Dziś wiele polskich aktorek – z mniejszym lub większym powodzeniem – próbuje podbić Hollywood.
Agata Buzek, Alicja Bachleda-Curuś, Iza Miko czy Izabella Scorupco wyruszyły do Stanów, próbując spełnić swój amerykański sen.
Żadna z nich jednak nie zdołała rzucić zagranicznej widowni na kolana i nie zapisała się złotymi zgłoskami w Fabryce Snów.
Nie brak jednak Polek, którym faktycznie się to udało. Zachwyciły krytykę, kolegów po fachu – i do dziś są pamiętane nawet poza granicami naszego kraju.
Alicja Bobrowska
Pierwsza powojenna Miss Polonia jest najlepszym dowodem na to, że piękno i talent mogą iść ze sobą w parze. Alicja Bobrowska w młodości zdobyła nie tylko tytuł najpiękniejszej Polki, ale i zrobiła furorę na zagranicznych wyborach Miss Universe, gdzie – choć nie zwyciężyła – doceniono jej urodę, wdzięk i inteligencję. Piękną Polką zachwycił się chociażby zasiadający w jury Max Factor, który zaproponował dziewczynie podpisanie kontraktu. Mówiło się również, że jej uroda zrobiła ogromne wrażenie na Marlonie Brando – gwiazdor chciał, by Bobrowska spróbowała swoich sił w Hollywood. Ona jednak odmówiła im obu.
Jak później tłumaczyła – w Polsce miała narzeczonego, aktora Stanisława Zaczyka, z którym nie zamierzała się rozstawać na dłużej, niż to konieczne. To dla niego odrzuciła wszystkie intratne oferty. Po powrocie do kraju była już gwiazdą wielkiego formatu i nie mogła narzekać na brak pracy, choć do dziś wielu widzów ubolewa, że nie wykorzystała w pełni ani swojego talentu, ani szansy danej jej od losu. Pojawiała się na scenie i na ekranie, a po rozwodzie z Zaczykiem, wyemigrowała do Kalifornii. Nie udało się jej kontynuować aktorskiej kariery, ale zrobiła kurs pielęgniarski i w tym zawodzie pracowała przez kilkanaście lat.
Na emeryturze wreszcie znalazła czas dla swojej artystycznej pasji: maluje, rzeźbi i zajmuje się 3D-Artem, czyli trójwymiarową sztuką, a jej prace wystawiane są w amerykańskich galeriach.
Pola Negri
A właściwie Apolonia Chałupiec z Lipna. Twierdziła, że światową karierę przepowiedziała jej w młodości cyganka. Gdy któregoś dnia ćwiczyła na podwórkowym trzepaku, dostrzegł ją właściciel szkoły baletowej i zaproponował, by dołączyła do grupy tanecznej. Stamtąd trafiła do teatru, a później i przed kamery. Już w 1917 roku zdobyła popularność poza granicami naszego kraju, a kiedy trafiła do Hollywood, zaczęła romansować z Charliem Chaplinem i Rudolfem Valentino, którego nazywała "miłością swojego życia". O jej rozrzutności krążyły legendy - chodziła na wykwintne imprezy, nosiła kosztowne futra, a na smyczy prowadzała tygrysy i lamparty.
Jej sława przygasła, gdy popularność zaczęło zdobywać kino dźwiękowe i dla Negri (podobno ze względu na jej mało filmowy głos) zabrakło miejsca w Hollywood. Występowała coraz mniej, aż wreszcie w latach 40., porzuciła kino na dobre. Zamieszkała w pięknej posiadłości, inwestowała na giełdzie, udzielała się charytatywnie i pisała swoje pamiętniki.
Zmarła 1 sierpnia 1987 roku. Miała 90 lat.
Barbara Połomska
W latach 50. i 60. była prawdziwą gwiazdą, która zachwyciła cały świat. Robiła furorę na zagranicznych festiwalach, jej twarz zdobiła okładki wielu europejskich magazynów, amerykańscy dziennikarze nazwali ją nawet jedną z najpiękniejszych słowiańskich aktorek – u nas zaś mówiono o niej jako o „polskiej Brigitte Bardot”. Zrobiła też furorę w Czechach i Brazylii. Do dziś mówi się, że to właśnie dzięki Połomskiej zagraniczni reżyserzy zaczęli chętniej zatrudniać polskich aktorów.
Wielokrotnie proponowano jej, by opuściła Polskę i spróbowała zrobić karierę za granicą – ona jednak stanowczo odmawiała; nie zamierzała porzucać ukochanej ojczyzny. Zagrała wiele wspaniałych ról, lecz później coraz rzadziej pojawiała się na ekranie, aż wreszcie zniknęła z niego niemal całkowicie. Dopiero po latach wyjawiała, dlaczego usunęła się w cień. Okazuje się, że zmagała się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Potem, kiedy jej stan się poprawił, założyła rodzinę. W tym samym czasie jej mama ciężko zachorowała i Połomska dzieliła każdą wolną chwilę między dziecko a opiekę nad mamą. Nie żałowała zaprzepaszczonej kariery; podkreślała, że rodzina jest dla niej najważniejsza. Ale choć na ekranie pojawia się sporadycznie, nie zrezygnowała z grania i o emeryturze nawet nie myśli – od lat występuje w Teatrze Powszechnym w Łodzi.
Gilda Gray
Czyli pochodząca z Krakowa Marianna Michalska. Polskę opuściła już jako 8-latka i zamieszkała z rodzicami w Wisconsin. Tam nastolatka wcześnie wyszła za mąż i urodziła dziecko, ale nie porzuciła marzeń o karierze. Zdecydowała się opuścić rodzinę i występować na scenie. Wkrótce, dzięki pomocy Franka Westphala, stała się prawdziwą gwiazdą - popularność przyniosło jej zwłaszcza wykonywanie kontrowersyjnego "tańca shimmy", którym oczarowała publiczność.
Wystąpiła w wielu filmach, między innymi w kasowym "Aloma of the South Seas". Ale z czasem jej sława przygasła - reżyserzy zatrudniali ją coraz mniej chętnie ze względu na zagraniczny akcent. Gray wciąż występowała na scenie, aż wreszcie z powodu złego stanu zdrowia trafiła do szpitala. I choć lekarze zabronili się jej tak forsować, nie posłuchała ich rad. Nadal pracowała ponad siły; do tego doszły problemy finansowe, spowodowane krachem na giełdzie.
Zmarła 22 grudnia 1959 roku, w wieku 58 lat, z powodu drugiego ataku serca.
Bella Darvi
Pochodząca z Sosnowca Bajla Węgier nie miała łatwego życia. Wraz z matką przeniosła się do Francji, gdzie w czasie drugiej wojny światowej trafiła do obozu koncentracyjnego. Udało się jej przeżyć. Potem los się do niej uśmiechnął - pod koniec lat 40. poznała paryskiego biznesmena, Albana Cavalcade.
Przez jakiś czas u boku męża prowadziła szalone i rozrzutne życie, ale małżeńska sielanka nie trwała długo. Węgier pocieszenie znalazła w hazardzie, który wciągnął ją do tego stopnia, że aby spłacić długi, musiała sprzedać swoją biżuterię, ubrania, a nawet meble. W 1951 roku producent Darryl F. Zanuck postanowił się nią „zaopiekować”.
