Rainer Werner Fassbinder: ''Święta dziwka'' w krainie aniołów
10.06.2013 | aktual.: 22.03.2017 17:52
Jego filmy uznawano za wulgarne; jego samego za lewicowego ideologa, który najchętniej przeprowadza castingi we własnym łóżku. Umarł w wieku trzydziestu siedmiu lat z dwiema nominacjami do Złotej Palmy na koncie i berlińskim Złotym Niedźwiedziem na półce.
Podobno chciał tylko, aby go kochano. Uparcie bywał tymczasem określany mianem "Świętej Dziwki" albo "Czarnego Anioła".
Dziennikarze nie szczędzili Rainerowi Wernerowi Fassbinderowi porównań. Zapewne byli znudzeni najbardziej wyświechtaną metaforą, określającą niemieckiego twórcę mianem "l'enfant terrible narodowej kinematografii".
Autor "Desperacji" (1978) wzbudzał powszechną fascynację jako etatowy skandalista. Twierdził, że "chce być dla kina tym, kim Szekspir był dla teatru, Marks dla polityki, a Freud dla psychologii – kimś, kto sprawi, że nic nie będzie już takie, jak dawniej."
Jego filmy uznawano za wulgarne; jego samego za lewicowego ideologa, który najchętniej przeprowadza castingi we własnym łóżku.
Umarł w wieku trzydziestu siedmiu lat z dwiema nominacjami do Złotej Palmy na koncie i berlińskim Złotym Niedźwiedziem na półce. Nieuleczalny pracoholik zmarł w 1982 roku po przedawkowaniu kokainy w obecności włączonego telewizora i przy rozsypanych wokół siebie scenariuszach.
Podobno jego śmierć dla nikogo nie była szokiem. Dla wielu stała się okazją do pogrzebowej autoprezentacji.
Skandalista Rainer Werner
Nad grobem Fassbindera stanęło podobno wielu artystów, którzy w istocie nie znali Fassbindera i nie żywili do niego przyjaznych uczuć.
Za jego życia wszystkim było łatwiej wchodzić z nim w konflikty i obsypywać obelgami, na jakie (nie?) zasłużył.
Ostatnim filmem Fassbindera była historia pięknego Querelle – mężczyzny, którego imię w dosłownym tłumaczeniu znaczy "kłótnia, sprzeczka". Pod tym względem mógłby on stanowić niezłe alter ego samego reżysera, który nie słynął z delikatności ani dbałości o relacje międzyludzkie.
Niemieckie media wrzały od skandali, które *Fassbinder prowokował swoim zachowaniem i słowami wypowiadanymi podczas udzielania wywiadów.* Odkąd światowi krytycy uznali go za jednego z czołowych niemieckich reżyserów pokolenia, narodowa prasa zaczęła nader poważnie traktować jego wybryki.
Reżysera "Opowieści o Effie Briest"(1974) atakowały rozmaite środowiska – konserwatyści za nieposzanowanie tradycji i powiązania z radykalną lewicą, lesbijki za bijący z jego filmów seksizm, feministki za rzekomą mizoginię. Marksiści oskarżyli go o ideologiczną sprzedajność, Żydzi o antysemityzm.
Zdaje się jednak, że *Fassbinderowi zależało na robieniu kontrowersyjnego szumu wokół siebie* i kpił z co łatwiej popadających w złość medialnych postaci.
* Prowadził agresywnie nonkonformistyczny styl życia*, zawsze chodził w ciemnych okularach, skórzanej kurtce i prowokował chmurnym wyrazem twarzy.
Eksperyment z dzieckiem w roli głównej
Czy Fassbinder – świetny znawca marksizmu i freudyzmu – zdawał sobie jednak sprawę z tego, jak bardzo na jego późniejsze dewiacje wpłynęło nieszczęśliwe dzieciństwo?
Urodził się w roku zakończenia II Wojny Światowej, której pokłosie bardzo ukształtowało jego rozwój (lata później podobno zmienił nawet rok urodzenia na 1946).
Jako niemowlę Rainer został oddany w ręce swojego wuja i ciotki, bo jego rodzice rzekomo twierdzili, że nie przetrwa z nimi zimy.
