Amerykańsko-brytyjsko-polska koprodukcja "Strefa interesów" otrzymała w tym roku dwa Oscary, ale o filmie coraz głośniej mówi się w kontekście pozaartystycznego skandalu. Wszystko za sprawą kontrowersyjnej przemowy reżysera Jonathana Glazera, która została odebrana jako antysemicka. List protestacyjny w tej sprawie podpisało blisko 500 osób z Hollywood.
Jonathan Glazer, brytyjski filmowiec żydowskiego pochodzenia, był jednym z największych zwycięzców 96. gali rozdania Oscarów. Jego przemowa wywołała jednak skandal w środowisku Żydów ocalałych z Zagłady, które wystosowało krytyczny list.
Za nami 96. ceremonia oscarowa, która jak zwykle wzbudziła sporo emocji. Wśród laureatów znalazła się brytyjsko-polsko-amerykańska koprodukcja, która w dużej części kręcona była w naszym kraju. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochwaliło się sukcesem "Strefy interesów" Jonathana Glazera na oficjalnym profilu na Facebooku. Po krótkim opisie fabuły można jednak sądzić, że tytułu wcale nie oglądało.
- To, że mogłem uczestniczyć w procesie powstawania oscarowego filmu, jest dla mnie ważnym, niezapomnianym doświadczeniem - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Miłosz Sawicki, jeden z współtwórców nagrodzonej Oscarami "Strefy interesów".