Rock Hudson: To wyznanie wstrząsnęło całym światem
21.11.2014 | aktual.: 09.07.2018 13:45
Dlaczego informacja, że słynny aktor jest nosicielem wirusa HIV, okazała się takim szokiem? Co **przez 30 lat ukrywał** jeden z najbardziej rozchwytywanych aktorów Złotej Ery Hollywood? I najważniejsze pytanie – czemu jego niespodziewana śmierć odbiła się tak szerokim echem na całym świecie?
Oświadczenie odczytane przez sekretarza słynnego hollywoodzkiego gwiazdora Rocka Hudsona na konferencji prasowej w Paryżu okazało się jednym z najszerzej komentowanych wydarzeń 1985 roku. Z jednej strony ukazało straszliwe niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą dżuma XXI wieku, z drugiej zniszczyło jeden z największych mitów amerykańskiej kultury popularnej.
Kariera urodzonego 17 listopada 1925 roku aktora zaczęła się jak kiepski dowcip. Nikomu nieznany, mało utalentowany, a przy tym zabójczo przystojny chłopak z dnia na dzień stał się gwiazdą numer jeden, ucieleśnieniem amerykańskiego snu i męskości.
Dlaczego informacja, że słynny aktor jest nosicielem wirusa HIV, okazała się takim szokiem? Co przez 30 lat ukrywał jeden z najbardziej rozchwytywanych gwiazdorów Złotej Ery Hollywood? I najważniejsze pytanie – czemu jego niespodziewana śmierć odbiła się tak szerokim echem na całym świecie?
Prosty chłopak z Illinois
Aby w pełni zrozumieć skalę szoku i niedowierzania, jakie przetoczyły się przez Stany Zjednoczone w połowie lat 80., należy uzmysłowić sobie, kim przez te wszystkie lata był dla Amerykanów Rock Hudson.
Skromny syn operatorki telefonicznej i mechanika samochodowego naprawdę nazywał się Roy Harold Scherer Jr. Tuż po wojnie przeprowadził się do Los Angeles i zaczął uczęszczać na zajęcia z aktorstwa. Niestety bez większych sukcesów.
Paradoksalnie przyszły zdobywca nominacji do Oscara i jeden z najbardziej znanych aktorów lat 60. okazał się marnym uczniem i szybko relegowano go z Uniwersytetu Południowej Kalifornii. Nie porzucił jednak snów o karierze filmowej, nawet wówczas, gdy przez pewien czas był zmuszony pracować jako kierowca ciężarówki.
Beztalencie z krzywymi zębami
Przełomem okazało się zdjęcie, które w 1948 roku wysłał znanemu łowcy talentów, Henry’emu Wilsonowi.
Ten podjął się karkołomnego zadania rodem z kart „Pigmaliona” George’a Bernarda Shawa. Bo choć Roy dysponował fantastycznymi warunkami fizycznymi, nie mógł pochwalić się ani charyzmą, ani tym bardziej umiejętnościami aktorskimi. Zanim pojawił się przed kamerą musiał pobrać lekcje grania, poprawnej dykcji, śpiewu oraz… wyprostować zgryz.
Początki okazały się do przewidzenia – legenda głosi, że podczas zdjęć do debiutanckiego filmu sceny ze swoim udziałem powtarzał aż 38 razy, a poprawnie udało mu się powiedzieć zaledwie jedną kwestię. To jednak nie zraziło ani Rocka Hudsona – bo taki pseudonim przyjął Roy – ani Wilsona, który doskonale wiedział, że trafił na żyłę złota.
Wystarczyło kilka lat, aby jego podopieczny dostał nominację do Oscara (za rolę w „Olbrzymie” z 1956 r.), a cała Ameryka uznała go za bożyszcze, symbol seksu, wręcz ucieleśnienie męskości. Był jednak pewien problem…
Homo czy hetero?
Dla przeciętnego kinomana Rock Hudson był uosobieniem macho, samcem alfa, który jednym spojrzeniem zdobywa każdą kobietę.
Wysoki, muskularny i kipiący testosteronem brunet. Swój wizerunek umacniał kolejnymi kreacjami kowbojów, żołnierzy czy niepoprawnych kochanków w komediach romantycznych, w których z czasem się wyspecjalizował. Mówiło się nawet, że to najprzystojniejszy facet ówczesnego Hollywood.
Jednak ulubieniec publiczności skrywał sekret. Był gejem. Z uwagi na konserwatywne przekonania opinii publicznej oraz w trosce o interesy studia, które podpisało z nim kontrakt, Hudson przez 30 lat był zmuszony odgrywać ekranową rolę również w życiu prywatnym.
Oczywiście w branży od początku krążyły słuchy o jego skłonnościach, jednak miliony widzów prawdę miały poznać dopiero chwilę przed jego śmiercią.
Produkt studia filmowego
Kiedy plotki o jego homoseksualizmie zaczęły nabierać na sile, włodarze studia zareagowali natychmiast… aranżując małżeństwo gwiazdora z sekretarką jego agenta, Phyllis Gates.
Związek przetrwał zaledwie trzy lata, a Gates przez długi czas utrzymywała, że na początku nie miała pojęcia o prawdziwych preferencjach męża.
- […] studio filmowe angażujące Hudsona zadbało o odpowiednią reklamę, stwarzając w wyobraźni kinomanów postać aktora […] mającego ciągłe romanse ze swoimi partnerkami filmowymi. Robiono w tym celu specjalne serwisy fotograficzne publikowane potem skrzętnie we wszystkich czasopismach - pisała Yola Czaderska-Hayek w 1987 roku.
W czerwcu 2013 roku Hollywood Reporter opublikował zapis potajemnie nagranej rozmowy, w której Gates w dość bezceremonialny sposób pyta Hudsona czy jest gejem, wyrzucając mu jednocześnie, że „podrywa chłopców na ulicy”.
Później Hudson miał być związany m.in. ze scenarzystą Armisteadem Maupinem. Jego biografka Sara Davidson w rozmowie z Rogerem Ebertem określiła Hudsona jako „niepoprawnego romantyka, który zawsze wierzył, że gdzieś istnieje ta jedyna wyjątkowa osoba mu pisana. Zawsze jej szukał i zawsze ją znajdował."
Swędziała go szyja...
O chorobie dowiedział się przez przypadek, kiedy uporczywe swędzenie szyi zaczęło być tak irytujące, że gwiazdor udał się do dermatologa. Diagnoza okazała się bezlitosna – niegroźne, jak myślał, zmiany na skórze były pierwszymi objawami mięsaka Kaposiego. Niedługo potem, w czerwcu 1984 roku, powiedziano mu, że ma AIDS. Wirusem HIV zaraził się najprawdopodobniej kila lat wcześniej. Davidson sugeruje nawet, że mógł być jednym z pierwszych zakażonych.
Choć choroba szybko postępowała, aktor utrzymywał ją w ścisłej tajemnicy. Czas dzielił między pracę, a wizyty we francuskiej klinice, rozpaczliwe szukając lekarstwa, które choć trochę spowolniłoby proces wyniszczania organizmu.
Jednak z czasem coraz trudniej było udawać, że wszystko jest w porządku. Podczas kręcenia odcinków „Dynastii” Hudson był już w takim stanie, że nie potrafił zapamiętać swoich kwestii. W listopadzie 1984 roku na przyjęciu z okazji 59. urodzin swój dramatyczny spadek wagi tłumaczył przejściem na dietę. Później - anoreksją.
Kiedy pokazał się na konferencji z Doris Day, z którą miał poprowadzić program telewizyjny, dziennikarze zaniemówili. Amant wszech czasów był zaledwie żałosnym cieniem idola, którego uwielbiała cała Ameryka...
''Rzuć to psom''
21 lipca 1985 roku Hudson stracił przytomność w paryskim Hotelu Ritz. Jego rzecznik oświadczył, że aktor cierpi na raka wątroby. Było to dość wiarygodne, zważywszy, że gwiazdor od kilku lat zmagał się z uzależnieniem.
Jednak cztery dni później lekarze postawili ultimatum – albo wyda oficjalne oświadczenie o prawdziwym stanie zdrowia, albo zrobi to szpital.
Kiedy sekretarz aktora sporządził pismo i przeczytał je Hudsonowi, zrezygnowany gwiazdor powiedział tylko: „Śmiało, i tak ukrywałem to za długo. Tak musi być, teraz rzuć to psom.”
Choć wiedział, że to koniec, reakcja fanów i mediów bardzo go zaskoczyła – okładka Neewsweeka, który sprzedał się w rekordowej liczbie egzemplarzy, 28 tys. listów z wyrazami solidarności i nagłe zainteresowanie badaniami nad AIDS na pewno mu pomogły znieść ostatnie dni.
Prawda wychodzi na jaw
Zmarł we śnie w swoim domu w Beverly Hills 2 października 1985 roku. Jego ciało poddano kremacji, a prochy rozsypano nad oceanem. Jedną z ostatnich osób, jakie go odwiedziły, była długoletnia przyjaciółka, Elizabeth Taylor.
Tuż po jego śmierci magazyn People opublikował słynny już artykuł, gdzie opisano chorobę aktora w kontekście jego homoseksualizmu. Ukrywana przez lata prawda stała się faktem.
Hudson był pierwszą osobistością, która publicznie zdeklarowała, że jest nosicielem wirusa HIV. W ten sposób dokonała się pewnego rodzaju „nobilitacja choroby”, uzmysławiając, że jej ofiarą może paść każdy, nawet największa gwiazda Hollywood, przy okazji odkłamując stereotyp homoseksualisty jako bywalca obskurnych spelun rodem z filmu „Cruising” Williama Friedkina z 1980 roku.
Śmierć nie poszła na marne
Śmierć aktora zwróciła uwagę światowej opinii publicznej na ogromne zagrożenie, jakie niesie ze sobą HIV.
Sprawiła, że zaczęto przeznaczać większe środki na profilaktykę i badania oraz przyczyniła się do pogłębienia społecznej świadomość. Co nie znaczy, że proces ten nastąpił natychmiast.
- Cena wystawionego na sprzedaż domu zmarłego na AIDS aktora Rocka Hudsona od samego początku spadła z 7 do 2,9 miliona dolarów. Potencjalni nabywcy, podczas oględzin domu, zachowywali się nerwowo, wielu z nich nie chciało niczego dotknąć- pisał Michał Bołtryk w Ekspresie Reporterów w 1988 roku. (gk/mn)
Wypowiedzi Yoli-Czaderskiej Hayek oraz fragment reportażu Michała Bołtryka pochodzą z książki "Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u" autorstwa Krzysztofa Tomasika.