Po upłynięciu roku wychowywał się już w swojej burżuazyjnej rodzinie, która nie oferowała mu jednak ciepła domowego ogniska, ale przyzwyczaiła do tkwienia w emocjonalnej pustce.
Rodzice małego Rainera szybko się rozwiedli. Od szóstego roku życia chłopiec był więc zmuszony krążyć między domem matki w Monachium a mieszkaniem ojca w Kolonii.
Swoje pobyty u matki spędzał w kinie (bo ta nie miała czasu, żeby się zajmować synem), dni zarezerwowane dla ojca spędzał poznając sekrety bawarskich pań lekkich obyczajów.
W wieku piętnastu lat oficjalnie ogłosił jednak, że jest homoseksualistą. Trochę czasu spędził też w szkole z internatem, z której regularnie uciekał i którą finalnie opuścić tuż przed egzaminami końcowymi.
Przeprowadził się wówczas do ojca i pomagał w wynajdywaniu podłych apartamentów przeznaczanych pod wynajem dla imigrantów.
Filmorób, pracoholik, obrońca proletariatu
Jako uznany reżyser z pasją zajmował się później portretowaniem życia proletariatu.
Ten, który poniewierał swoją ekipą, fascynował się ludźmi odrzuconymi przez społeczeństwo, biednymi, płacącymi cenę za swoje zdziwaczenie.
Za wszystkie społeczne grzechy Fassbinder winił rozrastający się kapitalizm i burżuazję, z której się wywodził.
Podniecało go też budowanie i obserwowanie czysto masochistycznych relacji między ludźmi, układów między panem a sługą (wspomnijmy "Gorzkie łzy Petry von Kant" czy "Prawo silniejszego").
* Lubił pokazywać męską słabość i poniżone kobiety* – zmuszone do prostytucji, popadające w szaleństwo, histeryczne, pozwalające sobie na teatralność gestów.
Sam często zachowywał się podobnie – bywał bezczelny, arogancki i wyzywający.
Kiedy jednak nakręcił film ze sobą w roli głównej – "Niemcy jesienią"(1978) – obnażył przed widzami nie tylko swoje ciało, ale i lęki.
Mówił, że "nie jest łatwo zaakceptować, że cierpienie też może być piękne. Można to zrozumieć dopiero, kiedy zajrzy się głęboko we własną duszę."
Co mam zrobić z pistoletem?
Obnosił się ze swoimi uzależnieniami i wulgarnym zachowaniem. Sympatią cieszyły się u niego głównie ruchy terrorystyczne, dla których znalazł też poczesne miejsce w kręgu swoich filmowych historii.
Wierzył w kino jako sztukę, którą traktował jako narzędzie kulturowo-politycznej przemiany. Nie uważał się za intelektualistę.
Jego filmy odzwierciedlały wybuchy społecznych emocji, które w krótkich odstępach czasu następowały po sobie na przełomie rewolucyjnych lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.
Mimo ambitnej walki o kształt nowego świata, Fassbinder nie odżegnywał się zupełnie od swoich mistrzów – w 1966 roku nakręcił "Miejskiego włóczęgę" – którym złożył hołd Ericowi Rohmerowi.
Za swoje prawdziwe dzieła uważa jednak dopiero dwa filmy z 1969 roku – "Dziecioroba" i* "Miłość jest zimniejsza niż śmierć"*.
Jego potrzeba wciągania widzów w mięsiste skandale narodziła się jeszcze w Action Theater, gdzie reżyser grał w agresywnych spektaklach angażujących widza w brutalny świat przedstawiony.
Niedługo później Fassbinder otworzył w Monachium swój własny Anty-teatr. Wystawiane tam sztuki, zwłaszcza klasyczne, były ciosem w kręgosłup tradycjonalistycznego społeczeństwa.
Polityczne i seksualne wątki, które się w nich pojawiały, często były zarzewiem bójek rozgrywających się na widowni.
Dewiacje seksualne dziecioroba
Fassbinder* utożsamiał wolność seksualną z ideą postępu. *Bronił homoseksualistów sam będąc orientacji biseksualnej, z którą powszechnie się obnosił.
Nie ukrywał też, że najlepiej relaksuje się w towarzystwie używek.
Niebywale pomagały mu one zwłaszcza na planie serialu "Berlin Alexanderplatz" (1980).
