"Raz, dwa… Freddy już cię ma!". 40 lat "Koszmaru z ulicy Wiązów"
Wes Craven w "Koszmarze z ulicy Wiązów" pozbawił publiczność najintymniejszego poczucia bezpieczeństwa, wnosząc zagrożenie do sfery marzeń sennych. Postać Freddy’ego Kruegera, psychopatycznego zabójcy dzieci z poparzoną twarzą, zrodziła kulturowy fenomen i koszmarne wizje u wielu odbiorców. Mija 40 lat od premiery jednego z najbardziej kultowych horrorów w dziejach kina.
10.11.2024 10:06
Grupę nastolatków zamieszkujących prowincjonalne Springwood nękają koszmary z udziałem psychopaty z poparzoną twarzą. Freddy Krueger to spalony żywcem przed laty morderca dzieci z ulicy Wiązów. Chcąc powrócić do świata żywych, terroryzuje bezbronne dzieciaki w czasie snu. Wkrótce jedna z dziewczyn ginie w brutalnych okolicznościach… Reszta jest historią.
Koszmar na jawie. Motyw snu w kinie
Tematyka snu fascynowała twórców filmowych od zarania X muzy. W epoce kina niemego szczególnie upodobali ją sobie przedstawiciele niemieckiego ekspresjonizmu, którzy jako pierwsi wskazali na zagrożenie płynące z przenikania się jawy i snu. Jedną z centralnych postaci "Gabinetu doktora Caligari" (1920) Roberta Wiene’a jest lunatyk, którym tajemniczy hipnotyzer posługuje się do zbrodniczych celów. Z kolei w niemym arcydziele Friedricha Wilhelma Murnaua "Nosferatu. Symfonia grozy" (1922) stan nieświadomości okazuje się pułapką dla głównych bohaterów. Spragniony ludzkiej krwi wampir oczekuje bowiem momentu, aż ofiara pogrąży się we śnie, by zatopić w niej swe ostre kły.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W latach 40. ubiegłego stulecia amerykańscy filmowcy zainteresowali się natomiast dokonaniami Sigmunda Freuda i przenosili na ekrany jego teorię psychoanalizy. W tym kontekście sen stał się sposobem na zilustrowanie wewnętrznego stanu bohatera, jego traum, lęków czy tłumionych pragnień. Reżyserzy uwydatnili zatem bardziej pozytywny aspekt marzenia sennego, którego wyjaśnienie i przełożenie na język psychiatrii był nieodłącznym elementem procesu leczenia chorego. Widać to na przykładzie obrazu Alfreda Hitchcocka "Urzeczona" (1945), w którym odczytanie snu bohatera zagranego przez Gregory’ego Pecka okazuje się kluczem do rozwiązania tajemnicy jego tożsamości i przeszłości.
Wes Craven był pierwszym artystą X muzy, który na tak szeroką skalę wyeksponował zagrożenie płynące z pogrążenia się człowieka w stanie nieświadomości. Jednocześnie nawiązał do korzeni sztuki filmowej, podtrzymując koncepcję twórców kina niemego. Surrealistyczny koszmar z morderczym Freddym Kruegerem kończy się śmiercią bezbronnych nastolatków również w realistycznym świecie. Śmiertelne zagrożenie czai się w głowie, nie ma przed nim ucieczki. Wnikanie złoczyńcy do umysłu młodych osób śpiących w dziecięcej sypialni nosiło w końcu znamiona wątków pedofilskich – motyw odczytywano jako symbol brutalnego wtargnięcia i skrzywdzenia młodzieńczej niewinności.
Trup ściele się gęsto. Złota era slasherów
"Koszmar z ulicy Wiązów" powstał w czasach świetności slashera – podgatunku horroru, w którym bohaterowie giną w makabrycznych okolicznościach, a na ich życie czyha psychopatyczny zabójca. Slasher formował się na przełomie lat 70. i 80. XX wieku za sprawą takich filmów jak "Teksańska masakra piłą mechaniczną" (1974) Tobe’a Hoopera, "Halloween" (1978) Johna Carpentera czy "Piątek, trzynastego" (1980) Seana S. Cunninghama.
