Trwa ładowanie...
d3lzpvn
11-03-2015 13:30

Powtórka z rozrywki

d3lzpvn
d3lzpvn

Sukces „Obecności”, horroru z 2013 roku opartego na historii małżeństwa Warrenów, autentycznych badaczy zjawisk paranormalnych, musiał zaskoczyć samych twórców, z reżyserem Jamesem Wanem na czele. Zrealizowana za 20 mln dolarów, poprawna, acz niczym niewyróżniająca się opowieść, zarobiła na całym świecie grubo ponad sześć razy tyle. Kontynuacja, która ponoć już powstaje, była tylko kwestią czasu. Jednak najpierw twórcy postanowili zrobić szybki skok na kasę.

Wśród eksponatów, latami gromadzonych przez Warrenów, znalazła się opętana lalka Annabelle, która miała stać się źródłem przerażających zjawisk w domu pewnego małżeństwa. W „Obecności” pojawia się ona na chwilę, ale to wystarczyło, aby rozbudzić wyobraźnię widzów i apetyt twórców. Akcja „Annabelle” w reżyserii Johna R. Leonettiego (Wan jest tu tylko producentem), rozgrywająca się kilkanaście lat wcześniej, opowiada genezę upiornej lalki. Jednak mylą się ci, którzy liczyli na historię w stylu „Chucky” czy jego niezliczonych klonów. Mamy tu młodych, nieskazitelnych bohaterów, małe dziecko, okultystyczną sektę, duchy, księdza i siły nieczyste krążące po klatce schodowej secesyjnej kamienicy. „Annabelle” to kolejna opowieść o opętaniu, garściami czerpiąca z klasyków pokroju „Dziecka Rosemary” (ba, w filmie znalazł się nawet cytat z „Pogromców duchów II”). Twórcy bezwstydnie stawiają na sprawdzone patenty, nie siląc się zbytnio na jakąkolwiek oryginalność, idąc momentami po linii najmniejszego oporu.

Jednak trzeba mieć na uwadze, że „Annabelle” nie jest kierowana do hardcore’owych fanów gatunku, którzy zjedli zęby na najbardziej bezkompromisowych horrorach. Nie, to bezpieczny, wykalkulowany produkt, przeznaczony dla niedzielnego widza, który radośnie podskakuje w kinowym fotelu, kiedy drzwi same trzaskają, a w korytarzu słychać tupot dziecięcych stóp. Można więc psioczyć, zżymać się, ale, jak widać, Wan i spółka mieli nosa – zdawałby się, że niczym niewyróżniający się horrorek, kosztujący marne 6,5 mln dolców, zarobił prawie 85 mln w samych kinach.

Zwiastun:

„Annabelle” to niezbity dowód na to, że w biznesie, jakim jest kino grozy, nic się nie zmienia. Kiedy jakiś pomysł chwyci, producenci zrobią wszystko, aby wycisnąć z niego ostatnie soki. Najtrafniejszą analogią do filmu Jamesa Wana będzie chyba „Amityville”, który, zaliczywszy sukces, doczekał się szeregu mniej lub jeszcze mniej udanych kontynuacji, skupionych m.in. na przedmiotach z nawiedzonego domu. Czy taki sam los spotka „Obecność”? Cóż, pierwsze koty za płoty, a gabinet osobliwości Warrenów pełen jest eksponatów, które spokojnie mogą posłużyć za kanwę kolejnych opowieści.

d3lzpvn

Wydanie Blu-ray:

Wydanie „Annabelle”, które ukazało się nakładem Galapagos, to bardzo przyzwoita edycja, wypełniona po brzegi dodatkami. Ich trzon stanowią cztery kilkuminutowe reportaże z planu, zawierające wypowiedzi ekipy aktorskiej, reżysera, scenarzysty, producenta i speców od efektów specjalnych. Roi się w nich od anegdotek, ciekawostek, nigdzie indziej niepublikowanych ujęć – jeśli komuś spodobał się film, na pewno będą one dla niego interesującym uzupełnieniem seansu. Na płycie znalazło się również kilka scen niewykorzystanych, rzucających nieco innego światła na ostateczny kształt produkcji.

* Parametry techniczne:* Obraz:1080p HD 16x9 LB (2.35:1), dźwięk: DTS Master Audio: jęz. ang. 5.1; Dolby Digital: polski 5,1 – lektor, napisy: polskie. Dodatki: tylko polskie napisy.

d3lzpvn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3lzpvn