''Sztanga i cash'': Ta nieprawdopodobna historia wydarzyła się naprawdę
Para, delikatnie mówiąc, niezbyt rozgarniętych kulturystów z Florydy wpada na pomysł genialny w swej prostocie: postanawiają porwać szemranego biznesmena, poddać jakże wymyślnym torturom, a potem przejąć jego majątek. Plan, naturalnie, szybko bierze w łeb, a ich ofiara – kiedy tylko dochodzi do siebie – zaczyna dyszeć żądzą zemsty...
Para, delikatnie mówiąc, niezbyt rozgarniętych kulturystów z Florydy wpada na pomysł genialny w swej prostocie: postanawiają porwać szemranego biznesmena, poddać jakże wymyślnym torturom, a potem przejąć jego majątek. Plan, naturalnie, szybko bierze w łeb, a ich ofiara – kiedy tylko dochodzi do siebie – zaczyna dyszeć żądzą zemsty...
Tak, w dużym skrócie, prezentuje się fabuła najnowszego filmu Michaela Baya, pod ciekawie przetłumaczonym u nas tytułem „Sztanga i cash”, który 30 sierpnia wszedł na polskie ekrany.
Kolejny wymysł hollywoodzkich scenarzystów? Nie do końca – tym razem film oparto na prawdziwej, równie kuriozalnej historii, opisanej w Miami New Times. Jak scenariusz „Pain & Gain” ma się do przerażających wydarzeń, które rozegrały się w połowie lat 90.?
Fakty kontra mity
UWAGA SPOILERY
Oczywiście prawda miesza się na ekranie z fikcją – wiele faktów ubarwiono, kilka zatajono, sporo elementów dodano, aby nadać całej sprawie komediowego charakteru.
I tak bohater grany przez Dwayne'a Johnsona został zainspirowany przez dwie różne postaci, zaś porywacze "na akcję" wcale nie przebrali się w kostiumy ninja.
I jak twierdzi Marc Schiller, prawdziwy „porwany biznesmen”, on sam niewiele ma wspólnego ze swoim filmowym odpowiednikiem.
''To wcale nie było zabawne''
Schiller miał zresztą o wiele więcej wątpliwości co do uwiecznionej w filmie historii.
- Na końcu próbowali mnie zabić – i to wcale nie było zabawne. Najpierw próbowali wysadzić mnie w samochodzie, potem przejechali dwukrotnie. Zapadłem w śpiączkę. To naprawdę nie było zabawne, ponieważ odniosłem poważne obrażenia– mówił w wywiadzie dla Huffington Post, zirytowany, że scena, w której mężczyźni próbują uśmiercić granego przez niego bohatera, ma być z założenia zabawna.
Krytyczne opinie
Jeszcze bardziej zdenerwowane ogólną wymową filmu były rodziny ofiar.
Nie podobało się im, że film, opowiadający w zasadzie historię okrutną i dramatyczną, przerobiono na komedię, a całość potraktowano lekko i z przymrużeniem oka.
Mówiono, że pokazanie gangu jako „sympatycznych głupków” jest „żałosne” i wyrażano – wcale niebezpodstawną – obawę, że po seansie publiczność może ich nawet polubić albo, co gorsza, współczuć mordercom.
Ludzkie barbecue
Kontrowersyjna jest również scena zabójstwa Franka Griga i Krisztiny Furton. W rzeczywistości mężczyzna został zamordowany, gdy nie przystał na propozycję "nie do odrzucenia" i nie był to, jak sugeruje Bay, wypadek przy pracy.
Jego towarzyszce wstrzyknięto zaś zbyt dużą dawkę środka uspokajającego dla koni, czego jej organizm nie wytrzymał.
Podwójne morderstwo kończy się w filmie sceną radosnego barbecue z odciętymi rękoma ofiar w ramach dania głównego, co można uznać - dosłownie - za wyjątkowo niesmaczne.
Zdegenerowane półgłówki
Bay, chcąc nadać swojemu filmowi konwencję komedii sensacyjnej, mocno podkoloryzował niektóre wydarzenia - prawdziwi bohaterowie całej afery nigdy nie wdali się w strzelaninę z policją, żaden z nich nie stracił palca (który w filmie, ku uciesze widzów, ląduje w psim pysku).
A, co najważniejsze, uczestnicy tych zdarzeń nie byli trzema wesołkami marzącymi o lepszym życiu, lecz zdegenerowanymi i bezwzględnymi (oraz, dodajmy szczerze, niezbyt rozgarniętymi) mordercami.
Zaplanowana kontrowersja?
To, co dzieje się na ekranie, może zaskoczyć niejednego widza, więc nie będziemy zdradzać kolejnych wykręconych elementów fabuły – przede wszystkim jednak wiadomo, że porywacze ponoszą spektakularną porażkę, i to na własne życzenie.
To ich głupota miała przyciągnąć uwagę Baya i sprawiła, że reżyser postanowił przedstawić ich historię w komediowym stylu.
Bez wątpienia doskonale zdawał sobie sprawę z kontrowersji, jakie wywoła jego dzieło – i zapewne nie był to zabieg nieprzemyślany...
(sm/gk/mf/mn)