Już wcześniej światło dzienne ujrzały historie noszące miano preslasherów m.in. kultowa "Psychoza" (1960) Alfreda Hitchcocka. Do tej pory niebezpieczeństwo i zło w czystej postaci kryło się w sekretnym domu na pustkowiu, zaburzonym umyśle psychopaty czy letnim obozie dotychczas kojarzącym się z wakacyjną błogością. Wes Craven, ćwiczący wcześniej swój warsztat na polu kina grozy obrazami "Ostatni dom po lewej" (1972) czy "Wzgórza mają oczy" (1977), przerwał ów schemat w "Koszmarze z ulicy Wiązów", wkraczając do najintymniejszej sfery człowieka – jego umysłu znajdującego się w stanie nieświadomości.
Horrory od dekad starają się dowieść, że nigdy nie jesteśmy w pełni bezpieczni. Zagrożenie jawi się na ekranie pod postacią fantastycznych istot i nadnaturalnych zjawisk, realistycznych psychopatów, groźnych intruzów atakujących domowe siedlisko czy na pozór pięknych miejsc, których klimat stopniowo budzi w postaciach obłęd (np. "Lśnienie" Stanleya Kubricka). Wes Craven odebrał widzom poczucie bezpieczeństwa na poziomie własnych myśli i z tego względu jego legendarny film wciąż wywołuje ciarki na plecach.
Freddy Krueger
W "Koszmarze z ulicy Wiązów" dziecięce lęki kumulują się w postaci Freddy’ego Kruegera, którego pojawienie się zwiastuje makabryczna wyliczanka wzorowana na znanych z podwórka rymowankach:
Raz, dwa… Freddy już cię ma!
Trzy, cztery… Zaraz w drzwi uderzy
Pięć, sześć… Krzyż ze sobą nieś
Siedem, osiem… Myśl o swoim losie
Dziewięć, dziesięć… Nie dla ciebie sen
Zabójca dzieci z poparzoną twarzą posiada wymowne atrybuty: wzmacniający tajemniczość postaci kapelusz, rękawicę z ostrzami oraz sweter w czerwono-zielone pasy. Dobór tych barw nie jest przypadkowy – kolorystyczna skrajność i niespotykane połączenie budzą alarmujący niepokój. Inspiracją dla wyglądu Freddy’ego Kruegera miał być prawdziwy włóczęga, który w dzieciństwie przestraszył Wesa Cravena swoim wyglądem.
Technika strachu
Siłą filmu jest sposób prowadzenia straszliwej historii. Nie tylko nękani przez Freddy’ego Kruegera bohaterowie mylą rzeczywistość ze sferą sennych koszmarów. W końcowych scenach groteskowe i krwawe sekwencje sprawiają, że widzom udziela się zatarcie granicy między jawą a snem. Niesamowitą atmosferę grozy budują rewolucyjne efekty specjalne, które w przeciwieństwie do dzisiejszych horrorów stanowiły efekt kreatywności twórców, a nie komputera. Ktoś mógłby stwierdzić z tego powodu buńczucznie, że produkcja się zestarzała, jednak w rzeczy samej właśnie tu kryje się jej niepokojący, ponadczasowy klimat.
Nie sposób zapomnieć dających maksimum napięcia szponów wyłaniających się z piany podczas kąpieli Nancy czy sceny śmierci Glena, w której z łóżka tryska krwawa fontanna. Ale świętujący swe 40-lecie "Koszmar z ulicy Wiązów" to nie tylko karuzela strachu. Film wywodzący się z nurtu produkcji pod hasłem "zemsty zza grobu" to dla wielu odbiorców historia o wkraczaniu w dorosłość, ostatecznego pożegnania z dziecięcą nieświadomością i niewinnością.
Kłopotliwe zakończenie i narodziny serii
Co ciekawe, producenci wymusili na Wesie Cravenie zmianę pierwotnego zakończenia. Reżyser snuł bowiem wizję obrazu, który wprawiałby publiczność w prawdziwe zakłopotanie – Nancy miała przestać wierzyć w Freddy’ego Kruegera, a cała historia okazać się wyłącznie koszmarem protagonistki. Wytwórnia New Line Cinema trzymała jednak rękę na pulsie, trafnie przewidując komercyjny sukces i planując kontynuacje. Produkcja okazała się pierwszym kasowym hitem w historii studia.
