Tadeusz Chudecki: Życie go nie rozpieszczało
19.10.2015 | aktual.: 22.03.2017 08:51
Ci, którzy go znają, wypowiadają się o nim w samych superlatywach. Widzowie go uwielbiają, a w branży cieszy się nieposzlakowaną opinią. Sympatyczny, ciepły, emanujący pozytywną energią, „duże dziecko”, człowiek, który dla każdego ma uśmiech i dobre słowo. Do tego zaradny, utalentowany lingwistycznie i obdarzony ogromnym poczuciem humoru.
Ci, którzy go znają, wypowiadają się o nim w samych superlatywach. Widzowie go uwielbiają, a w branży cieszy się nieposzlakowaną opinią. Sympatyczny, ciepły, emanujący pozytywną energią, „duże dziecko”, człowiek, który dla każdego ma uśmiech i dobre słowo. Do tego zaradny, utalentowany lingwistycznie i obdarzony ogromnym poczuciem humoru.
Ale Tadeusza Chudeckiego życie nie rozpieszczało. Od dzieciństwa zmagał się z kompleksami na punkcie swojego wyglądu – i bał się, że ponieważ nie przypomina amanta, nie dostanie się do wymarzonej szkoły aktorskiej.
A potem, kiedy już ułożył sobie życie rodzinne i wydawało się, że nic nie jest w stanie zmącić małżeńskiego szczęścia, jego żona zachorowała na bardzo rzadką chorobę. Lekarzom nie udało się jej uratować.
Dopiero po siedmiu latach po jej śmierci Chudecki ponownie uwierzył w miłość.
''Nie chcę wyglądać jak kretyn''
Urodził się 19 sierpnia 1958 roku w Szczecinie. Choć aktorstwo pociągało go od zawsze, początkowo planował, że podąży śladem ojca.
Chudecki rozmyślał też o karierze muzycznej – uczył się grać na perkusji i występował w zespole – albo studiach medycznych. Jednak po maturze postanowił spełnić swoje największe marzenie i zadebiutować na teatralnej scenie.
Nikt w niego nie wierzył
Do szkoły teatralnej zdawał w tajemnicy – był przekonany, że się nie dostanie i nie chciał, by inni wiedzieli o jego porażce. Zresztą mało kto faktycznie wierzył, że mu się powiedzie.
- Mój polonista z liceum uważał, że prędzej mu kaktus na dłoni wyrośnie, niż ja się dostanę do szkoły teatralnej – wspominał w Super Expressie.
Ku swojego zdziwieniu, zdał za pierwszym razem.
- Kiedyś, przed laty, pokutowało pojęcie, że do szkoły teatralnej powinni zdawać głównie bardzo przystojni faceci. Ci, którzy pasują do roli amantów – opowiadał w wywiadzie na stronie serialu „M jak miłość”. - Dlatego też, kiedy już dowiedziałem się o zdanym egzaminie, przez prawie całe wakacje czekałem na listowne sprostowanie z uczelni, iż nastąpiła pomyłka i, że żaden Chudecki do szkoły aktorskiej nie został przyjęty.
Złamane serce
Na studiach szło Chudeckiemu świetnie – przyznano mu nawet stypendium British Council i wyjechał, by uczyć się w jednej z najsłynniejszych szekspirowskich szkół na świecie, London Academy of Music & Dramatic Art. Wtedy też zrodziła się jego miłość do podróżowania, a ponieważ Chudecki ma doskonały słuch i ogromny talent do języków obcych – zna ich aż sześć – nic nie stało na przeszkodzie, by zwiedzał świat.
Podczas jednej z takich wypraw poznał piękną Włoszkę Alessandrę i, jak wspominał, dosłownie oszalał na jej punkcie.
- Po półtorarocznej znajomości zaprosiła mnie do siebie do Cremony. Na miejscu okazało się, że moja ukochana wcale na mnie nie czeka. Dostałem kosza – wspominał w Super Expressie.
Wtedy, zrozpaczony, zadzwonił do innej włoskiej znajomej, Luizy. Dziewczyna zaprosiła go do siebie do domu i wkrótce Chudecki zorientował się, że Alessandra jest już tylko wspomnieniem, a jego sercem całkowicie zawładnęła Luiza.
Choroba żony
Ona jednak początkowo nie odwzajemniała tego uczucia.
- I po raz drugi w czasie tych romantycznych wakacji dostałem kosza – śmiał się w Super Expressie. **- Tym razem jednak zachowałem się jak lew i postanowiłem walczyć "na śmierć i życie". Po powrocie do Polski nie ustawałem w staraniach. Pisałem do niej, dzwoniłem... I tak dopiąłem swego. W 1990 roku Luiza została moją żoną.
Ale szczęście nie trwało długo. U jego małżonki zdiagnozowano pewną bardzo rzadką chorobę.
- Luiza zachorowała za zapalenie przysadki mózgowej – opowiadał aktor w Tele Tygodniu.
- To jakby przestały spełniać swoją funkcję zmysły, z których działania zdrowy człowiek zazwyczaj nie zdaje sobie sprawy. Nie odczuwasz różnicy między dniem i nocą. Nie budzisz się przez wiele dni albo przez wiele nocy nie śpisz. Pijesz wiadro wody, a twój organizm jest spragniony i wysuszony. Nie jesz, a nie odczuwasz głodu. Opiekowałem się nią przez wiele miesięcy.
''Budził ją tylko ból''
Dla Chudeckiego zaczęły się ciężkie czasy.
Luiza zmarła w 2007 roku. Dla Chudeckiego i ich syna Szymona był to ogromny cios. Aktor pogrążył się w depresji i sądził, że już nigdy nie zazna szczęścia.
''Kocham życie''
Kilka lat po śmierci żony, w 2012 roku, Chudecki związał się z aktorką Barbarą Kurzaj. Lecz choć mówiło się o ślubie, ostatecznie para postanowiła się rozstać. Dwa lata później Chudecki poprowadził do ołtarza nową ukochaną, Justynę. I wygląda na to, że znowu odnalazł szczęście.
Choć na dużym ekranie aktor pojawia się rzadko, nie narzeka. Ostatnio otrzymał niewielką rólkę w „Mieście 44”; do niedawna można go też było oglądać w serialu „M jak miłość”. Przyznaje, że nie jest wybredny w doborze scenariuszy.
- Nie wybrzydzam, bo moim zdaniem aktorstwo niejedno ma imię – mówił w wywiadzie na stronie serialu.
Pytany, jak radzić sobie z niepowodzeniami i nieszczęściami, odpowiadał, że trzeba kochać życie takim, jakie jest, być optymistą i cieszyć z najdrobniejszych rzeczy.
- Kocham życie – zapewniał. - Kocham nawet cierpienia, dramaty rodzinne, które są również człowiekowi potrzebne, żeby w swoim życiu mógł zrozumieć co jest ważne a co mniej ważne. Każdą sytuację, nawet tę najtrudniejszą, można zobaczyć z tej lepszej, bardziej słonecznej strony.
(sm/gk/gb)