdy nie miała wielkich ambicji. Co doprowadza nas do kolejnej legendy…

Napisała pracę o samej sobie?

"Coraz boleśniej zdawała sobie sprawę, że na salonach uważa się ją za prostaczkę" - pisała Kienzler w swojej książce.

Przez lata krążyła historia o tym, jak Stanisława rzekomo zdobyła tytuł magistra historii na Uniwersytecie Śląskim.

Mieczysław Rakowski wspominał to tak: "Wiluś Szewczyk zaklina się, że Gierkowa w październiku ubiegłego roku obroniła pracę magisterską. Napisała (tzn., ktoś za nią napisał) wspomnienia o swojej pracy politycznej w Belgii. Całość opatrzono tzw. aparatem naukowym i w ten sposób Uniwersytet Śląski nadał jej tytuł magistra. Moczar, którego podczas naszego spotkania zapytałem go, czy to prawda, potwierdził".

Tymczasem synowa Gierkowej w odcinku "Pierwszych dam PRL" stawia tę historię w tym samym miejscu, co bajki o francuskich fryzjerach.

Kadr z filmu "Pierwsze damy PRL"
Kadr z filmu "Pierwsze damy PRL"© Canal+

- Wykształcenie miała podstawowe. Nigdy nie uzyskała tytułu magistra - komentuje Barbara Gierek.

Czy w filmie "Gierek" uda się oderwać wizerunek Stanisławy od tych wszystkich opowieści? Wydaje się, że przylgnęły do niej na dobre.

Wyszukując nazwisko Stanisławy w sieci, przeczyta się o jej fryzurze, problemach z krawcowymi, o tym, że miała swoich ulubionych działaczy partyjnych, których nie pozwoliłaby skrzywdzić. O tym, że ponoć nie przepadała za kabaretem Olgi Lipińskiej, który najchętniej widziałaby poza anteną TVP.

Są też historie o tym, że miała wpływ na decyzje męża i… cenzurę w kraju.

Kienzler w książce cytuje malarza Andrzeja Strumiłłę: "Zilustrowałem wydany przez PIW w 1977 r. tomik XVIII-wiecznej poetki wietnamskiej Ho Xuan Huong. Na moim rysunku mnich zjeżdżał do jaskini na łodzi w kształcie fallusa. Jaskinia była symbolem genitaliów żeńskich. Musiałem je zakleić, bo podobno jeden z redaktorów PIW pokazał rysunek pani Gierkowej, a ona się oburzyła".

Scena jak z filmu? Kolejna bujda? Odpowiedź na oba pytania brzmi: niewykluczone. Pozostaje sprawdzić, na ile scenarzyści "Gierka" zagłębili się w prawdziwą historię Stanisławy i jej rodziny. Bliskich, którzy mogliby przemalować ten portret Stanisławy, nie brakuje.

- Ten film może wywołać pewien wstrząs, ludzie nie znają tej historii - skomentował prof. Adam Gierek w rozmowie z "Super Expressem". - Wydarzenia pokazane są, powiedziałbym, w bondowskim stylu. Jest w nim akcja. Są pokazane te wszystkie intrygi, które wtedy były w kręgach władzy i które są i teraz. Według mej opinii twórcy "Gierka" trafili w tzw. środek - mówi i ocenia film o ojcu jako udany.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (243)