Początek największego z X‑menów

Pośród tegorocznych najbardziej oczekiwanych premier kinowych w czołówce znajduje się film, którego bohatera wszyscy fani komiksu znają bardzo dobrze. Postać Wolverine’a poznaliśmy przy okazji trylogii X-menów, opowiadającej historię marvelowskich mutantów. Seria odniosła wielki sukces i stała się wzorem dla przyszłych twórców filmowych adaptacji komiksów.

05.05.2009 14:03

Zanim „X-men Geneza: Wolverine” ujrzał światło dzienne został niechlubnie zbezczeszczony przez internetowych piratów. 1 kwietnia, i to nie był primaaprilisowy żart, filmowy świat obiegła informacja, że ktoś z wytwórni Fox wykradł kopię roboczą filmu, po czym umieszczając ją w sieci, rozpowszechnił nielegalną wersję. W sprawę zostały zaangażowane służby FBI w celu wyjaśnienia zajścia i schwytania winnych. Z zainteresowaniem czekam na jej finał i mam nadzieję, że sprawiedliwość zostanie należycie wymierzona.

„Wolverine” to wysokobudżetowa produkcja, do stworzenia której musiano zatrudnić odpowiednich ludzi, aby wpompowane w nią pieniądze nie poszły na marne. Ojcem scenariusza został David Benioff, który doświadczenie nabył przy „Troi”. Praca reżysera przypadła, pochodzącemu z afrykańskiego lądu, Gavinowi Hood, twórcy między innymi genialnego „Tsotsi” czy „Transferu”.

Hugh Jackman, odtwórca głównej roli, dzięki trylogii X-menów zna graną przez siebie postać od podszewki. Zresztą nikt nie wyobraża sobie sytuacji, aby ktoś mógł go zastąpić w tej roli, po prostu jest niezastąpiony. W filmie towarzyszą mu aktorzy, nie tyle popularni, co znający się na swojej pracy, dzięki czemu wszystko i wszyscy współgra ze sobą doskonale.

„X-men Geneza: Wolverine” opowiada historię Logana, mutanta posiadającego nadludzkie moce. Mając kilka lat wraz z bratem Wiktorem, który obiecał mu swoją opiekę, skazani zostają na wieczną tułaczkę, bez możliwości… zagoszczenia na stałe w jednym miejscu. Wspólnie, wykorzystując własną niepowtarzalność, walczą na wielu wojnach od secesyjnej, przez światową, po wietnamską.

Niestety z czasem w Wiktorze budzi się instynkt prawdziwej bestii, czego nie jest w stanie w pełni kontrolować. Logan nie pochwalając jego zachowania postanawia obrać własny, z dala od prawdziwej cywilizacji, tryb życia. Nadejdzie jednak dzień, kiedy demony przeszłości powrócą i będzie musiał stawić im czoła. Poddając się wojskowemu doświadczeniu, zyskuje nieśmiertelność. Przybierając imię Wolverine stoczy walkę z podobnymi do siebie, lecz kierującymi się innymi wartościami. To będzie nierówna gra, na wycofanie się z której wyjścia już nie ma.

Postać Wolverina pamiętam z lat dziecięcych, kiedy komiksy o superbohaterach były moją ulubioną lekturą. Kilka lat temu nastała moda na filmowe adaptacje i niestety ich ilość przerosła ich formę. Trylogia X-menów wśród tego tłumu wypadła imponująco, dlatego opowieść o jednym z nich musiała podtrzymać ten poziom. Trzeba przyznać, że filmowcy spisali się wyśmienicie. Spodziewałem się produkcji stworzonej z wielkim rozmachem, przepełnionej efektami specjalnymi oraz prostej, pozbawionej jakichkolwiek zawiłości fabuły. To, co ujrzały moje oczy, w żaden sposób nie pokryło się z moimi wcześniejszymi wyobrażeniami.

Zacznijmy od fabuły, która w każdym filmie jest priorytetem. Historia ciekawie opowiedziana, chwilami zaskakująca, można nawet powiedzieć, że nieprzewidywalna. Akcja wartka, a sceny nie są przeciągane zbędnymi dialogami, które wielokrotnie psują niejedną produkcję. Od strony technicznej, zwłaszcza efektów specjalnych, trudno dopatrzyć się uchybień. Widać, że komputery wykorzystano najlepiej jak się tylko dało, robiąc to ze smakiem, unikając przesady i niedorzeczności.

„X-men Geneza: Wolverine” to przykład kina, o którym można mówić same superlatywy. Z zapowiedzi wynika, że jest to film rozpoczynający serię przygód tego bohatera. Trzymam mocno kciuki, aby kolejne części były tak udane jak ta. Dla mnie jest to najlepszy film, jaki dotychczas obejrzałem w tym roku i uważam, że w swojej kategorii gatunkowej, nikt mu długo nie dorówna.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)