Przyszła aktorka, wietrząc swoją szansę, zaraz potem rozwiodła się z mężem i przeprowadziła do Ameryki, gdzie zamieszkała u Zanucka. Chociaż narzekano na jej twardy, polski akcent, który czynił kwestie wypowiadane przez aktorkę niezrozumiałymi, Darvi za „Piekielną misję” i „Egipcjanina Sinuhe” otrzymała dwa Złote Globy. Była przekonana, że Hollywood leży u jej stóp. Ale wkrótce zaczęły pojawiać się pierwsze zgrzyty. Na jaw wyszedł jej romans z Zanuckiem; w dodatku Darvi otwarcie zdradzała swojego kochanka; tabloidy rozpisywały się o jej kolejnych schadzkach. Wreszcie żona Zanucka wyrzuciła dziewczynę na bruk. Aktorka, w atmosferze skandalu, opuściła Hollywood. Próbowała jeszcze swoich sił na ekranie, jednak bez powodzenia.
By zagłuszyć samotność i pocieszyć się po sercowych i zawodowych niepowodzeniach, coraz częściej zaglądała do butelki, uzależniła się od narkotyków, znowu pochłonął ją hazard. Jej długi rosły, a ona, pogrążona w rozpaczy, nie widziała już dla siebie żadnej szansy. W 1971 roku odkręciła gaz w swoim apartamencie w Monte Carlo. Jej ciało odnaleziono dopiero po 10 dniach. Miała zaledwie 42 lata.
Elżbieta Czyżewska
Polska „Marilyn Monroe”, kobieta o niepospolitej urodzie i nieprzeciętnym talencie. Aktorką została przez przypadek – towarzyszyła znajomym, którzy zdawali egzamin do warszawskiej szkoły teatralnej. Za ich namową stanęła przed komisją. Oni odpadli, ona trafiła na listę przyjętych.
Wystąpiła w wielu znanych filmach i spodziewano się, że zostanie gwiazdą. Czyżewska jednak zrezygnowała z kariery dla miłości. W drugiej połowie lat 60. opuściła Polskę, podążając za swoim ukochanym, Davidem Halberstamem. Tam grywała coraz mniej, choć udało się jej wystąpić we „Wszystko na sprzedaż” Andrzeja Wajdy.
- U mnie grała taka skromna dziewczyna, Meryl Streep, która była tak zafascynowana Elżbietą Czyżewską, że wręcz chodziła za nią. Miałem wrażenie, że „uczy się” jej – wspominał reżyser.
Wpadła w depresję i nałóg alkoholowy. Pojawiły się problemy finansowe. I, przede wszystkim, zdrowotne. Na początku 2010 roku lekarze przekazali aktorce nieprzyjemne nowiny. Rak zaatakował ze zdwojoną mocą, były przerzuty. Nie wierzyła, że umrze. Kilka miesięcy przed śmiercią planowała powrót na scenę. W kwietniu miała się spotkać z producentami.
Odeszła 17 czerwca 2010 roku. Jej pogrzeb odbył się w październiku, w Warszawie, na cmentarzu na Powązkach.
Janina Smolińska
Pochodząca z Połocka Smolińska, dziś niemal już zupełnie zapomniana, była niegdyś prawdziwą gwiazdą. Zaczynała od tańca, ale znacznie bardziej pociągało ją kino. Miała jednak przeczucie, że w kraju wielkiej kariery nie zrobi.
- Grałam w kilku filmach polskich, ale wyniki pracy były tak znikome, że liczyć się z nią nie należy - mówiła.
Wyjechała do Francji, a stamtąd do USA, by wziąć udział w wyborach Miss Universe. I choć nie wygrała, zwróciła na siebie uwagę producentów. Wkrótce posypały się propozycje i Smolińska zaczęła pojawiać się na wielkim ekranie. Krytyka była zachwycona zarówno jej urodą, jak i talentem. Jej karierze zaszkodziły nagłaśniane przez prasę przepychanki z mężem, z którym prowadziła prawdziwą batalię na łamach gazet.
Na jakiś czas wróciła do Polski - planowała wprawdzie znowu zawitać do Stanów, gdzie zaproponowano jej kolejny angaż w filmie, ale uznała, że ma dość tego całego zamieszania i zamieszkała w Paryżu.