Słowiańska Brigitte Bardot miała u stóp cały świat. Irena Karel skończyła 74 lata
10.08.2017 | aktual.: 10.08.2017 17:24
W latach 60. i 70. u jej stóp leżał cały kraj. Z racji oszałamiającej urody nazywano ją słowiańską Brigitte Bardot. O jej względy zabiegali słynni kobieciarze PRL-u, m.in. Andrzej Łapicki i Tadeusz Ross, którym aktorka "Wilczych ech" złamała serca. Wiedziała, że nie zazna stabilizacji u ich boku. Kiedy w końcu znalazła miłość swojego życia, los wystawił ją na bardzo ciężką próbę.
Słoneczko PRL, seksbomba to tylko kilka słów, którymi określano ją na początku kariery. Wyłamywała się ze schematów, rozpalała mężczyzn do czerwoności, a kobiety tyle samo ją podziwiały, co nienawidziły z zazdrości.
Irena Karel wystąpiła w największych ówczesnych przebojach filmowych. Nieważne czy grała w ekranizacji Sienkiewicza ("Pan Wołodyjowski"), czy pływała w stanie nieważkości ("Sygnały MMXX"). Zawsze była piękna i emanowała seksapilem, a w smukłej figurze i kocich oczach nie sposób było się nie zakochać.
Mało kto widział, że jej miłość do wybitnego operatora Zygmunta Samosiuka była tragiczna i odcisnęła na jej życiu bolesne piętno. Jak dzisiaj radzi sobie pamiętna ślicznotka?
Takie piękne nazwisko
Urodziła się we Lwowie jako Irena Kiziuk. Jak głosi miejska legenda, swoje nowe nazwisko pożyczyła od słynnego kierowcy rajdowego. Podobno będąc w Juracie podeszła do Jana Karela, który w latach 60. wygrał Rajd Monte Carlo i zapytała: "Ma pan takie piękne nazwisko, a moje mi się nie podoba. Czy mogłabym... nazywać się tak jak pan?" Kierowca zgodził się i od tamtej pory świat zna ją jako Irena Karel.
Aktorką została dzięki przypadkowi. "Express Wieczorny" ogłosił eliminacje do telewizyjnego "Młodzieżowego Studia Poetyckiego", a Karel wzięła w nich udział.
- Byłam uczennicą, szkoła wytypowała mnie do udział w tym programie. Przeszłam wszystkie eliminacje. I tak się zaczęło - mówiła w "Rewii".
Skazana na sukces
Przed kamerą zadebiutowała w wieku 21 lat. Choć był to zaledwie epizod, to Irena Karel zdołała zwrócić na siebie uwagę. Tak rozpoczęła się kariera jednej z najpiękniejszych polskich aktorek. Po skończeniu warszawskiej PWST zrobiła błyskawiczną karierę.
Reżyserzy chętnie ją obsadzali. Karel pojawiła się m.in. w słynnych "Wilczych echach" , "Chłopach" , "Rzeczpospolitej babskiej" czy "Panu Wołodyjowskim". Aktorka próbowała również swoich sił za granicą, występując we Włoszech, NRD, Austrii, a nawet Egipcie.
"Zgubiły mnie włosy blond"
Rozgłos przyniosły jej nie tylko odważne role, ale również atrakcyjny wygląd słowiańskiej blondynki.
- Zgubiły mnie włosy blond. W 1967 r. kręciliśmy "Poradnik matrymonialny", w którym grałam pielęgniarkę Krystynę. Operator spojrzał na mój ogromny kok i stwierdził: Masz wspaniałe włosy, ale dobrze byłoby je skrócić i rozjaśnić. I tak mój wizerunek poszedł w świat - powiedziała w rozmowie z tygodnikiem "Rewia".
Łamała serca playboyom PRL-u
W latach 60. spotykała się z Tadeuszem Rossem, który w młodości był prawdziwym playboyem, zmieniającym kobiety jak rękawiczki. Wszystko zmieniło się, kiedy poznał Karel. Postanowił się dla niej zmienić i ustatkować, jednak aktorka nie była nim zainteresowana na poważnie.
Ross nie mógł sobie poradzić z tą sytuacją i targnął się na życie, połykając tabletki nasenne.
- Zawsze miałem bzika na punkcie kobiet. Myślę jednak, że to był pozytywny bzik. Jak kocham, to żarliwie. A że ukrop parzy, to się sparzyłem, ale niczego nie żałuję - mówił w biografii "Życie mnie przerosło".
Karel następnie wdała się w romans z Andrzejem Łapickim. Poznali się jeszcze w szkole teatralnej, kiedy aktor był jej profesorem, co było dla młodej studentki znaczącą przeszkodą. Jednak po ukończeniu studiów nie widziała problemu, żeby ulec urokowi przystojnego i popularnego aktora. Ich znajomość długo nie przetrwała, ponieważ aktorce przeszkadzało, że Łapicki ma żonę i dzieci.
Mężczyzna na całe życie
Poznali się w 1970 r. na planie filmu "Dzień listopadowy". Zygmunt Samosiuk (na zdjęciu) miał 31 lat i spory dorobek na koncie. Rok wcześniej rozpoczął twórczość fabularną zdjęciami do "Polowania na muchy" Andrzeja Wajdy. Do tamtej pory był znany przede wszystkim jako operator dokumentów. Pobrali się po czterech latach narzeczeństwa, 24 lutego 1974 r.
