Polski film zakazany w Rosji i Niemczech. Reżyser tłumaczy dlaczego
Waldemar Krzystek dorastał w Legnicy w latach 50. i 60. tuż obok siedziby radzieckich wojsk. Wspomnienia z tamtych czasów posłużyły mu przy produkcji swoich filmów "Mała Moskwa", "80 milionów" czy "Fotograf". Ten ostatni został w Rosji zakazany. W najnowszym wywiadzie reżyser wytłumaczył, dlaczego tak się stało.
Polskiemu reżyserowi dawniej zarzucano obsesję na punkcie Rosji, a raczej ZSRR, której rzeczywistość często bywała tematem jego filmów. Krzystek w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" wyjaśnił, że jego celem było pokazanie, że mentalność homo sovieticus wciąż istnieje i ma się dobrze.
Reżyser w swoich produkcjach osadzonych w czasach zimnej wojny wprost odwoływał się do obrazów z dzieciństwa. Wyznał, że na własne oczy widział samobójstwo radzieckiego żołnierza, a podobną scenę zamieścił w filmie "Fotograf".
- Samobójstwo radzieckiego żołnierza jest historią autentyczną. Widziałem to na własne oczy jako dzieciak. To się stało przy budce z piwem, na skrzyżowaniu czterech ulic (...) po pracy schodzili się tam ludzie, żeby wypić kufelek. Nasz kolega przybiegł do nas zaaferowany, wołając: "Chodźcie, ruski żołnierz z krzaków wyszedł i z karabinem stoi!". Pobiegliśmy ciekawi. Ale na miejscu poczuliśmy strach. Żołnierz z kałachem stał, potargany jakiś, zaniedbany. Widać było, że coś się z nim niedobrego dzieje. Patrzył na nas, a potem poprosił, żeby go zapamiętać. I się zastrzelił. Nie chciał umrzeć samotnie i anonimowo. Takich ludzi jak ów żołnierz wciąż ten system miażdży - powiedział.
Polskie gwiazdy angażują się w pomoc uchodźcom z Ukrainy. Dają przykład innym
Waldemar Krzystek pamięta, jak w szkole karmiono go propagandą o wielkości i potędze Związku Radzieckiego. Jednak już jako dziecko orientował się, że to mrzonka. Twierdzi, że Rosjanie do dziś wierzą w kreacje swoich władz i żyją w ciągłym strachu.
- Nic się nie zmieniło. I nie tylko dlatego, że tak skuteczną mają propagandę. Nie wierzę, by Yandex, rosyjski Google, był w stanie całkowicie odciąć Rosjan od wiadomości z internetu, od świata. Za mojej młodości, gdy chcieliśmy poznać prawdę i fakty, to wybór był niewielki – dom, Radio Wolna Europa, nielegalne wydawnictwa, niektórzy księża. Ale zdobywaliśmy tę prawdę, bo jej chcieliśmy. Rosjanie jej nie chcą. Nie chcą znać nawet własnej historii, bo wtedy musieliby przyznać, że karta założycielska ich kraju jest oparta na zbrodni - zauważa w rozmowie z "Wyborczą".
Choć dzieła reżysera takie jak "Mała Moskwa" czy serial "Anna German" były w Rosji uwielbiane, w 2014 r. Krzystek otrzymał zakaz dystrybucji swojego kolejnego filmu. "Fotograf" opowiada o seryjnym mordercy działającym w Moskwie, a trop sięga wydarzeń z lat 70. w Armii Radzieckiej w Legnicy. Zdaniem tamtejszych władz produkcja ma wymiar antyrosyjski. Usłyszał, że "każdy, kto krytykuje dziedzictwo Rosji, czyli Związek Radziecki, jest jej wrogiem". Co ciekawe, film nie ukazał się też w Niemczech.
- Po zrealizowaniu "Fotografa" usłyszałem od niemieckiego dystrybutora, że nie może wziąć tego filmu, bo Niemcy musieliby zmienić swoje myślenie o Rosji. A to był czas aneksji Krymu przez Rosję, początek wojny z Ukrainą. Kłamstwo jest wygodne. Uważano, że Rosja się zmieniła, że jest demokratyczna, nowoczesna - zdradził Krzystek.
Artysta nie kryje rozczarowania postawą zachodnich polityków w obliczu wojny w Ukrainie. - Putin zrobił to, co zrobił, bo mógł. Bo od 2014 r. wiedział już na pewno, że nikt mu w tym nie przeszkodzi. Po aneksji Krymu sprawdził reakcje Zachodu i był spokojny, że może nadal robić to, na co mu przyzwalano przez lata, przyjmując go z honorami na salonach, współpracując z nim ekonomicznie, przypinając medale, wierząc w jego kłamstwa. (...) Ale nie da się już dalej udawać, że nic się nie stało. Naprawdę trzeba było tylu ofiar, by świat uznał, że Rosja jest zła? (...) Jak Europa nie chce pamiętać, jaka jest Rosja, to co jakiś czas będzie brała cięgi takie jak teraz. A to dlatego, że jest tchórzliwa wobec prawdy - ocenił.
WP Film na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski