Pozostał sobą do samego końca. Tajemnica wyszła po śmierci
24 listopada 1991 roku w wieku 45 lat zmarł na AIDS Freddie Mercury. Jego przyjaciel Elton John wspomniał o ostatnich dniach muzyka, zdradzając niezwykłą historię.
Dość trudno uwierzyć w fakt, że Freddie Mercury nie żyje już od 29 lat. O chorobie muzyka przed jego śmiercią wiedziała zaledwie garstka osób. Należał do niej także kolega po fachu, Elton John. Wokalista był jednym z nielicznych, którzy odwiedzali frontmana Queen w ostatnich tygodniach jego życia.
Pomimo utrzymywania swojej choroby w tajemnicy, Freddie nadal chciał spędzać czas z przyjaciółmi. Twórca "Candle in the Wind" przyznał, że prawdziwą agonią było dla niego patrzenie, jak okrutna choroba pustoszy ciało jego przyjaciela. W swoich wspomnieniach napisał o tym, że pomimo tego stanu Freddie nie zmienił się jako osoba.
Wakacje Eltona Johna: "Jeśli stać go na pięciu asystentów, to można mu tylko pogratulować"
"Nie mogłem zrozumieć tego, czy nie zdawał sobie sprawy, jak bliski był śmierci, czy też wiedział o tym doskonale, ale do końca starał się pozostać sobą" – stwierdził John. Wiązało się to chociażby z faktem, że Mercury zawsze myślał o innych.
W brytyjskich mediach przytoczono historię związaną z prezentami świątecznymi, które kupił muzyk. Te niestety zostały dostarczone po jego śmierci. Jeden z nich otrzymał właśnie Elton John. Był to obraz Henry'ego Scotta Tuke'a, jednego z ulubionych malarzy piosenkarza.
"W świąteczny poranek, nasz wspólny przyjaciel Tony King przyniósł mi od niego poszewkę na poduszkę. Jak mogłeś przeczytać w książce, moje dragowe imię brzmiało Sharon, a Freddiego Melina. Do pięknie pomalowanej poszewki dołączony był liścik: 'Droga Sharon, zobaczyłem to na aukcji i pomyślałem, że to ci się spodoba. Kocham cię, Melina'. Umierał, ale wciąż pamiętał o przyjaciołach. Wciąż mam poduszkę z tą poszewką przy łóżku" – powiedział John.
Był to uroczy ukłon w stronę pseudonimów muzyków, którzy kiedyś nadali sobie imiona drag queen. "Z całą pewnością Freddie powinien był spędzić te ostatnie dni troszcząc się tylko o własny komfort. Ale on taki nie był. Naprawdę żył dla innych ludzi" – powiedział John.
"Kilka tygodni po pogrzebie wciąż byłem w żałobie. W Boże Narodzenie dowiedziałem się, że Freddie zostawił mi ostatni dowód swojej bezinteresowności" – zakończył muzyk. Czytając taką historię można się tylko umocnić w przekonaniu, jak bardzo nieodżałowany jest Mercury.