W dokumencie "Niezależna republika Samosiuk" w reżyserii Adama Lewandowskiego z ust Piotra Szulkina i Andrzeja Wajdy pada stwierdzenie, że mąż Ireny Karel był wówczas najbardziej utalentowanym operatorem światła. I nie ma w tym ani grama przesady. Samosiuk współpracował z największymi polskimi twórcami, zdobywał liczne nagrody i wyróżnienia. Bez wątpienia zasługiwał na miano artysty. Młode małżeństwo na początku wiodło błogie życie, w domku na Mazurach, jednak Samosiuk skrywał tajemnicę.
Kochała go takim, jakim był
W 1971 r. operator wraz z reżyserem Markiem Piwowskim nakręcili 10-minutowy wstrząsający dokument „Korkociąg”, przedstawiający różne stadia choroby alkoholowej. Film okazał się smutną zapowiedzią przyszłych wydarzeń.
Samosiuk nie był przystojniakiem, jednak było w nim coś, czemu Karel nie potrafiła się oprzeć. Aktorka od samego początku wiedziała o alkoholizmie męża, jednak przez cały czas wierzyła, że wszystko jakoś się ułoży.
I rzeczywiście początkowo tak było. Karel nie odstępowała ukochanego, przez cały czas wspierając go w walce z chorobą. Niestety, jak się później okazało, na próżno. Ogromna popularność operatora i stresująca praca doprowadziły do tego, że Samosiuk pił coraz więcej.
Ciągle wierzyła, że pokona swoją słabość
Samosiuk ciągle tworzył. Jego siostra po latach opowiadała, że nie potrafił odmówić proponowanych mu do nakręcenia filmów. W sumie stworzył zdjęcia do 99 obrazów, których część jest dzisiaj uznawana za jedne z najwybitniejszych osiągnięć polskiej kinematografii.
Przepracowanie nie pomagało w wyrywaniu się ze szponów nałogu. Gwiazda „Wilczych ech” pragnęła stabilizacji, ciepła domowego ogniska i dzieci. Namiastką tego były ucieczki do ich kryjówki na Mazurach, gdzie w otoczeniu przyrody i przyjaciół zapominali o całym świecie. Niestety, z czasem stało się dla niej jasne, że nie można wygrać z ciemną stroną męża.
Ucieczka niczego nie zmieniła
Z czasem alkoholizm Samosiuka okazał się nie do wytrzymania. Jak pisze "Na żywo", filmowiec potrafił zniknąć na kilka dni, a w tym czasie Karel odchodziła od zmysłów. W końcu miarka się przebrała.
Na początku lat 80. aktorka wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie przez pewien czas występowała. Wyjazd okazał się w pewnym sensie formą ucieczki o zmartwień, które coraz bardziej ją przytłaczały.
Z Polski dochodziły do niej niepokojące informacje. Zygmunt nalegał, aby wracała do kraju. Nie radził sobie, potrzebował jej wsparcia. Aktorka nie reagowała. Zresztą, trudno się dziwić, przecież już nieraz przez to przechodziła i doskonale wiedziała, jak to się skończy. Jednak nie tym razem.
Nieszczęścia chodzą parami
Zygmunt Samosiuk zmarł nagle, 24 listopada 1983 r. Organizm nie wytrzymał tempa życia operatora. Mówiło się o przepracowaniu, jednak wszyscy wiedzieli, że filmowca zabił alkohol. Informacja o śmierci męża zastała Karel w Stanach. Aktorka obwiniała się, że nie było jej przy Zygmuncie, który w ostatnich chwilach życia naprawdę jej potrzebował.
Karel wycofała się z życia zawodowego i towarzyskiego, zaszyła się w domu. Całą swoją energię przeznaczała na opiekę nad schorowaną matką. Na domiar złego aktorka przeżyła ciężki wypadek samochodowy i sama wymagała długotrwałej rekonwalescencji.
Ostatnim jej filmem przed długą rozłąką z ekranem była "Akademia pana Kleksa", do którego Samosiuk zdążył jeszcze zrobić zdjęcia.
Ma zabezpieczoną przyszłość
Karel powróciła na wielki ekran na moment w 1989 i 2000 r. epizodami w "Sztuce kochania" i "Bajlandzie". Jej ostatnią rolą był występ w "Był sobie dzieciak" Leszka Wosiewicza. Film miał swoją premierę cztery lata temu. Aktorka przez pewien czas występowała także w serialu "Plebania".
Kilka lat temu tygodnik "Rewia" podał, że Irena Karel ma powody do zadowolenia. Okazuje się, że aktorka odziedziczyła ogromny spadek. W jego skład weszły tereny położone naprzeciwko warszawskiego zoo. Łącznie wyceniono je na siedmiocyfrową kwotę.
Klasa sama w sobie
Częściej pojawia się na salonach niż na ekranie. Nieszczęścia, które na zawsze naznaczyły jej życie, tylko ją wzmocniły.
*- Kocham życie, a kiedy zdarzy się tragedia, próbuję znaleźć w niej przesłanie i patrzeć w przyszłość optymistyczni * - mówiła w jednym z wywiadów.
10 sierpnia Irena Karel skończyła 74 lata. Obecnie mówi się, że charakteryzuje ją coś więcej niż dojrzała, nieprzemijająca uroda – niegdysiejszy prowokujący seksapil zastąpiły klasa i elegancja. Mimo swojego wieku aktorka zawsze wygląda świeżo i modnie.