Fassbinder zmusił wówczas aktorów do zmiany trybu życia – naprzemiennego pracowania przez cztery doby z rzędu i spania przez dwadzieścia cztery godziny.
Na planach swoich filmów nigdy nie liczył się z ludźmi –* był despotycznym demiurgiem, którzy tworzy idąc po trupach*, nie słucha sugestii, nie pozwala sobie na odebranie pałeczki.
Łatwiej mu było poniżać ekipę, niż wykazać się w stosunku do jej członków ludzkim zrozumieniem. Miał cechy autorytarnego władcy – często chciał bywać jednocześnie scenarzystą, reżyserem, producentem, scenografem, kompozytorem, operatorem i montażystą.
Miał obsesję na punkcie kręcenia filmów i w ciągu trzynastu lat zrobił ich trzydzieści pięć. Nigdy nie zaznał rodzinnego ciepła, więc rodzinę stworzył dla siebie z neurotycznych członków swojej ekipy filmowej.
Mógł nimi dowolnie manipulować, oni obdarzali go uwielbieniem i głęboką nienawiścią.
Mąż, żona i kochanek od tortur
Początek jego skandalicznych przygód z kobietami znaczy związek z Irmą Hermann – sekretarką, którą zmusił do zostania aktorką.
Obsadzał ją potem w roli niewiernych żon i poniżanych asystentek. Sam traktował ją w okrutny sposób i podobno znęcał się nad nią przez ponad dekadę. Zaślepiona miłością Irma uczyniła z niego swojego idola, choć Fassbinder raz prawie pobił ją na śmierć na ulicy.
Odeszła dopiero za sprawą innego mężczyzny, z którym zaszła w ciążę. Fassbinder zaoferował, że może adoptować dziecko, ale Irma nigdy już do niego nie wróciła.
Przez dwa lata reżyser był później w związku małżeńskim z aktorką Ingrid Caven ("Miłość jest zimniejsza niż śmierć", "Handlarz czterech pór roku"), ale nigdy nie stronił od homoseksualnych przygód.
Podobno żadnej z jego partnerek (trzecią była Juliane Lorenz) nie przeszkadzały homoseksualne skłonności partnera.
Jeden z najbardziej spektakularnych romansów Fassbinder zaliczył z bawarskim aktorem Güntherem Kaufmannem. Fassbindera nie przeraziła żona i dwójka dzieci Kaufmanna, kupił go drogimi podarkami i obietnicami ról w jego filmach.
Kaufmann zagrał w czternastu, w międzyczasie rozbijając cztery podarowane mu przez reżysera Lamborghini.
Tajemnice mężczyzn zza grobu
Dużo gorzej skończyły się romanse Fassbindera z dwoma innymi mężczyznami.
W 1971 roku w jego życiu pojawił się Marokańczyk – El Hedi Ben Salem – którego reżyser obsadził w znakomitym filmie "Strach zżerać duszę" (1974).
Premiera filmu była też datą kresu ich związku.* Osiem lat później Salem powiesił się we francuskim więzieniu.*
Tragiczny w skutkach okazał się też związek reżysera z niepiśmiennym, wychowywanym w sierocińcu rzeźnikiem Arminem Meierem. Po rozpadzie trwającego cztery lata związku Meiere popełnił samobójstwo w dniu urodzin *Fassbindera*, 10 czerwca 1978 roku.
Reżyser uciekał od wspomnień i problemów w wir pracy. Energii dodawały mu głównie narkotyki i alkohol, z którymi zaczął ewidentnie przesadzać.
W nocy z 9 na 10 czerwca miał pracować w swoim apartamencie nad scenariuszem filmu o Róży Luksemburg. Jeszcze o 1 w nocy wykonał telefon, o 3 nad ranem już nie żył. Jego ciało znalazła trzecia partnerka reżysera, Juliane Lorenz. Z nosa ciekła mu strużka krwi, w ustach wciąż tkwił papieros.
* Sekcja zwłok wykazała zawał serca spowodowany nadużyciem tabletek nasennych i kokainy.* Miał wówczas trzydzieści siedem lat, czterdzieści pięć zrealizowanych filmów na koncie i dwadzieścia pięć nagród.
Niektórzy twierdzą, że wraz z jego śmiercią, skończyła się pewna era w niemieckiej kinematografii.
(ab/kk)