Otwarte zakończenie wbrew wizji Cravena umożliwiło zaistnienie całej serii. Do 1991 roku powstało pięć kontynuacji. W 1994 roku do historii o Freddym Kruegerze powrócił sam Wes Craven, tworząc wariację na temat koszmarnej opowieści. W "Nowym koszmarze Wesa Cravena", bo o tym tytule mowa, stworzył osobliwą perspektywę, w której główni aktorzy znani z pierwowzoru Heather Langenkamp i Robert Englund grają samych siebie. Demoniczny potwór ponownie jednak przenika do realnego świata.
W kolejnych latach światło dzienne ujrzał jeszcze crossover oryginalnego "Koszmaru…" i "Piątku, trzynastego" w postaci "Freddy kontra Jason" (2003), a także znienawidzony przez Cravena remake "Koszmar z ulicy Wiązów" (2010) bez Roberta Englunda w obsadzie.
"Koszmar z ulicy wiązów" – aktorzy
Znakomitej warstwie technicznej filmu wtórują brawurowe kreacje aktorskie. Pierwsze skrzypce gra oczywiście Robert Englund, który stworzył jedną z najbardziej ikonicznych postaci złoczyńców w dziejach wielkiego ekranu. Freddy Krueger w jego wydaniu to demoniczny łajdak, który budzi wstręt i wnika w pamięć widzów, pozostając w niej długo po zakończeniu seansu. Kreując swą legendarną rolę, inspirował się mrocznym portretem Klausa Kinskiego z filmu Wernera Herzoga "Nosferatu wampir" (1979). Robert Englund jako sadystyczny Freddy Krueger pojawiał się w kolejnych odsłonach serii – po raz ostatni w filmie "Freddy kontra Jason" (2003) tocząc starcie z antagonistą z "Piątku, trzynastego" Jasonem Voorheesem.
Dla Heather Langenkamp rola Nancy Thompson terroryzowanej we śnie przez brutalnego Kruegera okazała się przełomowa. Aktorka wpisała się do kanonu tzw. królowych krzyku. Wes Craven wymyślił portret Nancy pod wpływem nacisków własnej córki rozczarowanej dotychczasowymi sylwetkami kobiet w twórczości ojca, które wyrażały stereotypy o płci żeńskiej, były słabe i poddane kulturze patriarchatu. Panna Thompson to silna bohaterka kobieca przewodząca nastolatkami w walce z Freddym.
Heather Langenkamp wcieliła się ponownie w postać Nancy przy okazji "Koszmar z ulicy Wiązów III: Wojownicy snów" (1987) i "Nowego koszmaru Wesa Cravena" (1994). Młodsi widzowie mogą rozpoznawać aktorkę z niedawnej roli doktor Georginy Stanton w serialu Mike’a Flanagana "Klub Północny" (2022).
W pamięć zapada w końcu dalszoplanowa rola Johnny’ego Deppa jako Glena Lantza, którego śmierć przebiega w szokujących okolicznościach. "Koszmar z ulicy wiązów" stanowił jego kinowy debiut. W kolejnych latach Depp stanie się twarzą amerykańskiego kina niezależnego, co umocni jego rola w psychodelicznym westernie Jima Jarmuscha "Truposz" (1995). Będzie również stałym aktorem towarzyszącym artystycznej wizji Tima Burtona: od "Edwarda Nożycorękiego" (1990) do "Eda Wooda" (1994). Wykreuje liczne portrety outsiderów jak przy okazji "Benny i Joon" (1993) czy wrażliwców m.in. w poruszającym obrazie "Co gryzie Gilberta Grape’a?" (1993). Po komercyjnej klęsce własnego reżyserskiego debiutu "Odważny" (1997) Johnny Depp porzuci niszę i zostanie ikoną hollywoodzkich superprodukcji (seria "Piraci z Karaibów", "Alicja w Krainie Czarów").