"Piraci z Karaibów 2" - miliony widzów vs. amerykańscy recenzenci
“Kontynuacja sprawia wrażenie klonu jedynki pełnego pustych kalorii” (Washington Post). „Są tu wprawdzie świetne momenty i dialogi, ale nowi Piraci to film nakręcony bez szacunku dla spójności, logiki, pieniędzy i klimatu” (New York Times). „Dwójka to głównie straszaki, efekty specjalne i akcja non-stop – za to zupełnie brakuje tu spójnej i wciągającej historii” (Chicago Sun Times).
Krytycy nie zachwycili się „Skrzynią umarlaka”. Oprócz Rolling Stone’a, który pisze o „genialnym Deppie, który utrzymuje ten statek na powierzchni i sprawia, że czeka się na Trójkę”, wszystkie szanowane media elektroniczne i papierowe nie kryły rozczarowania. Po naprawdę świetnym, bezpretensjonalnym, zabawnym i wciągającym powrocie do pirackich klimatów w „Klątwie Czarnej Perły” wszyscy oczekiwali podobnie genialnej kontynuacji. Chociaż nie – wycofuję, co napisałam. Krytycy oczekiwali klęski – i według siebie ją dostali…
Sequele nie są trendy – nie ma co kryć. Mają złą prasę i fatalną przeszłość. Jeden „Ojciec chrzestny” nie zmaże z ich historii wszystkich tych „Szczęk 3”, „Psychoz 2”, „Matriksów!” i oczywiście Rocky’ich. To najczęściej niepotrzebne, obliczone tylko i wyłącznie na kasę odgrzewane kotlety – w najlepszym przypadku słabe, najczęściej jednak kuriozalne. Dlaczego z „Piratami…” miałoby być inaczej? Krytycy zadali sobie to samo pytanie i podeszli do Dwójki sceptycznie. To, że recenzje nie są miażdżące, a jedynie ogólnie nieżyczliwe wskazywać może na to, że twórcom być może się udało… Być może.
Zresztą – nawet jeśli klęskę ponieśli reżyser, producent i aktorzy, to na pewno udało się… marketingowcom. „Skrzynia umarlaka” pobiła (i wciąż bije) kolejne finansowe rekordy. Po raz kolejny widzowie odwrócili się do „zimnych mruków” z gazet plecami. Dlaczego?
Przecież krytycy filmowi istnieją od kiedy istnieje sam film. I zawsze ich rola polegała na przekazaniu widzom subiektywnej, ale opartej na wiedzy i profesjonalizmie opinii na temat oglądanego obrazu. Widzowie mogą z nimi zrobić to, co robią z samymi filmami – pochwalić czytając lub ukarać nie czytając. Po prostu w przypadku „Piratów..” klapsa dostali właśnie… recenzenci.
„Piraci…” to niewątpliwie film kasowy, popularny. Są tacy, którzy wpływy i tłumy na seansach utożsamiają z jakością. „Kilka milionów fanów nie może się mylić” sądzą i idą na seans, bo byli już na nim rodzice, ciotki, wujkowie i… wujkowie też (cytując „RRRrrr”)
. A to napędza kolejne tysiące czy miliony. I już nikogo nie obchodzi, co tam jakiś facet z NYT napisał, bo przecież film „zarabia miliony”.
A po seansie, gdy film już się im spodoba – negatywne opinie na temat filmu mnóstwo widzów traktuje osobiście – na forach internetowych trwa „nagonka” na „złych recenzentów”, którzy mają czelność źle oceniać „Skrzynkę”, a przecież - tu padają tradycyjne argumenty znane także naszej redakcji: „lepiej byście nie nakręcili”, „nudna to jest wasza recenzja, a nie film”, „chyba jesteście chorzy, że tak źle napisaliście”, „może przyznacie, że macie inny gust, niż większość społeczeństwa i po prostu przestańcie tej większości mówić, co mają oglądać”.
Jak jest naprawdę przekonamy się już w najbliższy weekend. Ja bardzo lubię „Klątwę Czarnej Perły”, więc „Skrzynce…” ofiarowuję spory kredyt zaufania. Ale jak go Depp i spółka „przejedzą” będę bezwzględna!