"Pociąg do Hollywood" ma 30 lat. "W tamtych czasach nagość była strasznie atrakcyjna"
31.08.2017 | aktual.: 12.03.2018 10:19
Aktorskie objawienie
Piotr Siwkiewicz urodził się 4 kwietnia 1962 roku w Warszawie. Tam też przez cały okres dojrzewania mieszkał i zdobywał wykształcenie. Studiował w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej, gdzie bardzo szybko zauważono jego wielki talent.
Na trzecim roku studiów zadebiutował na wielkim ekranie. Wcielając się w postać Pawła "Ringa" Mitury w melodramacie "Yesterday" Radosława Piwowarskiego, Siwkiewicz porwał nie tylko widownię, ale także krytyków, którzy przyznali mu nagrodę za debiut na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Sebastian.
Rola pisana specjalnie dla niego
Brawurowa rola Ringa, ucznia oddalonego od wielkomiejskiego zgiełku technikum, a zarazem miłośnika muzyki i stylu reprezentowanego przez zespół The Beatles, okazała się dla niego przepustką do błyskawicznej kariery.
Siwkiewicz tak bardzo przypadł do gustu Radosławowi Piwowarskiemu, że reżyser kolejną rolę napisał specjalnie dla niego. Zanim jednak pojawił się na ekranie u boku seksownej Katarzyny Figury, młody aktor zdecydował się ulepszyć swój warsztat studiami za granicą.
Zachwyt polskiej krytyki
Po ukończeniu PWST w Warszawie Piotr Siwkiewicz udał się do Paryża, gdzie w latach 1986-1987 przebywał jako stypendysta Conservatoire national superieur d'art dramatique - słynnego konserwatorium artystycznego, którego tradycja sięga końca XVIII wieku.
Po powrocie do Polski zwrócił się do niego reżyser "Yesterday" oferując mu rolę młodego nieudacznika, Piotrusia, w kultowym już "Pociągu do Hollywood", gdzie wystąpił wraz z Katarzyną Figurą. Rok później odebrał prestiżową Nagrodę im. Zbigniewa Cybulskiego, przyznawaną przez tygodnik "Ekran".
Zauważony we Francji
Aktor spotkał się z ulubionym reżyserem jeszcze raz. Tym razem przy okazji produkcji "Marcowe migdały", opowiadającej o pokoleniu pięćdziesięciolatków, których młodość przypadła na koniec lat sześćdziesiątych.
Wkrótce po zakończeniu zdjęć, w stolicy Francji zorganizowano przegląd filmów Radosława Piwowarskiego. Traf chciał, że bardzo przypadły do gustu jednej z obecnych na pokazach agentek, która zachwycona kreacjami Piotra Siwkiewicza zaproponowała mu role w filmach znad Sekwany.
Zmiana nazwiska
Jako że jego nazwisko jest trudne do wymówienia przez Francuzów, Siwkiewicz postanowił występować pod pseudonimem. Dlatego w drugim etapie kariery, zaczął przedstawiać się jako Piotr Shivak.
Właśnie pod tym nazwiskiem pojawił się w m.in. takich filmach jak telewizyjne "Chusteczka Józefa" (Le "Mouchoir de Joseph") i "Les Merisiers", kinowy "Drogi braciszku" ("Cher frangin") oraz jednym odcinku serialu "Przyjaciel Giono" ("L'Ami Giono: Ivan Ivanovitch Kossiakoff"), gdzie zagrał rolę główną. Jako Shivak pojawił się również w odcinkowych produkcjach "Les cinq dernières minutes" oraz "Nancy Drew".
Nagłe zniknięcie
Pod koniec lat 80. i na początku ostatniej dekady XX wieku Siwkiewicz wystąpił również u Janusza Zaorskiego ("Do domu", 1987), Tomasza Wiszniewskiego ("Kanalia", 1990), Wojciecha Wójcika ("Zabić na końcu", 1990) i Rolanda Rowińskiego ("Obywatel świata", 1994).
Oprócz tego pojawiał się w Teatrze Telewizji, gdzie współpracował m.in. z Wojciechem Biedroniem ("Bóg", 1990), Edwardem Dziewońskim ("Żołnierz i bohater", 1992), Gerardem Zalewskim ("Obsesje", 1986) i Andrzejem Majem ("Minna von Barnhelm" i "Spadkobiercy", 1990).
W połowie lat 90. Piotr Siwkiewicz nagle zniknął.
Skromny powrót
W 2001 roku wystąpił w roli piekarza w serialu "Więzy krwi", a rok później w "Sforze", gdzie wcielił się w podkomisarza Połomskiego. Przez kolejne 10 lat mogliśmy go oglądać bardzo sporadycznie i tylko na małym ekranie.
Zamienił kino na teatr
W multipleksach ostatnio mogliśmy go oglądać w 2013 roku przy okazji premiery "Biletu na Księżyc" Jacka Bromskiego, "Bejbi blues" Katarzyny Rosłaniec oraz "Sępa" Eugeniusza Korina. **Również w tych produkcjach aktor pojawiał się jedynie w bardzo krótkich epizodach.
Częściej możemy Siwkiewicza spotkać na deskach Teatru Dramatycznego w Warszawie. Wszystko wskazuje więc na to, że w wieku 50 lat aktor nie ma już większych szans na przebicie się do świadomości widzów w całym kraju.
Pozostaje zapytać dlaczego po tak udanym starcie, znakomitych recenzjach i ofertach z Zachodu, Piotr Siwkiewicz nie zdołał zawojować polskiego kina. Czy zmarnował swoją szansę na sukces, czy też dobrze się stało, iż nie rozmienił swojego talentu na drobne rolami w żenujących polskich komediach?